Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego.
Nagrania kazań na niedzielę:
Apostołowie nakładali na nich ręce, a oni otrzymywali Ducha Świętego
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Zbuduj łódź
Tomasz Golonka OP
Dz 8, 5-8. 14-17 • Ps 66 • 1 P 3, 15-18 • J 14, 15-21
Paraklet – Duch Pocieszyciel, „który od Ojca i Syna pochodzi, który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę, który mówił przez proroków”. „Duch Prawdy, który prowadzi nas do całej Prawdy”. „Duch, który przekonuje świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu – bo nie uwierzyli w Chrystusa, o sprawiedliwości – bo Chrystus wstąpił do Ojca, o sądzie – bo władca tego świata został osądzony”. „Duch przybrania za synów, w którym możemy wołać Abba – Ojcze”. „Nie dał nam Bóg ducha niewoli, byśmy znowu się mieli pogrążyć w bojaźni, ale Ducha mocy i miłości, i trzeźwego myślenia!”.
O tak! Jak dobrze, że Boży Duch nie jest tylko duchem miłości, ale też duchem mocy i trzeźwego myślenia. Miłość tylko wtedy może się ostać, kiedy idzie w triadzie z mocą i trzeźwym myśleniem. A moc tylko wtedy nie przerodzi się w przemoc, gdy idzie razem z trzeźwym myśleniem i miłością. A trzeźwe myślenie tylko wtedy nie przerodzi się w pychę, kiedy idzie z miłością i mocą.
„Duch, który przenika głębokości Boga samego”. Jest nam nie tylko obiecany, jest nam dany. Już nam jest dany i każdemu z nas jest dany. I nie ma się co oglądać, że może jednak nie albo że może kiedyś tak. Nic tylko się zanurzać, nic tylko korzystać i dać z siebie wszystko. Nie ma co liczyć na to, że będę jak liść na wietrze ciągle przez Niego do lotu podrywany, choć być może tak bym chciał. Bo w ogóle nie chodzi o to, bym był jak liść, a nawet nie o to chodzi, bym był jak liść na wietrze. Z Bożym Duchem jest tak, jak z wiatrem i z żeglowaniem. Wiatr wieje! Pytanie tylko, czy ty masz łódź i czy masz żagiel, który byś na ten wiatr mógł wystawić. Wiatr wieje! Łódź to twoja sprawa, twój przywilej, satysfakcja i obowiązek. Nic przyjemniejszego, jak zejść na wodę w łodzi i wystawić żagiel do wiatru. Zbuduj swoją łódź.
Z łagodnością i bojaźnią Bożą zachowujcie czyste sumienie
Miłość
Krzysztof Kupczakiewicz OP
Dz 8, 5-8. 14-17 • Ps 66 • 1 P 3, 15-18 • J 14, 15-21
Miłość, którą pozostawił światu zmartwychwstały Jezus, jest niesamowitym darem. To ona staje się warunkiem jedności, do której mamy dążyć. To ona zbawia, przebacza i bezgranicznie ufa, jest skierowana na to, co najwspanialsze i najpiękniejsze w człowieku. Otrzymaliśmy wzór miłości w Jezusie Chrystusie. Kto zatem uwierzy w Jego miłość, kto ją przyjmie, ten zwycięży. Choćby musiał, tak jak Pan Jezus, przecierpieć krzyż.
Znakiem takiego zwycięstwa było życie Jana Pawła II. Skierował świat w stronę Bożej Miłości i Miłosierdzia, które przebacza i kocha człowieka. Wskazał to, co jest sensem istnienia Kościoła. Całym sobą zachęcał wszystkich ludzi na całej ziemi, by poszli drogą Jezusa i Jego Miłosiernego Serca. Jego przesłanie o olbrzymiej miłości Boga do człowieka, nawet tego najbardziej oddalonego, ma pozostać w naszych sercach do końca.
Św. Augustyn powiedział „Kochaj i rób, co chcesz”. Czy można powiedzieć, że ten, kto kocha, może robić wszystko? Miłość do Boga realizuje się przez nasze życie przykazaniami, przez wypełnianie ich. Wtedy odpowiedź na to pytanie staje się prosta, bo „wszystko” znaczy to, czego pragnie Miłość. Miłość prawdziwa i łaskawa pragnie tylko miłości, o czym w piękny sposób opowiada dekalog – „niezmienna logika Miłości”. Te wewnętrzne zasady miłości nie pozbawiają jej piękna, lecz sprawiają, że w ogóle jest możliwa. Stąd rodzi się wniosek: kochamy tylko wtedy, gdy zachowujemy Boże przykazania. W wypełnianiu tej misji – „nie zostawię was sierotami” – będzie pomagał nam Pocieszyciel, obiecany przez Jezusa. To On – Duch Święty – poprowadzi dusze wierzących i miłujących Boga do Prawdy i prawdziwej Miłości. Tam, gdzie nie ma Boga, niemożliwa jest miłość, a gdzie nie ma miłości, pojawia się smutek, który prowadzi do śmierci.
Bóg ukochał człowieka, a „miłość nie jest skarbem, który się posiadło, lecz obustronnym zobowiązaniem” – jak napisał Antoine de Saint–Exupéry.
Kto Mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego
Bronić nadziei
Jakub Gonciarz OP
Dz 8, 5-8. 14-17 • Ps 66 • 1 P 3, 15-18 • J 14, 15-21
Od pewnego księdza usłyszałem kiedyś taką anegdotę: „Po plantach dużego miasta spaceruje kapłan Boży. W pewnym momencie spostrzega Ducha Świętego pod postacią gołębicy. Nieco zdziwiony pyta: »To Ty nie jesteś teraz w Kurii?«. Duch Święty na to: »W Kurii? Ja tam rzadko bywam…«”.
Ta nieco prymitywna i niezbyt budująca opowiastka bez żadnego łagodzenia opisuje dość często spotykaną niewiarę w obecność Ducha Świętego w hierarchicznych strukturach Kościoła. Bywa, że wyraża się ona w wyznawaniu wiary w Boga i niewiary w Kościół. W takiej sytuacji szczególnie ważny staje się fragment z Dziejów Apostolskich (Dz 8, 14-17), który przypomina, że mieszkańcy Samarii otrzymali dar Ducha Świętego nie poprzez pełną cudownych znaków charyzmatyczną działalność Filipa, lecz dzięki Piotrowi i Janowi, czyli przybyłym z „kurii” w Jerozolimie apostołom. Dopiero przez nałożenie rąk przedstawicieli hierarchii wcześniej już ochrzczeni mieszkańcy Samarii w widzialny sposób otrzymali Ducha Świętego.
Można przypuszczać, że ci, którzy uwierzyli Ewangelii głoszonej przez Filipa, dobrze znali także historię poszczególnych apostołów. Pewnie wiedzieli, że pod krzyżem Jezusa pozostał z nich tylko Jan, a Piotr, który wcześniej trzykrotnie zaparł się swego Mistrza, wcale się tam nie pojawił. Wart podkreślenia jest fakt, że mieszkańcy Samarii nie wypominali Piotrowi jego zdrady, a także nie unikali jego posługi. Obaj apostołowie nakładali ręce na ochrzczonych. Przez zaangażowanie obu tak samo był udzielany Duch Święty. Nie była jeszcze sformułowana zasada teologiczna, iż sakramenty działają ex opere operato, a ich skuteczność nie zależy od godności i świętości szafarza. To, że chrześcijanie z Samarii nie podkreślali różnicy w posłudze Piotra i Jana, wynikało pewnie nie tyle z duchowego przeczucia tej zasady, ile raczej z tego, że wiedzieli, iż w Wielki Piątek Piotr gorzko zapłakał, a potem nad Morzem Tyberiadzkim odnowił swą więź z Jezusem przez trzykrotne wyznanie miłości.
W swoim liście apostoł Piotr domagał się od chrześcijan gotowości obrony wobec każdego posiadanej w sobie nadziei (1 P 3, 15). Mówił to w kontekście oszczerczych oskarżeń, które wówczas spadały na uczniów Chrystusa. Dziś w wielu miejscach na świecie pada mnóstwo zarzutów w stosunku do ważnych członków Kościoła i – niestety – często są to oskarżenia prawdziwe. Bardzo trudno, widząc słabość człowieka, nie stać się głosicielem beznadziei. Jednak obiecany Pocieszyciel, Duch Prawdy, nieustannie ożywia w nas nadzieję i przekonuje o mocy miłości, którą w swoim Synu umiłował nas Bóg Ojciec (J 14, 15-21).