Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.
Nagrania kazań na niedzielę:
Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Idź przez człowieka
Paweł Krupa OP
Dz 6, 1-7 • Ps 33 • 1 P 2, 4-9 • J 14, 1-12
O przewrotności kalendarza! Za kilka dni Wielki Tydzień , a tu trzeba rzucić się do przodu i napisać komentarz na niedzielę, która kończyć będzie nieomal okres wielkanocny. Po wygłoszeniu kilku serii wielkopostnych rekolekcji czuję się wyjałowiony z kaznodziejskiej weny. Na szczęście przez św. Tomasza z Akwinu trafiam na kazanie św. Augustyna do dzisiejszej Ewangelii, tak piękne, że chętnie ustąpię mu miejsca. Niech przemówi za mnie:
„Każdy człowiek pożąda prawdy i życia, lecz nie każdy znajduje drogę… Chrystus, który zawsze trwa w Ojcu jako prawda i życie, przyjmując ludzką naturę stał się drogą. Idź przez człowieka, a dojdziesz do Boga… Nie namawiam cię do szukania drogi, bo ona sama przyszła do ciebie: wstań i ruszaj. Maszeruj nie za pomocą nóg, tylko obyczajów. Wielu bowiem umie używać nóg, lecz nie obyczajów. Inni znowu, wprawdzie biegną dobrze, ale za to obok drogi. Spotykasz czasem ludzi żyjących porządnie, którzy jednak nie są chrześcijanami… Byliby bezpieczniejsi, gdyby odnaleźli drogę i trzymali się jej: wtedy i dobrze będą biec, i nie zabłądzą. Teraz bowiem, choćby najlepiej biegli, jakaż szkoda, że nie trzymają się drogi! Lepiej jest bowiem, kulejąc iść po właściwej ścieżce, niż dzielnie błąkać się po bezdrożach” (Sermo 141, PL 38, 777–778).
„Idź przez człowieka, a dojdziesz do Boga”. Słowa Augustyna wywołują z pamięci inne słynne zdanie: „Człowiek jest drogą Kościoła”. Czy jednak nie zamieniliśmy teologicznej wizji św. Jana Pawła II na jakiś płytki humanizm? Papież pisał: „Człowiek, tak jak jest »chciany« przez Boga, tak jak został przez Niego odwiecznie »wybrany«, powołany, przeznaczony do łaski i do chwały, to jest właśnie człowiek «każdy»… człowiek w całej pełni tajemnicy, która stała się jego udziałem w Jezusie Chrystusie” (RH III, 13). Tak, człowiek jest drogą Kościoła, ale tylko dlatego, że drogą ku prawdzie i życiu stał się dla wszystkich Człowiek, Jezus Chrystus.
Jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym
Ja jestem drogą
Marcin Jeleń OP
Dz 6, 1-7 • Ps 33 • 1 P 2, 4-9 • J 14, 1-12
Bycie w drodze jest niejednokrotnie uciążliwe. Wiąże się z niewygodami, destabilizacją i brakiem pewności nie tylko jutra, ale nawet najbliższej chwili. Aby wyruszyć w drogę, potrzeba silnej motywacji. A jeszcze większej, aby z niej nie zawrócić, gdy napotkamy pierwsze trudności. „Przygody! To znaczy: nieprzyjemności, zburzony spokój, brak wygód. Przez takie rzeczy można się spóźnić na obiad” (Tolkien, Hobbit, czyli tam i z powrotem).
Bycie w drodze wymaga też pewnej czujności i gotowości na zmiany. „Pasażer, który w restauracji dworcowej obstawił się smacznymi kąskami, nie będzie oczekiwał z napięciem przyjścia pociągu, ale raczej będzie trwożnie patrzył na zegarek i życzył sobie spóźnienia się pociągu, aby zdążył wszystko skonsumować. Ale pasażer, który w lekkim okryciu w mroźny dzień szybko chodzi po peronie, wygląda z utęsknieniem oczekiwanego pociągu i usłyszy go z daleka, a gdy pociąg nadejdzie, wskoczy do wagonu, zanim on się całkowicie zatrzyma” (o. P. Rostworowski).
Modlitwa uczy nas wyruszania z bezpiecznych miejsc w nieznane. Byli tego świadomi Apostołowie, dlatego stwierdzili, że nie jest rzeczą słuszną, aby zaniedbywali słowo Boże, a obsługiwali stoły. Kolejną rzeczą, przydatną w wędrówce, jest pamięć o celu, do którego zmierzamy. Gdy zapomnimy o końcu drogi, szybko z niej zrezygnujemy albo zmienimy ją na inną. Jezus wskazuje uczniom drogę i obiecuje, że będzie czekał na nich u kresu wędrówki, w domu Ojca. Celem chrześcijanina jest bycie w drodze do domu, naszego prawdziwego domu. Tam, gdzie mamy swoje miejsce, gotowe od stworzenia świata. Bóg je przygotował, specjalnie dla nas.
W czasie naszych podróży często niosła nas myśl o tym, że gdzieś tam czeka na nas nakryty przyjazną ręką stół, domowy obiad i kubek z ulubionym napojem. W domu Ojca czeka nas nieskończenie więcej. O tyle więcej, że nigdy jeszcze „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9). Nie tylko miejsce jest dla nas przygotowane. Zostaliśmy tak stworzeni, że my sami jesteśmy przygotowani do nieba. Jesteśmy „Bogu na własność przeznaczeni”. W niebie poczujemy się wreszcie jak u siebie.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie
Zobaczyć Boga
Jakub Kruczek OP
Dz 6, 1-7 • Ps 33 • 1 P 2, 4-9 • J 14, 1-12
Prawda o wieczności nie jest chrześcijańskim narkotykiem, który jednych ma oderwać od realiów życia, a innym – życiowym nieudacznikom – dać odrobinę pociechy. Ta prawda stanowi fundament ewangelicznego przesłania. Święty Paweł pisał o tym dosadnie: „Jeżeli nie ma zmartwychwstania, daremna jest nasza wiara”. Spojrzenie w wieczność nie zamyka nas na problemy życia doczesnego. Przeciwnie, ze względu na życie wieczne wszystko staje się ważne: od najdrobniejszych codziennych spraw po najważniejsze decyzje naszego życia. Każdy wybór, którego dokonujemy, może nas przybliżać do ostatecznego celu, ale ze względu na grzeszność ludzkiej natury może też od niego oddalać.
Kiedy apostołowie usłyszeli o powołaniu do życia wiecznego, zastanawiali się zapewne, co należy robić na ziemi. Czy tylko czekać? Bardzo szybko otrzymali odpowiedź. Życie doczesne nie jest próżnowaniem. Dwa zadania od samego początku stały się dla nich oczywiste.
Pierwszym z nich jest głoszenie dobrej nowiny. „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28, 19). Czas Kościoła jest czasem ewangelizacyjnej pielgrzymki poprzez wszystkie epoki i kontynenty, zapraszaniem ludzi z każdego pokolenia i języka, tak aby przy końcu czasów zgromadzić i przedstawić Ojcu całą rodzinę dzieci Bożych. „Kościół nie może przestać głosić”. Ten obowiązek spoczywa nie tylko na biskupach, kapłanach czy zakonnikach, ale na każdym ochrzczonym.
Drugim zadaniem, które stoi przed uczniami Chrystusa, jest czynienie miłosierdzia. Apostołom, którzy prosili Jezusa: „pokaż nam Ojca”, odpowiadał: „Kto mnie zobaczył, zobaczył także Ojca” (J 14, 9). Nam wszystkim, żyjącym w Kościele, na tę prośbę odpowiada: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40). Pan Jezus nie pozostawia nam złudzeń: droga do Królestwa niebieskiego prowadzi przez uczynki miłosierdzia. Człowiek, którego spotykamy na naszej drodze, może okazać się bramą do wieczności, gdy otworzymy serce, aby okazać mu odpowiednią pomoc. Zamknięcie na ludzi, na ich biedę i nędzę może zamknąć drogę prowadzącą do Boga.
Tym zadaniom towarzyszy obietnica: „Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 28). Kościół nie idzie po omacku. Ma przewodnika, którym jest Duch Święty oraz Moc – obecność Chrystusa – dodającą sił w chwilach zwątpienia. To On chrzci, odpuszcza grzechy, jest obecny podczas Eucharystii, przychodzi do człowieka i udziela mu pomocy w zmaganiach z życiem, tak aby stało się ono drogą prowadzącą do domu Ojca.