Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem, kto we Mnie wierzy, nie umrze na wieki.
Nagrania kazań na niedzielę:
Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Spóźniony
Wojciech Surówka OP
Ez 37, 12-14 • Ps 130 • Rz 8, 8-11 • J 11, 1-45
Wielokrotnie Jezus nazywał Łazarza przyjacielem. Również inni często zwracali uwagę na to, że Mistrz z Nazaretu miłował go i był częstym gościem w domu Łazarza i jego sióstr: Marii i Marty. Bez wątpienia były to bliskie Mu osoby. Tym niemniej, a może właśnie dlatego, Jezus pozwolił, aby Łazarz umarł. Kiedy się dowiedział, że Jego przyjaciel choruje, nie udał się od razu do Betanii, ale zatrzymał się i poczekał trzy dni. Dopiero po jego śmierci poszedł, aby go wskrzesić. Oczywiście chodziło o to, by nikt nie miał wątpliwości, że Łazarz umarł.
W przypadku wskrzeszenia córki Jaira niektórzy mogli mieć wątpliwości co do jej śmierci – Jezus przyszedł zaraz po zgonie dziewczynki i do końca nie było wiadomo, czy umarła, czy tylko śpi.
Wydarzenie to, które oczywiście było zapowiedzią zmartwychwstania Chrystusa, jest dla nas równocześnie przypowieścią o przyjaźni. Jezus stawia niekiedy przed swymi przyjaciółmi bardzo wymagające zadania. Pragnie, byśmy uczestniczyli w objawieniu chwały Bożej, jednak aby się to dokonało, trzeba czasem przejść, podobnie jak Łazarz, przez śmierć duchową, dręczące nas ciemności lub wątpliwości. Jezus przychodzi po trzech dniach, zawsze trochę spóźniony, by tym bardziej mogła się objawić łaska Boża. Niewątpliwie są to trudne doświadczenia, do których zaprasza jednak najbliższych. Nie dziwi więc wyrzut św. Teresy Wielkiej: „Boże, jeśli tak traktujesz swoich przyjaciół, to nie dziw się, że masz ich tak mało”. W ciemności jeszcze wyraźniej widać światło łaski.
Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie
Przeżyć chrzest na nowo
Stanisław Nowak OP
Ez 37, 12-14 • Ps 130 • Rz 8, 8-11 • J 11, 1-45
Wydaje się, że jesteśmy w środku przygotowań do świętowania Wielkanocy, ale to nie cała prawda. Odliczamy dni do Paschy, aby przeżyć na nowo chrzest. Nie chodzi o chrzest powtórny (zdelegalizowany już na samym początku chrześcijaństwa, co wyznajemy w Credo), ale doświadczenie tego, co się stało, gdy z wody i Ducha rodziliśmy się do Nowego Życia.
W trzydniowej liturgii Triduum Paschalnego trzeba się po prostu zanurzyć, zatopić, zagłębić. Już teraz można umyć okna, wytrzepać dywany czy poprzesadzać kwiatki, a dni święte zabukować na rozważanie spraw najważniejszych, dotyczących naszego zbawienia. Wtedy czas od Wielkiego Czwartku do końca Niedzieli Zmartwychwstania może zlać się w człowieku w całość. I on sam może się stać Liturgią.
Antoine de Saint-Exupéry pisał w Twierdzy, że zanim da się budowniczym narzędzia, trzeba im opowiedzieć o tęsknocie za morzem, smakiem fal i odkrywaniem nowych lądów, wtedy zbudują lepszy statek. Tak właśnie, na dwa tygodnie przed zwodowaniem, prowadzi nas dzisiejsza Liturgia Słowa.
Zdaje się, że Jezus w obliczu śmierci swojego przyjaciela Łazarza w ogóle się nie śpieszy, jego nagłe odejście do krainy umarłych nazywa snem. On, który jest zmartwychwstaniem i życiem, wchodzi dziś do krainy umarłych, do Ezechielowej doliny wyschłych kości, żeby wezwać po imieniu Łazarza i tylko jego, jako zapowiedź i nadzieję dla wszystkich porozrzucanych szczątków istnień ludzkich.
Wezwanie do Nowego Życia każdy z nas już usłyszał, kiedy w czasie chrztu wypowiadano nasze imię. Wtedy Jezus wypowiedział je po raz pierwszy i odtąd nie znika z Jego ust. W każdym momencie przywołuje do istnienia uschnięte i martwe obszary życia człowieka, by je przyoblec w swoje Ciało Zmartwychwstałe, aby ogarnięte Duchem Świętym powoli nabierały boskiej siły i nieśmiertelnej witalności.
Liturgia Triduum ma w nas rozpocząć na nowo ten paschalny proces. Przypomnieć datę chrztu i przywołać jej moc, kiedy to wszystko, co w nas było, jest i będzie, zostało zanurzone w Śmierci i Zmartwychwstaniu, czyli Jezusie Chrystusie Paschalnym, naszym Przejściu.
Dobrze zatem popatrzeć na świadectwo katechumenów – dorosłych przygotowujących się do chrztu – którzy przypominają nam, że Chrystus umarł za nas, gdy byliśmy grzesznikami (Rz 5,8), tzn. nosicielami śmierci. Przyznanie się do tej prawdy dziś przygotuje nas na nowy początek ożywiania, na wypłynięcie statkiem na głębię wody chrzcielnej.
Ci, którzy według ciała żyją, Bogu podobać się nie mogą
Abyście uwierzyli
Jakub Gonciarz OP
Ez 37, 12-14 • Ps 130 • Rz 8, 8-11 • J 11, 1-45
Opowieść o wskrzeszeniu Łazarza przeplatają dwa refreny. Zarówno Marta, jak i Maria, gdy spotykają się z Jezusem, wypowiadają te same słowa: „Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł”. Jak głos chóru dołączają się do nich Żydzi: „Czy Ten (…) nie mógł sprawić, żeby Łazarz nie umarł?”. Nie mają oni zatem wątpliwości, że uzdrowienie Łazarza nie stanowiłoby dla Jezusa większego problemu. Wyznają swą wiarę w Jezusa–Uzdrowiciela. Wiedzą, że jest On Mesjaszem posłanym przez Boga. Jednak nie spodziewają się zobaczyć już niczego więcej. Ich wiara jest jeszcze mała.
W opowieści pojawia się także drugi refren. Jezus, będąc z dala od Betanii, oznajmia uczniom: „Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, abyście uwierzyli”. Potem mówi do Marty: „Ja jestem zmartwychwstanie i życie. Wierzysz w to?”. Przy grobie Łazarza, gdy Marta nie chce się zgodzić na otwarcie pieczary, Jezus znów ją pyta: „Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?”. W końcu Jezus modli się: „Ojcze, dziękuję Ci, że Mnie wysłuchałeś. (…) Powiedziałem to, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał”.
Jezus pragnie, aby uczniowie byli przekonani nie tylko o Jego władzy nad chorobami, lecz również uwierzyli w Jego Boskie panowanie nad życiem i śmiercią, nad całym stworzeniem.
Wiara, w zależności od decyzji człowieka, może wzrastać, ale może też maleć. Jezus, troszcząc się o wiarę Marty, Marii oraz uczniów, zwlekał z przybyciem do Betanii, aby doprowadzić do sytuacji, w której będą musieli odpowiedzieć sobie na pytanie: „Czy rzeczywiście wierzę?”.
Wzrastanie w wierze stanowi ogromną wartość, pozwala coraz bardziej doświadczać obecności wszechmocnego i miłującego Boga we własnym życiu. Warto za to zapłacić nie tylko cenę rozstania z ukochaną osobą, lecz nawet straszliwe doświadczenie przekroczenia granicy życia i śmierci. Gdyby tak nie było, Jezus nigdy by się nie zdecydował na zwlekanie z przybyciem do przyjaciela.
Historia Łazarza rzuca mocne światło na dzieje naszego życia. Wiele niejasnych, często trudnych lub bolesnych wydarzeń może nabrać właściwego znaczenia. Podobnie jak Marta, Maria i uczniowie, byliśmy tak prowadzeni przez Jezusa, aby mogła wzrastać nasza wiara.
Za dwa tygodnie, w czasie Wigilii Paschalnej, zostanie nam znów postawione pytanie: „Czy wierzysz?”. Marta uwierzyła, że Jezus jest Synem Boga, i ujrzała wskrzeszonego brata. Jaka będzie nasza odpowiedź? Czy zdecydujemy się zobaczyć Bożą chwałę w naszym życiu? Czy sięgniemy po moc płynącą z wiary?