Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych.
Nagrania kazań na niedzielę:
Przywróć mi radość Twojego zbawienia i wzmocnij mnie duchem ofiarnym
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Trzy pokusy – jeden cel
Wojciech Surówka OP
Rdz 2, 7-9; 3, 1-7 • Ps 51 • Rz 5, 12-19 • Mt 4, 1-11
Jezus wyszedł na pustynię, by zmierzyć się z Szatanem. Powraca jako nowy Adam, by zwyciężyć złego ducha, a ziemię, która w wyniku grzechu stała się pustynią, uczynić ponownie rajem.
Czytając dzisiejszą Ewangelię, warto zwrócić uwagę na dwie kwestie związane z walką ze złym duchem. Po pierwsze – na sam przedmiot walki, a po drugie – na metodę zastosowaną przez Jezusa.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że mamy do czynienia z trzema pokusami: pokusą chleba, pokusą cudowności i pokusą władzy. Każdy z nas w jakimś momencie swojego życia ich doświadczał. Brakowało mu chleba, pragnął uznania innych czy możliwości płynących z posiadania władzy. Jeśli jednak przypatrzymy się głębiej tym trzem pokusom, to zauważymy, że mają one jedną wspólną cechę. Szatan, rozpoczynając kuszenie, mówi do Jezusa słowa, które mogą nam umknąć: „Jeśli jesteś Synem Bożym…”. Dopiero potem przedstawia konkretną pokusę. Wszystkie skierowane są jednak przeciw Bogu Ojcu. „Jeśli jesteś Synem…”. W tych słowach tkwi żądło pokusy i prawdziwy jej cel. Wcale nie chodzi o nakarmienie ludzi, ale o Ojca, który nic nie robi, by zaradzić ich biedzie. Szatan za wszelką cenę chce zasiać w sercu Jezusa zwątpienie i doprowadzić do tego, by postawił się wyżej niż Ojciec. Jest to główna pokusa życia duchowego. Metodę tę zastosował Szatan w raju i wtedy ona zadziałała.
Podczas kuszenia na pustyni przegrał, ponieważ Jezus nie wszedł z nim w dialog. Nie rozmawiał z nim, ale na każdą pokusę odpowiadał cytatem ze Starego Testamentu. Słowo Boże przeciwstawił słowom pokusy. Biblia jest świadectwem wielkiej miłości Boga do człowieka. Jej słowa są nie tylko historią, ale i egzorcyzmem, który ma moc ochronić nas przed pokusami. Również dlatego ojcowie pustyni uczyli się jej na pamięć.
Nie samym chlebem żyje człowiek
Owoc pustyni
Norbert Kuczko OP
Rdz 2, 7-9; 3, 1-7 • Ps 51 • Rz 5, 12-19 • Mt 4, 1-11
Pustynia to miejsce bez życia, a nawet jeśli jakieś życie tam zaistnieje, to zazwyczaj jest karłowate i ubogie. To przestrzeń pragnienia i tęsknoty za wodą. Błąkając się po pustyni, można ulec różnym iluzjom i mirażom. Po grzechu pierworodnym człowiek opuścił Ogród i poszedł na pustynię. A miał wszystko – ogród pełen życia, Boga, którego spotykał na spacerach, poczucie nasycenia i sensu. Wszystko miało swoje miejsce i było spójne. Panowały pokój i jedność. To był Raj!
Adam i Ewa nie poradzili sobie z pokusą, którą podsunął im diabeł – mistrz kłamstwa i manipulacji. Wszystko zaczęło się od pytania, które zawierało mieszankę prawdy i fałszu. To wystarczyło, by zasiać wątpliwość: Czy Bóg jest po mojej stronie, czy chce dla mnie dobra, czy ten Ogród to rzeczywiście tak przyjazne miejsce, jak twierdził Bóg? Weszli w dialog z kusicielem i dali się oszukać. Konsekwencją tego dramatycznego wyboru było wygnanie i tułaczka. Każdy z nas doświadcza w swoim życiu odprysków tej decyzji. Na szczęście zabłysła nadzieja, bo Jezus podejmuje wędrówkę w odwrotnym kierunku. Idzie najpierw w miejsce, gdzie jest martwota, żeby stoczyć bój o przywrócenie życia. Jezus przychodzi na pustynię, żeby pokazać, którędy wiedzie droga powrotu do Ogrodu, do życia pełnego owoców i smaku.
Pojedynek zaczyna się podobnie jak w Raju – jeśli jesteś Synem Bożym… to udowodnij. Szatan próbuje sprowokować Chrystusa, żeby przyjął jego przewrotne reguły gry. Jezus nie podejmuje dialogu, ale precyzyjnie zbija ciosy przeciwnika Słowem Bożym, wyraźnie dając do zrozumienia, że wybiera posłuszeństwo i zaufanie Bogu, a nie mirażom łatwych rozwiązań.
Jan Chryzostom w komentarzu do sceny kuszenia pisze: „Jezus podejmuje walkę z szatanem po to, aby żaden z ochrzczonych, gdyby po chrzcie był narażony na większe pokusy, nie był zmieszany, jakby się to przytrafiło niespodziewanie, lecz by trwał znosząc wszystko mężnie, jakby to następowało naturalnie. Bóg nie odwraca nadchodzących pokus, po pierwsze, byś zrozumiał, że stałeś się o wiele silniejszy; po drugie, byś był umiarkowany i nie wywyższał się z powodu wielkości darów, gdyż pokusy mogą tobą zachwiać; po trzecie, aby ów zły duch, który dotąd powątpiewa o twoim oderwaniu, przekonał się na podstawie próby pokus, że porzuciłeś go, całkiem odstąpiłeś od niego; po czwarte, byś stał się w ten sposób silniejszy i ostrzejszy od wszelkiego żelaza, po piąte, abyś otrzymał jasny dowód na temat powierzonych ci skarbów”.
Wielki Post to droga z Jezusem z pustyni do Ogrodu życia – droga niełatwa, przez walkę z pokusą, doświadczenie obumierania, ale owocem tego będzie zmartwychwstanie i nowe życie. Bóg otwiera drzwi Ogrodu. Zajrzyj.
Przez posłuszeństwo Jednego wszyscy staną się sprawiedliwymi
Jak trwoga, to do Boga
Wojciech Prus OP
Rdz 2, 7-9; 3, 1-7 • Ps 51 • Rz 5, 12-19 • Mt 4, 1-11
Może warto zmienić spojrzenie na przysłowie „jak trwoga, to do Boga”? Zwykło się je wypowiadać z krytyczną nutą w głosie, jeśli ktoś ma trudności z codziennym pamiętaniem o Bogu. Rozmyślam o tym, przypominając sobie, jak rok za rokiem Kościół rozpoczyna Wielki Post tą samą Ewangelią. Duch znowu wyprowadza Jezusa na pustynię. Słownik etymologiczny podaje, że pustynia to obszar pozbawiony widocznych przejawów życia. Kiedyś, w czasie rozmowy o kuszeniu Jezusa, ktoś powiedział, że pustynia to żużel, śmietnisko świata.
Łatwo o tym rozmyślać w zaciszu klasztornej celi, przy dyskretnym świetle lampy, gdy dobrze grzeją kaloryfery. Jednak pamiętam chwile z rekolekcji, które prowadziłem w seminarium w Drohiczynie. Stary, pojezuicki budynek stróżuje tam na skarpie, nad wijącym się w dole Bugiem. Wtedy atakował go lodem wściekły mróz. Z księdzem Jarkiem, ojcem duchownym seminarium, kilka razy wybraliśmy się na wycieczkę, między innymi na świętą dla prawosławnych Górę Grabarkę. Któregoś popołudnia pojechaliśmy do znajomych dominikanek do Bielska Podlaskiego. Mieliśmy wrócić na wieczorną naukę rekolekcyjną. Ciemno już było, gdyśmy zbierali się w drogę powrotną. Kilka chwil po wyjeździe z miasta wiatr sypnął gęstym śniegiem. W parę minut zupełnie zabielił drogę. Rzadko mijały nas samochody, wokół żadnych świateł, jechaliśmy w całkowitej pustce. Reflektory odbijały się od coraz większych płatów, nie było wiadomo, czy lepiej włączać krótkie czy długie światła. Droga się gubiła, wytężaliśmy wzrok. Strach było jechać.
Wtedy zaczęliśmy odmawiać Różaniec. Płynęły kolejne zdrowaśki, a ja myślałem, jak by to było wysiąść z samochodu. Opuścić bezpieczną przestrzeń i wejść w zimną, straszną pustkę. A ile takich chwil przydarza się człowiekowi, że musi wejść w obszar pozbawiony przejawów życia? Dlatego nazywam pierwszą niedzielę Postu czasem współczucia. Wraca rok za rokiem, żeby zbierać pamięć o tych, którzy żyją w ciemności. Nie tak rzadko zdarza się przecież, że komuś strach jest żyć.
Jezus atakowany podszeptami diabła, ucieka się do Boga. Cytuje słowa Pisma Świętego, zasłania się nimi jak tarczą. Kiedy ktoś jest atakowany przez ciemność, bywa, że wszystkie zdolności odnajdywania sensu się wyczerpują, a pozostaje jedynie myśl, że przecież jest Bóg. I tylko ta myśl pozwala zupełnie nie stracić nadziei. Dlatego w niedzielę współczucia warto inaczej przeczytać przysłowie „jak trwoga, to do Boga”. Znacznie lepiej brzmią bowiem słowa: jak trwoga, to do kogo, jak nie do Boga.