Żywe jest słowo Boże i skuteczne, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca.
Nagrania kazań na niedzielę:
Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu?
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Święta beztroska
Dominik Jarczewski OP
Iz 49, 14-15 • Ps 62 • 1 Kor 4, 1-5 • Mt 6, 24-34
Im dłużej się wczytuję w dzisiejszą Ewangelię, tym bardziej jestem przekonany, że aby do niej dotrzeć, nie wolno sprowadzić jej treści wyłącznie do kwestii czysto materialnych. Mówi ona bowiem o pewnym ważnym doświadczeniu, które, chociaż jest związane ze stanem posiadania, wykracza zdecydowanie dalej. Wcale nierzadko zdarza się bowiem, że pochłonięci wirem osobistych zmartwień i sztucznie pompowanych medialnych tragedii tracimy kontakt z Bogiem. Wszystko się wydaje ważniejsze od Niego. Modlitwę traktujemy co najwyżej jak talizman, który dawno już się okazał bezużyteczny, bo nie działa automatycznie na życzenie. Bóg staje się świątecznym dodatkiem do naszych zmartwień, niewiele mającym wspólnego z codziennym życiem. Wobec tego sami przejmujemy funkcję mesjasza lub – świadomi swoich ograniczeń – upatrujemy w tej roli innych ludzi: polityków, psychoterapeutów, członków rodziny, duszpasterzy. Płynie z tego jeden komunikat: Panie Boże, poczekaj. Mamy tutaj poważniejsze sprawy. Wrócimy do Ciebie, gdy jakoś ogarniemy ten światowy bałagan.
Pan Jezus ostrzega nas dzisiaj przed tą specyficzną formą praktycznego ateizmu. W którym momencie się on zaczyna? Gdy nazwisko tego czy innego polityka częściej się pojawia na moich ustach od Imienia Jezus? Czy raczej wówczas, gdy wprawdzie do Boga się modlę, ale nie szukam z Nim spotkania, a jedynie bezosobowego spełnienia moich próśb?
Niech dzisiejsze Słowo Boże przywróci nam właściwą miarę rzeczy. Przed każdą troską, przed każdym niepokojem postawmy imię Boga, który jest wierny i mocny. I nigdy nas nie zostawia samym sobie. „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 15).
Jedynie w Bogu spokój znajdzie dusza
Wolność, uczciwość, hojność
Maciej Zięba OP
Iz 49, 14-15 • Ps 62 • 1 Kor 4, 1-5 • Mt 6, 24-34
Nastoletnie, często utalentowane gwiazdy show-biznesu, otrzymujące za jeden występ parę milionów dolarów; młodzi, pięknie grający w piłkę chłopcy, których tygodniówka wynosi 200 tysięcy funtów; prezesi banków, które roztrwoniły oszczędności swych klientów, dostający wielotysięczne odprawy; najbogatsze firmy zmykające do podatkowych rajów – to tylko symptomy szerszego zjawiska, o którym papież Franciszek pisze: „Kult starożytnego złotego cielca znalazł nową i okrutną wersję w bałwochwalstwie pieniądza i w dyktaturze ekonomii bez ludzkiej twarzy i tak naprawdę bez ludzkiego celu”.
Natura nie znosi próżni. W świecie, w którym coraz mniej jest miejsca dla Boga, nieuchronnie szerzy się kult mamony. I w takim właśnie świecie chrześcijanin powołany jest do świadectwa, że to Jezus jest Panem. A to znaczy, że trzeba odrzucić kapitulanckie wytłumaczenia: wszyscy tak robią, takie są reguły gry i niedostosowane jednostki nie przetrwają. To w ten sposób wyznawcy mamony, podsycając lęki o przyszłość, rysując czarne scenariusze, strasząc widmem porażki, nędzy i osamotnienia, usiłują wymusić konformizm.
Jezus mówi jednak jasno: „Nikt nie może dwom panom służyć”. Nie oznacza to, że chrześcijanin nie może się bogacić. Chodzi o uzależnienie. Jak słusznie zauważył św. Hieronim: „Chrystus nie powiedział: kto posiada bogactwa, ale: kto służy bogactwom”. Dlatego uczeń Chrystusa, kiedy się bogaci, musi zawsze spełniać trzy podstawowe warunki. Są nimi wolność, uczciwość i hojność. Nie może zatem bogactwu służyć, dać się owładnąć żądzy bogacenia, ale musi zarabiać uczciwymi metodami oraz umieć się dzielić z innymi.
Bez wątpienia nie jest to dziś proste, ale Ewangelia nigdy nie obiecywała nam łatwego życia. Zawsze jednak mówiła o życiu pięknym. Jeżeli bowiem nie ulegniemy lękom, że zostaniemy z tyłu, że przegramy, to nie tylko odkryjemy realizm Ewangelii w świecie ekonomii, a więc to, że można się bogacić, będąc zarazem uczciwym, wolnym i szczodrym człowiekiem, ale też odkryjemy realizm szerszy – otwarty na nieskończoność. Bo to głównie nasze lęki, nasze obawy o przyszłość okradają nas z piękna teraźniejszości. „Jeśli odrzucimy niepotrzebne troski, przyszłość sama się o nas zatroszczy – pouczał święty biskup Hilary w IV wieku – bo Bóg zapewni nam wzrastanie w wiecznej miłości”.
Nie martwcie się o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie martwić się będzie
On nas wyzwala
Cyprian Klahs OP
Iz 49, 14-15 • Ps 62 • 1 Kor 4, 1-5 • Mt 6, 24-34
Prawo do wolności – to jedno z najbardziej podstawowych i niezbywalnych praw człowieka. Nie umiemy bez niej żyć. Wiemy to dobrze z naszej historii. Pragnienie i potrzeba wolności należą do naszej natury. Ale równocześnie często nie potrafimy sobie z naszą wolnością poradzić i szybko się jej wyzbywamy, oddając się pod panowanie namiętności, lęków, egoizmu, chciwości, takich czy innych idoli i guru. Wnikliwie opisał to Erich Fromm w swojej książce Ucieczka od wolności. Według niego wolność czyni nas samotnymi, lękliwymi, bezsilnymi i zagubionymi. A my potrzebujemy autorytetu, wspólnoty, uniwersalnych zasad, które uchronią nas przed życiową dezorientacją. Dlatego właśnie szukamy czegoś lub kogoś, czemu albo komu moglibyśmy oddać swoją wolność i zdjąć z siebie jej ciężar. To także przynależy do naszej natury.
„Nikt nie może dwom panom służyć”… Jednak czemuś lub komuś zawsze służymy. Decydujące dla nas jest – czemu lub komu. „Powiedz mi, komu służysz, a powiem ci, kim jesteś”. Bóg domaga się od nas, byśmy Jemu i tylko Jemu służyli. Bóg jest Bogiem zazdrosnym. „Pan jest naszym Bogiem – Pan jedynie” (Pwt 6, 4). Nikt nie może dwom panom służyć. Czy dlatego Bóg jest zazdrosny, że jest uzurpatorem? Albo że jest małoduszny? Nie chce się nami dzielić? Czy chce nas zawłaszczyć bez reszty? Nie, nie o to chodzi. Powiedz mi, komu służysz, a powiem ci, kim jesteś. To, komu służymy, nadaje nam tożsamość, określa, kim jesteśmy. Bóg się nie zgadza, byśmy służyli czemuś albo komuś, co jest mniejsze od Niego, dlatego że to nas pomniejsza. Nie ze względu na siebie, ale ze względu na nas Bóg jest zazdrosny – abyśmy siebie samych nie pomniejszali. Na tym Mu zależy.
Ale to nie wszystko. Bóg nie jest tylko tym, który żąda poddania Mu naszej wolności. On idzie dalej, niż moglibyśmy się spodziewać. On nas wyzwala! My poddajemy się Jemu – a On nas wyzwala. W czasie Wielkanocy Kościół śpiewa niezwykle przejmujące słowa: „O, jak niepojęta jest Twoja miłość: aby wykupić niewolnika, wydałeś Syna”. Dlatego św. Paweł mógł napisać: „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” (Ga 5, 1). I dlatego Chrystus tak często mówi: „Jeśli chcesz”… Dlatego też mówi: „Nie nazywam was sługami, ale przyjaciółmi” (por. J 15, 15).