Ujrzeliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać pokłon Panu.
Nagrania kazań na dzisiaj:
Pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Logika odwrotności
Krzysztof Kocjan OP
Iz 60, 1-6 • Ps 72 • Ef 3, 2-3a. 5-6 • Mt 2, 1-12
Herod się przeraził, gdy usłyszał o nowo narodzonym królu. Znał bardzo dobrze reguły tego świata, z jego podstępem, walką i intrygami. Wiedział, że tak naprawdę nie może nikomu ufać, nawet tym, którzy zapewniali go o miłości i oddaniu. Jak dobry szachista potrafił przewidzieć zagrożenie już kilka ruchów wcześniej. I zlikwidować je razem z tymi, którzy byli jego źródłem. Pewnie dlatego także cała Jerozolima przeraziła się lęku króla.
Kiedy Herod usłyszał od Mędrców ze Wschodu o nowo narodzonym królu żydowskim, od razu wiedział, co robić. Umiał działać z zaskoczenia, a to, co dziś nazywamy przemocą, było dla niego po prostu skutecznym działaniem. W świecie, który znał, panowała żądza i nienawiść. Nic nie mogło go przekonać, że jest inaczej, nic zaskoczyć – byłoby to zbyt niebezpieczne.
Mędrcy także wiele wiedzieli o świecie, a pragnienie poznania było w nich tak silne, że pomimo niebezpieczeństw i trudów ruszyli w drogę. Z jednej strony wiedzieli, dokąd iść, z drugiej strony nie wstydzili się pytać o drogę. Ale też pozwalali, by rzeczywistość ich zaskakiwała. Pewnie dlatego byli zdolni rozpoznać Króla w niemowlęciu z betlejemskiej stajni. Zobaczyli, że potęga wcale nie jest otoczona pychą, że wszechmoc nie jest przemocą, a miłość jest większa niż nienawiść. Objawione im reguły świata okazały się zupełnie inne od pozornej mądrości tych, którzy uważają się za ziemskich władców.
Chrystus Król dziś nam się objawia. To objawienie jest proklamacją Jego królestwa, królestwa miłości i pokoju. Ale Jezus w swej wszechmocy niczego nam nie narzuca. To my wybieramy, czy chcemy żyć w Królestwie według Ducha Bożego, czy w królestwie Heroda.
Poganie są współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię
Podróż
Szymon Popławski OP
Iz 60, 1-6 • Ps 72 • Ef 3, 2-3a. 5-6 • Mt 2, 1-12
Niepokojący dylemat. Pozostać we własnym świecie? Czy może przekroczyć jego granice? Pojawił się przecież znak, którego nie możemy ignorować. Decyzja musi być dobrze przemyślana. Jeżeli wstąpimy na drogę Trzech Mędrców, doświadczymy tego, co w naszej wierze bywa niezwykle trudne, ale też zarazem najbardziej fascynujące. Jedno jest pewne, nie wrócimy z tej podróży tacy, jacy byliśmy.
Ewangelia pokazuje moment, gdy Trzej Królowie przybywają do Betlejem, ale nie wiemy, jak wyglądał początek ich drogi. Nadszedł jednak ten dzień, kiedy pożegnali bliskich, ostatni raz zajrzeli do swoich mądrych ksiąg i ruszyli przed siebie. Nie sposób poszukiwać Chrystusa i jednocześnie trwać w tym samym miejscu. Różnica między niepoprawnym marzycielem a chrześcijaninem polega na tym, że ten drugi naprawdę postanowił zmienić swoje życie, podczas gdy marzyciel, wędrując pod meandrach swojej wyobraźni, wcale nie zamierza wychylić nosa ze swego egoizmu.
Mędrcy ze Wschodu, zanim dotarli do celu, spotkali się z Herodem. Dla nas jest to wyraźna przestroga, by liczyć się z trudnościami, które będą się pojawiać w naszej wierze. Wątpliwości, znużenie czy grzech, prędzej czy później zastąpią nam drogę. Jednak problemy związane z poszukiwaniem Chrystusa nie są powodem, by ogłosić kapitulację i ze spuszczoną głową wrócić do domu. Być może, tak jak w wypadku Mędrców, konfrontacja ze złem będzie ostatnim przystankiem przed odnalezieniem Boga.
W końcu Wędrowcy odnajdują Jezusa, ale trudno sobie wyobrazić ich zdumienie, gdy widzą przed sobą zwyczajne niemowlę w nędznej grocie. Bóg objawia się w sposób absolutnie zaskakujący. Jeżeli nie chcemy minąć się z Panem, warto być gotowym na niespodziankę. Chrystus objawi się w naszym życiu, ale zrobi to w sposób, który sam uzna za właściwy.
Trzej Królowie dotarli na miejsce, ponieważ prowadził ich niezawodny znak – gwiazda. Tym znakiem dla nas jest słowo Boga i sakramenty. Bez względu na to, jak długo będziemy iść i z jakimi przeciwnościami przyjdzie nam się mierzyć w życiu, gwiazda pozwoli nam dotrzeć do upragnionego celu. I jedno jest pewne, nie wrócimy z tej podróży tacy, jak dawniej.
Zmiłuje się nad biednym i ubogim, nędzarza ocali od śmierci
Notatki z podróży służbowej
Wojciech Prus OP
Iz 60, 1-6 • Ps 72 • Ef 3, 2-3a. 5-6 • Mt 2, 1-12
Trzej królowie, ludzie z daleka, kojarzą się z podróżą w poszukiwaniu mądrości, z przygodą i prezentami. Dobrze jest o nich rozmyślać w podróży służbowej, w pociągu z Poznania do Warszawy. To jest pociąg do pracy, wielu pasażerów pisze na komputerach, czyta poranne gazety, prowadzi biznesowe rozmowy, telefonuje, inni uzupełniają braki snu.
W okresie jesiennozimowym wielu podróżnych jest zakatarzonych i bladych, mają zaczerwienione oczy, kichają i kaszlą. Jakim trudem musiało być dla nich wstawanie o świcie, wyjście z domu w zimny poranek? Muszą nosić w sobie marzenie, by jak najszybciej skończyć podróż i wrócić do siebie. A może w wielu kołacze się pytanie, czy to wszystko ma sens, niejeden pewnie czuje bezradność wobec obowiązku, którego nie można przekazać, nawet gdy dopada człowieka grypa. Trudna jest wtedy podróż.
Jedziemy razem przez te kilka chwil i zastanawiam się, który z nas przypomina Trzech Mędrców. W ich drodze musiało być wiele podobnych spotkań – ciekawe, czy domyślano się, dokąd jadą, co i dla kogo wiozą w bagażach. Czy było w nich coś szczególnego?
W podróży mam swoje rytuały. Lubię pójść do Warsu i na śniadanie zjeść parówki, popijając kawą. W tym pociągu, który świtem wyjeżdża z Wrocławia, a potem zabiera elegancko ubrany tłum w Poznaniu, spotykam często tego samego kelnera. Już jakiś czas temu zauważyłem, że różni się od swoich kolegów i koleżanek. I teraz, kiedy po śniadaniu, jak wielu innych piszę na laptopie, chyba domyślam się jego tajemnicy. Ten człowiek ma w sobie jasność i życzliwość. Bardzo często się uśmiecha. Chociaż wiele osób oczekuje na jedzenie, nie słyszałem go nigdy zdenerwowanego. Widać, że dobrze mu ze swoją pracą i tę sympatię rozsiewa wokół siebie. Lubię jego szybkie ruchy, sprawność, z jaką ogarnia cały wagon, gdzie nigdy nie czułem się zostawiony albo zapomniany, bo nie kazał na siebie długo czekać.
Znalazłem w nim czwartego mędrca. Właściwie się nie znamy, a przyniósł mi prezent – naprowadził na trop biblijnych rozważań. Nie zauważałem wcześniej, że Mędrcy ze wschodu musieli w drodze spotykać innych ludzi. Gwiazda, która ich prowadziła, odbijała się blaskiem w ich twarzach, bo poszukiwacze Bożej mądrości, rozsiewają wokół siebie światło, dodając otuchy innym podróżującym.
Dobrze byłoby żyć podobnie jak oni i czcić w ten sposób Boga w każdym człowieku, obdarzając Go najpiękniejszym z prezentów – darem życzliwości i uwagi.