Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy Bóg z nami.
Wideo na niedzielę:
Ojciec Paweł Krupa i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»
Ona przed chwilą poczęła w cudowny sposób, w Niej mieszka Jezus Chrystus i Ona staje się opiekunką i towarzyszką tych wszystkich, którzy wobec Chrystusa staną, którzy Chrystusa będą przyjmować przez wieki, aż do końca świata. I Ona jest przy nich, wspiera i czuwa, ale nie podejmuje za nich decyzji. Ona nie pokrzykuje, Ona się nie obraża, Ona się nie odwraca, czuwa solidarnie i wspiera. Ona jest także z każdym z nas, czuwa nad każdym naszym snem, nad każdą naszą decyzją – i wspiera, żebyśmy wybrali Chrystusa.
Nagrania kazań na niedzielę:
Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Reżyser
Luis Angel Cuadrado García OP
Iz 7, 10-14 • Ps 24 • Rz 1, 1-7 • Mt 1, 18-24
Czytając dzisiejszą Ewangelię, możemy sobie wyobrazić, że to początek filmu. Ewangelista wymienia najważniejsze osoby – Jezusa, Maryję, Józefa i Ducha Świętego. Gdyby któraś z nich nie wypowiedziała swojej kwestii, cała opowieść zmieniłaby znaczenie.
Bóg zechciał, by ludzie wszystkich czasów poznali Emmanuela i opowiadali Jego historię. Wszystko się wydarzyło w konkretnym czasie i miejscu. Dla nas jest to przestrzeń bardzo odległa, ale sprawy Boże przekraczają czas i przestrzeń.
Naszym zadaniem jest zaangażowanie się w tę opowieść o Bożym Narodzeniu – nie po to, aby powspominać, by ją oglądać jak film. Święta są po to, żeby przyjąć zaproszenie Boga i aktywnie uczestniczyć w tej wyjątkowej narracji.
Możemy powiedzieć, że Bóg zapragnął napisać historię zbawienia w oparciu o rozdziały, którymi jesteśmy my sami – każda i każdy z nas. Aby wszyscy mogli być bohaterami tej historii. Niech te święta będą okazją do słuchania Boga, który nie jest reżyserem mówiącym: „światła, kamera, akcja!”, ale sprawiającym, że każdego dnia wschodzi słońce.
Proś dla siebie o znak od Pana, Boga twego
Sny Józefa
Michał Paluch OP
Iz 7, 10-14 • Ps 24 • Rz 1, 1-7 • Mt 1, 18-24
Zgodnie z relacją św. Mateusza wszystkie najważniejsze zwroty akcji w historii świętej rodziny dokonują się dzięki snom Józefa. We śnie Józef dowiaduje się, że ma przyjąć do swego domu Maryję (Mt 1, 20), wyruszyć do Egiptu (Mt 2, 13), powrócić stamtąd po śmierci Heroda (Mt 2, 19), a nawet że ma osiedlić się w Galilei (Mt 2, 22). Ewangelista kreśli obraz człowieka prowadzonego w sposób nadprzyrodzony, niezwykle otwartego na Boże kierownictwo.
Oczywiście to, co w Piśmie Świętym ex post zostało zrelacjonowane w formie wyrazistych scen i tworzy dziś równe szeregi ładnie poskładanych w całość liter, niekoniecznie było tak przekonującą kompozycją in statu nascendi. Przecież gdy nastanie dzień, zwykle niewiele pamiętamy z nocnych wizji. A nawet jeśli pamiętamy, to czy łatwo na nich budować? Czy łatwo w imię jakiegoś widzenia zrezygnować ze swych planów i pomysłów? Zaryzykować życie?
Józef zdał egzamin. Pamiętajmy jednak, bo to się temu dyskretnemu świętemu należy: zdał bardzo trudny egzamin. życie świętej rodziny nie było sielanką. Madonny Rafaela z niebem zbyt błękitnym i pejzażem zbyt anielskim wprowadzają nas w błąd. Najpierw Józef przyjmuje Pannę z dzieckiem wbrew nakazom Prawa, potem przez pustynię judzką ucieka do Egiptu, by w końcu osiedlić się w nikomu nieznanym Nazarecie – historia, która wyłania się z decyzji inspirowanych Józefowymi snami, byłaby dla nas dzisiaj nieustanną „jazdą po bandzie”, działaniem na granicy możliwości.
Czy mogło być jednak inaczej? Czy wkraczanie Boga w ludzką historię nie musi wiązać się z jakiegoś rodzaju „jazdą po bandzie” i wystawianiem nas na ostateczną próbę? A może raczej powinniśmy zapytać – bo to z pewnością jeszcze istotniejsze dla nas – czy sami bylibyśmy gotowi pozwolić Bogu, by tak nas poprowadził? Czy bylibyśmy w stanie, podobnie jak Józef, ryzykować, zbudować swoje życie na Bożym słowie, którego usłyszenie i przyjęcie nie dla wszystkich będzie oczywiste? Sprawa jest ważna. Bez Józefowej gotowości do ryzykowania nie ma Bożego Narodzenia. Mogą być tylko bardziej lub mniej udane jego podróbki.
Oto pokolenie tych, którzy Go szukają, którzy szukają oblicza Boga Jakuba
Ostrożnie z radami
Jarosław Głodek OP
Iz 7, 10-14 • Ps 24 • Rz 1, 1-7 • Mt 1, 18-24
To już ostatnia niedziela adwentu. Jak grom z jasnego nieba pośród radosnej melancholii oczekiwania na Mesjasza pojawia się dramat świętego Józefa. Jak się zachować, kiedy ukochana kobieta, którą się kocha czystą miłością, nagle informuje, że jest w ciąży? Józef wiedział przecież, że dziecko Maryi nie może być jego dzieckiem. W mroku podejrzenia o zdradę postanawia wziąć winę na siebie. Dlaczego? Nie wiadomo. Z słusznego zapewne niezrozumienia i ciemności. Dla nas jednak ważne pozostanie pytanie, czy istnieją granice ludzkiego zaufania? Czy można ślepo wierzyć drugiemu człowiekowi, nawet jeśli tak bardzo się go kocha, jak Józef kochał Maryję? Po ludzku tak się nie da. Gdyby nie interwencja anioła, Józef zapewne pozostałby zraniony jako mężczyzna i człowiek.
Jedno wiemy na pewno: mrok i cierpienie ludzkiej duszy mają moc przyciągania Bożej interwencji. Kiedy jesteśmy najbardziej pogrążeni w ciemności i niezrozumieniu, Bóg przychodzi, by nas wybawić. Okazuje się wtedy, że cały czas był przy nas – takie jest Jego imię: Emmanuel – Bóg z nami.
Czy można jednak tak ufać ludziom jak Józef? Najbardziej w biblijnej historii Józefa przeraża fakt, że do czasu interwencji anioła był on całkiem sam. Nie ma śladu jego rozmów z przyjaciółmi, wzmianki o kimś, komu by się zwierzył. Gdyby Józef opowiedział mi swoją historię, siedząc w barze, przy kubku wina, zapewne usłyszałby: „Stary, daj sobie spokój, znajdziesz inną kobietę, odpuść sobie!”. Często mówimy innym ludziom to, co myślimy, w dobrej intencji, z troski o nich, ale ileż można zepsuć poprzez dawanie dobrych rad! Ta okrutna pewność, że jest tak, jak mówimy. Argumenty, których nie da się odrzucić. Całe szczęście, że święty Józef spotkał anioła, a nie mnie, bo nie daj Boże, jeszcze bym go przekonał. I wszystko potoczyłoby się inaczej. Tylko tyle zapamiętajmy więc z dzisiejszej Ewangelii: bądźmy ostrożni z doradzaniem innym, nawet w „słusznej sprawie”. Dawanie rad może zabić Boże plany.