Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego; wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże.

Wideo na niedzielę:

 Ojciec Tomasz Zamorski i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»

Myślę o czasie jako o jedynej walucie, którą posiadam i którą dysponuję. Niosę w sobie niepokój, że ten mój czas nic nie waży. Ciągle wykonuję jakiś trud Syzyfa i nic z tego nie wynika…
Na szczęście jest Adwent. Adwent, który mówi: Boski czas to jest kairos. W tę pokusę bezsensu, w to użalanie się nad sobą i nad swoim czasem, nad swoim życiem i jego znaczeniem, wkracza Bóg. Wcielenie to znaczy: Bóg dał Słowo i to Słowo stało się ciałem w czasie, w moim czasie, w mojej historii, w moim zmaganiu.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Przygotujcie drogę Panu, dla Niego prostujcie ścieżki!
 Przygotujcie drogę Panu, dla Niego prostujcie ścieżki!

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Prawdziwy Chleb

 Srećko Koralija OP

 Iz 11, 1-10 • Ps 72 • Rz 15, 4-9 • Mt 3, 1-12

Codzienność przeżywana z wiarą może nas zdumiewać. Zauważmy, że nasze życie składa się – jeśli można tak powiedzieć – z eucharystycznych działań: wdzięczności, miłości, przyjaźni, zaangażowania w rodzinie, we wspólnocie. Te wszystkie aspekty życia są głęboko obecne w Eucharystii. Żeby zachować zdrowie fizyczne, musimy się odżywiać. Podobnie – żeby wzrastać w wierze, potrzebujemy chleba eucharystycznego. Tylko w ten sposób możemy harmonijnie scalać nasze życie.

Jedząc chleb, mamy siłę do podejmowania różnych wyzwań codzienności, podobnie – karmiąc się Eucharystią, mamy siłę, aby zwracać się do Boga i być wiernymi synami w Chrystusie. Naszym nauczycielem w przyjęciu Słowa i prawdziwego Chleba może być Jan Chrzciciel. On pokazał, że nawrócenie to sprawa życia i śmierci. Sam poznał smak prawdziwego Chleba i nie dał się nabrać na sztuczne i tanie pokarmy. Dusza głodna Boga może nasycić się tylko prawdziwym Chlebem z nieba.

By w pełni smakować ten Chleb, musimy dotknąć nasze serce ogniem życiodajnej pokuty.

 

Pokój zakwitnie, kiedy Pan przybędzie
Pokój zakwitnie, kiedy Pan przybędzie

Pragnij biec

Maciej Biskup OP

Iz 11, 1-10 • Ps 72 • Rz 15, 4-9 • Mt 3, 1-12

Zbliża się dzień naszego zmiłowania. Paradoksalnie, wielu chrześcijan boi się dnia Pana. Boimy się nieznanego, to zrozumiałe. Nadchodzą jednak nie tyle niepewne „dzień i godzina”, ile ktoś, Kto wyczekuje nas jako kochający. Chrystus raz już przyszedł, zamieszkał wśród nas i dał się poznać jako Ten, który jest do końca. Jego przyjście dokonuje się wyłącznie w spotkaniu, na przecięciu dróg Boga i człowieka, spieszących ku sobie. Będzie to najważniejsze i najbardziej spełnione spotkanie ze wszystkich. Teraz jest czas, by zbliżyć się w wierze i przez miłość zadomowić się w Jego boskim Domu. Zatem „nie zwalniaj biegu, biegnij ochoczo… pragnij biec do źródła: Bóg bowiem może was orzeźwić i wypełnić pragnienia” (św. Augustyn).

Tęsknota wychowuje i sama już jest spotkaniem. Uczy spojrzenia poza siebie. Liturgia – „zadatek przyszłej chwały” – wskazuje kierunek: „w górę serca”, „podnieście głowy”. Powinniśmy uczciwie siebie pytać, czy czekanie na Chrystusa nie stało się wyłącznie liturgicznym przyzwyczajeniem? O co naprawdę woła nasze życie? „Głos wołający na pustyni” to realny zapis zrealizowania się naszych pragnień, domaga się konfrontacji. Trzeba odważnie wyruszyć na pustynię, by zdemaskować każde wątpliwe zadowolenie i uzbieraną gorycz. Izajasz w słowach „prostujcie drogę Panu” zachęca do tego, aby przebić się przez puszczę naszych uwikłań w grzechu i przejść zwycięsko przez zdezorientowanie w nadziei. Dom, w którym kiedyś zamieszkał Chrystus, przychodząc po raz pierwszy, nie był wolny od niebezpieczeństw. Teraz przyjdzie, by nas z nich wyzwolić, mogę więc prosić: „wybaw mnie od obrazów bólu, które zebrałem, wędrując po świecie, zaprowadź tam, gdzie jest Twoje światło” (Cz. Miłosz, Obecność).

Jan Chrzciciel był dźwiękiem wołającego Słowa, komentuje św. Augustyn. „Słowo jest blisko ciebie”, jest w naszym wnętrzu, by ostatecznie nas wyjaśnić. Nasze pragnienia to zapis bicia Serca Boga. Wołając „Przyjdź, Panie Jezu”, uczymy się żyć równomiernym rytmem Trójcy. „Trzeba umieć czytać ten ślad”, mówił Tischner, by wyruszyć za Słowem. Maranatha to echo troskliwego wołania Boga: „Adamie, gdzie jesteś?”. W Chrystusie stało się ono namacalne i słyszalne do końca dni: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”.

 

Przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was – ku chwale Boga
Przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was – ku chwale Boga

Tęsknić za niebem

Maciej Okoński OP

Iz 11, 1-10 • Ps 72 • Rz 15, 4-9 • Mt 3, 1-12

Chrześcijanie od dawna zastanawiają się, jak wygląda niebo. Mnie najbardziej fascynuje koncepcja św. Anzelma, mnicha i prymasa Anglii, żyjącego w XI wieku.

Wyobrażał on sobie niebo w taki oto sposób. Każdy z nas ma hobby, coś, co najbardziej lubi robić, co przynosi mu radość. Albo pamięta wydarzenie, które sprawiło, że poczuł się szczęśliwy. W niebie to doświadczenie Bóg pomnoży o wieczność. Szczęście nigdy nas nie opuści. Teraz jest ulotne. W niebie będzie trwało wiecznie. Anzelm mówił także, że będą tam inni ludzie, których będziemy ubogacać naszym szczęściem.

Inaczej niebo przedstawia prorok Izajasz. „Wtedy wilk zamieszka wraz z barankiem, pantera z koźlęciem razem leżeć będą (…). Zła czynić nie będą ani działać na zgubę (…), bo kraj się napełni znajomością Pana” (Iz 11, 6ab. 9ac).

Te dwie różne koncepcje nieba mają jednak coś wspólnego – w takim niebie chce się żyć.

Po co myśleć o niebie? Czy marzenia o nim nie odrywają nas od rzeczywistości, nie stają się powodem ucieczki od codziennych problemów? Z odpowiedzią spieszy św. Paweł. Pisze, że to, co zostało kiedyś utrwalone w Pismach, ma w nas podtrzymywać nadzieję. A czyż tęsknota za niebem nie wzbudza nadziei na piękną przyszłość? Niebo wyznacza nam cel, który jest możliwy do spełnienia. Nadzieja, w związku z tym się rodząca, pozwala zmierzyć się z rzeczywistością i nie bać się podejmowania wyzwań rzucanych przez świat.

Drugiego argumentu za sensownością podejmowania rozważań o niebie dostarcza nam Jan Chrzciciel: „Nawróćcie się – pisze – bo bliskie jest królestwo niebieskie” (Mt 3, 2). Nawrócić się to znaczy zmienić swoje myślenie tak, by stało się ono Bożym myśleniem. Patrzeć na świat, na ludzi tak, jak patrzy Bóg. Pozwolić Bogu działać w nas: „Bóg (…) niech sprawi, abyście wzorem Chrystusa te same uczucia żywili do siebie i zgodnie jednymi ustami wielbili Boga i Ojca Pana naszego, Jezusa Chrystusa” (Rz 15, 5-6). Nawrócenie jest warunkiem przyjęcia do królestwa. Droga nawrócenia jest trudna i wymagająca. Jednak kiedy wyrobimy w sobie prawdziwy obraz nieba, kiedy zobaczymy, czym ono naprawdę jest, wtedy o wiele łatwiej wejdziemy na tę drogę, ten obraz nas pociągnie. Jak powiedział pewien myśliciel: „Nie uczmy ludzi budować statków, uczmy ich tęsknoty za otwartym morzem”.