Jak uniknąć pomieszania żalu z poczuciem winy?

„Ach żałuję za me złości, jedynie dla Twej miłości. Bądź miłościw mnie grzesznemu, dla Ciebie odpuszczam bliźniemu”.

Tę krótką formułę zna chyba każdy. Ale czy oddaje ona to czego faktycznie doświadczamy kiedy stajemy twarzą w twarz ze złem, które popełniliśmy? Czy faktycznie żałujemy jedynie dla Bożej miłości?

Warto pamiętać o ważnym rozróżnieniu, jakie w tej materii czyni Katechizm. Czytamy tam o dwóch rodzajach żalu: doskonałym (contritio), którego jedynym motywem jest miłość do Boga i niedoskonałym (attritio) – którego przyczyną jest strach, wstyd, czy coś innego, różnego od miłości do Boga.

Bardzo obrazowo różnicę miedzy tymi rodzajami żalu wyjaśnił Tomasz z Akwinu. Odwołuje się on do dosłownego znaczenia ich łacińskich określeń. Otóż contritio oznacza: skruszenie a attritio złamanie. I na poziomie duchowym odnosi on to do źródła wszelkiego grzechu – czyli pychy. Żal niedoskonały łamie w jakiś sposób naszą pychę i pomaga odwrócić się od grzechu, ale nie niszczy jej całkowicie. To dzieje się dopiero gdy doświadczamy żalu doskonałego – wtedy ta pycha zostaje skruszona, rozbita w drobny mak.

A kiedy coś w nas jest kruszone czy miażdżone pojawia się ból. Moment kiedy uświadamiam sobie grzech, który popełniłem nie może być łatwy. Kiedy ten ból staje się realny, może być mi łatwiej zrozumieć, jak bardzo realne było zło, które spowodowałem. I ten ból czasem prowadzi do łez, tak jak stało się w przypadku Piotra. Uświadomił sobie swój grzech, gdy usłyszał pianie koguta, a potem:  Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał”.

Trzeba jednak pamiętać, że smutek związany z żalem za grzechy nie może przekształcić się w rozpacz. Wręcz przeciwnie: „Niech skruszony smuci się zawsze [swymi grzechami], lecz niech raduje się zawsze swym smutkiem” – mówi św. Augustyn.

Płaczący nad swoim grzechem Piotr mówi nam jeszcze jedną, szalenie istotną rzecz na temat żalu za grzechy. Apostoł najpierw uświadomił sobie, że zgrzeszył, a dopiero później zapłakał. Reakcja emocjonalna była wynikiem rozumowania, a nie jego przyczyną.

Żal za grzechy to nie smutek, to nie poczucie winy albo wstyd. Emocje nie są zależne od naszej woli i nie mogą stać się warunkiem nawrócenia – mogą mu natomiast towarzyszyć i z niego wypływać. To ważne, żeby nie utożsamić żalu z poczuciem winy. Mogę przecież czuć się bardzo źle, kiedy zrobię coś co obiektywnie jest niewielkim przewinieniem, lub jest nawet moralnie obojętne. Z drugiej strony nawet poważny grzech mogę tak zracjonalizować, że prawie wcale nie będę odczuwał wyrzutów sumienia.

Jak uniknąć tego pomieszania żalu z poczuciem winy? Co robić, żeby motywacją mojego żalu była coraz bardziej Boża miłość? Drogą jest zmiana myślenia. Adrien von Speyer rozważając kwestię żalu za grzechy tak pisze: „Nasze grzechy niesie On [Chrystus] Ojcu z miłością tak oczyszczającą, że Ten nie widzi nic poza tą miłością i Jego duchem pojednania”.

Zanim zaczniemy się oskarżać za popełnione przez nas zło, powinniśmy dostrzec Bożą miłość, która działa w naszym życiu. Sam fakt, że chcemy pójść do spowiedzi, że szukamy pojednania jest owocem łaski. Tylko patrząc na nasz grzech przez pryzmat Bożej miłości możemy właściwie zrozumieć jego ciężar i jednocześnie się pod nim nie załamać – bo nie niesiemy go sami.