Odpowiedz sobie na pytania: Dlaczego chcę iść do spowiedzi? Po co jest mi ona potrzebna?
Zjazdy rodzinne… Niektórych już na samą myśl zalewa biała gorączka na wieść o spotkaniach z ciotkami, wujkami i kuzynostwem, które mimo więzów krwi, wieją chłodem protokołu dyplomatycznego. Na szczęście są i takie chwile, kiedy serce bije mocniej, a zegarek jakby cedził każdą sekundę, jeszcze na długo przed spotkaniem. Tęsknimy całymi sobą i z radością wyłapujemy każdą, choćby najdrobniejszą zapowiedź przybycia oczekiwanego gościa.
Tęsknota wydaje się być nie tylko związana ze światem naszych kontaktów międzyludzkich. Dobrze jest, kiedy odkrywamy ją także w przestrzeni relacji duchowych. Brak tęsknoty za doświadczeniem Bożej obecności, może sygnalizować, że w sercu nosimy obraz bardziej zbliżony do groźnego policjanta, niż Miłosiernego Ojca z Ewangelicznej przypowieści.
Często, kiedy siadam do konfesjonału, już na samym początku stawiam kilka pytań, próbując w ten sposób – także, kiedy sam się spowiadam – odnaleźć choćby cień tęsknoty za Bogiem. Tęsknota wydaje się właściwie ukierunkować pierwszy warunek dobrej spowiedzi, jakim jest ponazywanie swoich grzechów. Dlaczego chcę iść do spowiedzi? Po co jest mi ona potrzeba? Jeśli uczciwie odpowiem, mam szansę, że rachunek sumienia stanie się szczególnym rodzajem modlitwy, a nie automatycznym i ślepym samooskarżaniem się.
Od czego zacząć?
Znajdź chwilę czasu (nie mniej niż 15 minut) i przyjazne, ciche miejsce (z pewnością nie jest nim długa kolejka do konfesjonału, w której nerwowo wyczekujesz na „swój czas”).
Wyłącz telefon i wszystko, co może przeszkadzać w skupieniu.
Krótko pomódl się do Ducha Świętego, abyś mógł uczciwie skonfrontować się ze swoją historią.
Postaraj się własnymi słowami, poprosić o odwagę stanięcia w prawdzie przed samym sobą.
Odłóż na bok książeczkę z I Komunii Świętej, której być może od lat, kurczowo się trzymasz.
Odwagi! Nie bój się!
Spróbuj przywołać na myśl przykazanie miłości, o który mówił Jezus. Sięgnij po tekst Ewangelii Mt 22, 36-40. Ze spokojem odpowiedz na trzy pytania:
- Jak w ostatnim czasie wyglądała moja miłość do Pana Boga?
- Co mogę powiedzieć o swojej miłości do bliskich i spotykanych na co dzień ludzi?
- Czy potrafię kochać samego siebie?
Nim zaczniesz konkretyzować braki, najpierw podziękuj za tę miłość, której doświadczyłeś. To ważne, aby od samego początku przygotowywania się do spowiedzi pamiętać, że Panu Bóg chce, abyś bardziej skoncentrował się na Jego Miłosierdziu niż na doświadczonym złu.
Z tą świadomością rozpocznij konkretnie nazywać swoje grzechy, zwracając uwagę na decyzje, a nie na odczucia. Odkrywając zło, które było Twoim udziałem, szukaj też przyczyn i powodów wejścia w pokusy.
Rachunek sumienia to nie bezduszny spis rozchodów i przychodów, który trzeba przedłożyć w księgowości. Pierwszy warunek dobrej spowiedzi, powinien być raczej przedłużeniem codziennej praktyki podsumowania dnia – odkrywania siebie, jako grzesznika, którego nic nie może odłączyć od Bożej miłości.
Ojcowie pustyni mawiali: Poznanie siebie, znaczy więcej niż wskrzeszanie umarłych.