Idą w ciemno, bez zabezpieczeń, pewności jutra. Bo zaprosił ich Pan.
Piotra Jakuba i Jana spotykamy wraz z Jezusem na górze Tabor. Zaproszeni przez Pana do wspólnej wędrówki są świadkami Jego modlitwy, rozmowy z Mojżeszem i Eliaszem, widzą swojego Mistrza w chwale nieba i słyszą głos Boga skierowany bezpośrednio do nich: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!” (Mt 17, 5b).
Uczniowie już raz wypełnili to polecenie, zostawili sieci i poszli za Panem. Teraz też są z Nim, bo sam ich zaprosił na wędrówkę. Idą w ciemno, bez zabezpieczeń, pewności jutra, bez dokładnie wyznaczonego czasu dojścia do celu. Idą, bo idzie z nimi ich Mistrz. Idą, by po trudach wspinaczki widzieć Boga w świetle, by dotknąć tajemnicy, a potem zejść ze szczytu do pozostałych Apostołów i wraz z nimi wędrować dalej.
Dalej – to znaczy ku Jerozolimie, miejscu śmierci i zmartwychwstania Boga.
Takie jest też moje (i Twoje) życie wiary. Z wiedzą sięgającą „dziś”, na jeden etap drogi, bo o kolejny zatroszczy się Pan. W swoim czasie wyznaczy szlak i zadanie, które trzeba podjąć. Przypomina to trochę harcerskie podchody, gdy ostateczny cel jest znany, ale o sposobie dojścia do niego dowiadujemy się wędrując i czytając zostawione wskazówki.
Tutaj idzie z nami Pan, który doskonale zna naszą kondycję duchową. Mamy Go słuchać, a On tak zaplanuje wędrówkę, by tam gdzie się tego najmniej spodziewamy rozświetlić nasze „teraz” blaskiem swojego Oblicza. A potem, poprowadzi nas w codzienność, do wspólnoty Kościoła, w której wszyscy, przez krzyż i zmartwychwstanie, zmierzamy ku wieczności, ku pełni życia z Bogiem w chwale Jego Królestwa.
Jest tylko jeden warunek, o którym przypomina nam Bóg: „Jego słuchajcie!”
s. Katarzyna