Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy jesteście utrudzeni i obciążeni, a Ja was pokrzepię.

Wideo na niedzielę:

 Ojciec Paweł Gużyński i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»

Spróbujmy zobaczyć tę świętość, o którą dzisiaj chodzi: to jest zaproszenie do pełni życia – pełnia życia to życie święte. Ci, którzy pokładają w Nim nadzieję, uświęcają się, tak jak On jest Święty. Uświęcenie to nie jest przede wszystkim jakiś morderczy wysiłek ascetyczno-moralny, tylko wychylenie naszego umysłu, serca, spojrzenia w kierunku Chrystusa, a On jest Bogiem żywych.

Nagrania kazań:

 

Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli?
 Ci przyodziani w białe szaty – kim są i skąd przybyli?

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Szkoła szczęścia

 Martin Grandinger OP

Ap 7, 2-4. 9-14 • Ps 24 • 1 J 3, 1-3 • Mt 5, 1-12a

Myślę, że nie powinniśmy stawiać Bogu granic. On ma moc i pragnienie zbawienia każdego człowieka. Może Pocieszające jest to, co mówi Jezus: że ubodzy znów będą kimś, że smutni nie muszą wiecznie płakać, że wprowadzający pokój nie będą więcej uciskani, że ci, którzy stają w obronie sprawiedliwości, będą odnalezieni, że miłosierni posiądą życie, ci, którzy mają dobre i czyste serce, zostaną wreszcie doprowadzeni do Boga, a ci, którzy wprowadzają pokój, zdobędą uznanie. Obietnice Jezusa nie mogą zawieść.

Można myśleć o tej Ewangelii jako o zapłacie, wynagrodzeniu za cierpienie, ale nie chodzi o zapłatę, którą Bóg nam daje – jest to raczej owoc. Światłem się cieszy ten, kto zna ciemność. Dlatego – choć wydawać się nam to może paradoksalne – najpierw trzeba doświadczyć trudu i cierpienia, ponieważ to pozwala nam właściwie przeżyć dobro, piękno i szczęście.

Kiedy nasze własne życie jest trudne albo rozsypuje się jak domek z kart, trudno wówczas myśleć o dobru, które nas czeka w przyszłości – koncentrujemy się raczej na tym, co nas boli i rani w danej chwili. Bycie szczęśliwym nie dzieje się ot tak – nawet ktoś, kto ma wszystko, nie jest automatycznie szczęśliwy. To, czy jesteśmy szczęśliwi, czy nie, zależy od tego, w jaki sposób patrzymy na nasze życie. Dla chrześcijan oznacza to: Jezus przeszedł przez wszystkie trudności błogosławieństw. I Bóg był z Nim. Zatem Jezus także jest z nami w naszych trudnościach i zmaganiach – On chce być z nami.

 

Będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest
Będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest

Trzy panteony

Jarosław Głodek OP

Ap 7, 2-4. 9-14 • Ps 24 • 1 J 3, 1-3 • Mt 5, 1-12a

Dzień Wszystkich Świętych sięga swymi korzeniami święta wszystkich męczenników obchodzonego w starożytnym Rzymie już w III wieku. Chrześcijanie wspominali wtedy tych, którzy ponieśli męczeńską śmierć z powodu wyznawanej wiary w Chrystusa, ale ich imion nie znano. Ta rzesza bezimiennych wyznawców była umocnieniem dla innych chrześcijan. Z czasem kult nieznanych z imienia świętych męczenników rozszerzył się także na innych nieznanych z imienia wierzących niemęczenników, którzy odeszli do Pana, żyjąc w bliskości Boga. Co ciekawe, początkowo ośrodkiem kultu wszystkich świętych męczenników był rzymski kościół pod wezwaniem Matki Bożej Męczenników, który został wybudowany na fundamencie dawnego Panteonu, pogańskiej świątyni poświęconej różnym bóstwom. Trzeba też w tym kontekście wspomnieć o trzecim panteonie, zbudowanym w Paryżu po rewolucji francuskiej, a poświęconym wybitnym myślicielom i naukowcom, m.in. Wolterowi, Rousseau czy Skłodowskiej-Curie, którzy tam spoczywają. Trzy panteony, trzy koncepcje świętości, trzy różne wizje świata.

Dla starożytnych świętość to cecha przynależna jedynie światu bogów, odrębnemu od ludzkich spraw. Bogowie mają swoje życie, a człowiek jest dla nich zabawką, którą włączają czasem w swoje boskie rozgrywki. Bogów można próbować obłaskawić lub przebłagać ofiarami, ale nie ma nad nimi żadnej kontroli, gdyż z definicji symbolizują to, co znajduje się poza ludzkim wpływem. Świętość jest oddzielona od „naszego” świata.

Panteon paryski prezentuje inny pomysł na świętość i szczęście. Świętość po rewolucji francuskiej to świętość podobna nieco do tej starożytnej, ale jakby po słynnej wyprawie Prometeusza. Oto przymioty bogów zostały im wykradzione, człowiek stał się bogiem. Świętość to coś, czego nikt nam nie da, ale musimy ją sobie zdobyć sami. Własnym wysiłkiem i potęgą ludzkiego rozumu, człowiek osiąga raj, który jest rajem jedynie w perspektywie ziemskiej, tu i teraz – innej świętości nie ma.

Panteon chrześcijańskich świętych ukazuje nam świat odmienny. Tylko Bóg jest święty. Ale święty świętością, która chce się udzielać i objąć szczęściem wszystkich ludzi. Kiedy chrześcijanie czczą świętych, to nie oddają czci ludzkiej odwadze czy doskonałości, ale Bogu, który ukazał się w życiu tych ludzi i który ich prowadził. To nie jest bezosobowe sacrum, ale Ktoś, kto zapragnął dzielić swoje życie i dać innym to, co istnieje naprawdę. Bóg, który dzieli się swoim życiem – taka jest koncepcja chrześcijańskiej świętości. Świętość jest darem, który sprawia, że stajemy się bliscy Bogu, a więc szczęśliwi, i na nowo powracamy do naszego prawdziwego Domu.

 

Wielka jest wasza nagroda w niebie!
Wielka jest wasza nagroda w niebie!

Normalni święci

Waldemar Kapeć OP

Ap 7, 2-4. 9-14 • Ps 24 • 1 J 3, 1-3 • Mt 5, 1-12a

„Potem ujrzałem, a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojących przed tronem i Barankiem” (Ap 7,9).

Są różne przepisy – na zdrową żywność, na konserwację butów przed wędrówką w góry, na nalewkę z aloesu… Jest również mnóstwo mądrych książek i pouczeń na temat tego, jak zostać świętym. Mówią nam, która szkoła duchowości szybciej do tego prowadzi. Znamy również spowiedników i ojców duchownych, którzy swoich podopiecznych z nadzwyczajnym poświęceniem przygotowują do rychłej kanonizacji. Jednak w tym wszystkim pojawia się podstawowe pytanie – jakie miejsce zajmuje Pan Bóg w moim codziennym życiu? To On przecież powiedział: „Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty”. Świadomie więc chcę być święty, bo to jedyne, sensowne i normalne rozwiązanie w moim życiu.

Chrystus tłumaczył swoim słuchaczom, którymi drogami dochodzi się do świętości: na początek, podążając śladem ośmiu błogosławieństw, a potem, gdy już dorośniesz duchowo, to może i śladem krzyża.

Spotkaliśmy w życiu wielu ludzi, którym nie zależało na tym, że podczas ich pogrzebu wywieszono napis: Subito santo. To dobrze, że tak uhonorowano papieża, ale moją osobą, moim dorobkiem życiowym i tzw. zasługami ani sobie, ani mnie nie zawracajcie głowy. Po co robić tyle zamieszania? Pogrzeb się przedłuży! Być dobrym dla innych, pomóc, jak potrafię, podzielić się tym, co jeszcze mam, nie zadzierać nosa, zrezygnować z czegoś na rzecz innych, pójść do spowiedzi, jeśli sumienie gryzło, a bez komunii świętej ciężko chodzić po ziemi nawet po ćwiczeniach w siłowni itd. – to przecież takie normalne, ludzkie.

Ewangelia, a szczególnie osiem błogosławieństw – to recepta na normalność dla każdego człowieka, który ma w sobie odrobinę uczciwości i wrażliwości na otaczający go świat i jego potrzeby. Tym, którzy przenieśli się do wieczności, nie przyszło do głowy, kiedy byli jeszcze między nami, aby policzyć swoje „ataki świętości” czy zastanawiać się, na którym są już schodku do nieba.

Wierzymy, że chodzą teraz po niebieskich pastwiskach i dalej zastanawiają się na tym, czy oprócz kontemplacji Pana Boga można coś jeszcze wymyślić dla tych, z którymi byli na ziemi. To przecież takie normalne, ludzkie.

Możemy i my dołączyć do tego wielkiego tłumu błogosławionych, który św. Jan Apostoł zobaczył przed tronem i Barankiem, jeżeli jako wierzący będziemy na ziemi normalni.