Kardynał Christoph Schönborn o papieskiej adhortacji na temat rodziny.

Tygodnik Powszechny opublikował rozmowę z metropolitą Wiednia na temat papieskiej adhortacji „Amoris laetitia” (Radość miłości). Ogłoszony w kwietniu przez papieża Franciszka dokument podsumowuje zgromadzenia Synodu Biskupów poświęconych rodzinie, które odbyły się w Rzymie w 2014 i 2015 roku.

Austriacki dominikanin mówi, że papieska adhortacja:

Nie występuje przeciwko nauczaniu Kościoła

Adhortacja nie daje żadnych podstaw, by wątpić w nauczanie Kościoła. Żeby zapobiec jakimkolwiek błędnym interpretacjom, papież przypomina, że „Kościół w żadnym przypadku nie może wyrzec się proponowania pełnego ideału małżeństwa, planu Bożego w całej swej okazałości”.

Przejdź do strony Tygodnika Powszechnego

Ale stwierdza również, używając mocnych słów, że „byłoby czymś małostkowym zatrzymywanie się, by rozważać jedynie, czy działanie danej osoby odpowiada, czy też nie jakiemuś prawu czy normie ogólnej, bo to nie wystarcza, by rozeznać i zapewnić pełną wierność Bogu w konkretnym życiu ludzkiej istoty”. Nie powinniśmy być małostkowi…

Mówi świeżym językiem o seksualności

Seksualność ma niewiele wspólnego z abstrakcją. W głównych rozdziałach adhortacji, poświęconych wzrostowi miłości, papież Franciszek mówi w sposób świeży i realistyczny o namiętności, uczuciowości, erotyce, seksualności.

Erotyczny wymiar miłości, pragnienie, przyjemność dawana i przyjmowana… to właśnie elementy fenomenologii erotyzmu, którą adhortacja, przy pomocy wielu argumentów, scala z chrześcijańską wizją małżeństwa, bynajmniej nie redukowanego do roli reprodukcyjnej. Seksualne zjednoczenie małżonków jest przedstawione jako „droga wzrastania w życiu łaską”.

Nie dzieli  małżeństw na „regularne” i „nieregularne”

Mówiąc najprościej, papież nie przeciwstawia jednych małżeństw i rodzin, w których wszystko jest w porządku i funkcjonują dobrze, innym, które w porządku nie są. Mówi o rzeczywistości, która dotyczy wszystkich: jesteśmy viatores, jesteśmy w drodze. Wszyscy popełniamy grzechy i wszyscy potrzebujemy miłosierdzia.

W najbardziej prawidłowej sytuacji wezwanie do nawrócenia jest tak samo prawdziwe jak w sytuacji nieuregulowanej. Dopiero potem można mówić o grzechu, o upadku, o ranach zadanych rodzinie. Franciszek pisze często: „sytuacje nazywane nieregularnymi”.

I nie jest to relatywizm, wręcz przeciwnie – papież bardzo jasno mówi o rzeczywistości grzechu, nie zaprzecza, że są sytuacje „regularne” i „nieregularne”, ale idzie dalej, wychodzi poza tę perspektywę i wprowadza w życie Ewangelię: kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem.

Nie chodzi o to, by zestawiać na jednym poziomie wszystkie sytuacje bez żadnego rozróżnienia, ale by przekazać fundamentalne przesłanie: istnieje dużo ważniejsza kwestia niż to, czy coś jest regularne, czy nie. Ta kwestia brzmi: wszyscy jesteśmy żebrakami łaski.

Zachęca do duszpasterstwa pozytywnego

Ojciec Święty wzywa nas do samokrytyki duszpasterskiej i przy okazji wskazuje wielkie ideologiczne pokusy, jak sam powiedział: pelagiańskie, które mogą nas sprowadzić na manowce. Nie chodzi o to, by oskarżać, ale by przepowiadać i towarzyszyć, stymulować wzrost i pomagać dotrzeć w głąb.

Duszpasterstwo pozytywne to towarzyszenie na drodze wzrostu, zaczyn, dzięki któremu rośnie ciasto. Jest w nim radość ojca, który w trudnych sytuacjach zauważa nawet mały krok, jaki został zrobiony, być może za cenę wielkiego wysiłku – znacznie większego niż w przypadku innej osoby, której sytuacja rodzinna jest dużo bardziej korzystna. Taki jest sens „prawa stopniowości”, przywołanego przez Jana Pawła II, gdy twierdził, że człowiek zna, kocha i realizuje dobro moralne zgodnie z etapami swego wzrastania.

Odrzuca kierowanie się tylko rygoryzmem moralnym

Franciszek stwierdza, że w stosunku do tych, którzy znajdują się w sytuacji „nieregularnej”, duszpasterz nie może sprawdzać tylko, czy zachowana jest norma moralna, bo prawo moralne to nie kłody rzucane ludziom pod nogi. Niestety, czasami nawet w nauczaniu Kościoła trafiamy na małostkowość i zamknięte serca.

Dlatego Ojciec Święty wymaga „uzdrawiającego działania autokrytycznego” i zachęca nas wszystkich, bez różnicy, by przejść przez via caritatis z trzeźwym realizmem, który pozwoli urzeczywistnić się, krok po kroku, Ewangelii rodzin. Na tej drodze doktryna będzie stawać się naszym światłem stopniowo, w miarę jak my będziemy coraz bardziej zafascynowani osobą Jezusa.

Namawia, by każdy trudną sytuację rozeznać indywidualnie

Na płaszczyźnie praktyki, w stosunku do rodzin zranionych, w sytuacjach trudnych, możliwa jest – pisze Ojciec Święty – „nowa zachęta do odpowiedzialnego rozeznania osobistego i duszpasterskiego indywidualnych przypadków, które powinno uznać, że »ponieważ stopień odpowiedzialności nie jest równy w każdym przypadku«, to konsekwencje lub skutki danej normy niekoniecznie muszą być takie same”.

Dodaje bardzo wyraźnie i bez cienia dwuznaczności, że ma to miejsce także wtedy, „gdy chodzi o dyscyplinę sakramentalną, ponieważ po rozeznaniu można uznać, że w danej sytuacji nie ma poważnej winy”. Papież dodaje też, że „sumienie ludzkie powinno być lepiej włączone do praktyki Kościoła”, a zwłaszcza do rozmowy „z księdzem na forum wewnętrznym”.

Każe przemyśleć na nowo „obiektywne sytuacje grzechu”

Złożoność różnych sytuacji rodzinnych, która znacznie wykracza poza to, do czego nasze zachodnie społeczeństwa były przyzwyczajone jeszcze dziesięć lat temu, powoduje, że konieczne jest spojrzenie bardziej umiarkowane. Skłania nas do ponownego przemyślenia sytuacji, które dotąd uważaliśmy za „obiektywne sytuacje grzechu”. A to automatycznie oznacza odpowiednią ewolucję w rozumieniu i nauczaniu doktryny.