W Chrystusie Bóg pojednał świat z sobą, nam zaś przekazał słowo jednania.

Wideo na niedzielę:

 Ojciec Paweł Krupa i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»

Bóg nie jest groźny i nie jest surowy, ale wystawia nas czasem na próbę. Podobno święty Dominik, tak zaobserwowali jego bracia, leżąc w nocy krzyżem przed ołtarzem i płacząc, pytał Pana Boga: „Co będzie z grzesznikami?”. Nie modlił się za doskonałych, modlił się za słabych. I jestem pewny, że Bóg go wysłuchiwał.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy
 Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników,
spośród których ja jestem pierwszy

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Jak to jest być owcą?

 Michael J. Dodds OP

 Wj 32, 7-11. 13-14 • Ps 51 • 1 Tm 1, 12-17 • Łk 15, 1-32

Jakiś czas temu pewien znany filozof napisał artykuł zatytułowany: „Jak to jest być nietoperzem?”. Tekst zrobił zawrotną karierę – na ile to w ogóle możliwe w świecie filozofii.

Dzisiejsza Ewangelia stawia podobne pytanie: „Jak to jest być owcą?” – zwłaszcza jedną z dziewięćdziesięciu dziewięciu pozostawionych na pustyni. Jak to jest, gdy pasterz powraca pełen radości z odnalezienia jednej nierozgarniętej owcy, która się oddaliła od stada? Czy pozostałe owce reagują zwykłym „bee”? A może pełnym pogardy „phi”?

Opowieść o synu marnotrawnym każe nam zapytać o to, jak to jest być starszym bratem – służyć wiernie własnemu ojcu przez całe życie po to tylko, by zostać zignorowanym w chwili powrotu nędznego i gnuśnego rozrzutnika – młodszego brata. Ewangelia mówi, że reakcją na taki obrót spraw są gniew i izolacja.

I jeszcze pytanie o to, „jak to jest być młodszym bratem?” – całkowicie zanurzonym w wirze dogadzania sobie.

Na koniec warto zapytać o to, czym było dla obu braci odkrycie ojcowskiej miłości? Ciepłego pocałunku i przytulenia młodszego oraz pełnego troski zapewnienia starszego w słowach: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy”.

Myślę, że bardzo dobrze wiemy, jak to jest. Każdy z nas w różnych momentach swojego życia doświadczył bycia starszym i młodszym bratem. W Jezusie Chrystusie odkrywamy dar przebaczenia, ciepła i bycia przyjętym przez Ojca: „Proszę (…) aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś” (J 17, 20–23).

 

Wtedy zastanowił się i rzekł: Zabiorę się i pójdę do mego ojca
Wtedy zastanowił się i rzekł: „Zabiorę się i pójdę do mego ojca”

Kłopoty z procentami

Jarosław Głodek OP

Wj 32, 7-11. 13-14 • Ps 51 • 1 Tm 1, 12-17 • Łk 15, 1-32

Owca, drachma, ukochany syn. Różne straty i różne radości. Jedna ze stu owiec to zaledwie 1procent majątku, jedna zgubiona drachma z dziesięciu stanowi 10 proc. oszczędności. Straty bolesne, ale do przeżycia, no i radość z odzyskania zguby w każdym przypadku ogromna. Kiedy jednak traci się kogoś najbliższego, straty nie da się policzyć w procentach. Syn marnotrawny to nie 50 proc. synów. To CAŁE serce rozdarte na pół. A radość z odzyskanego dziecka to eksplozja radości.

Zrośnięte serce. Na sto procent. Wydaje się to zrozumiałe, chyba że jako drugi syn mam serce podzielone. I uważam, że radość z powodu powrotu marnotrawnego brata zabiera należną mi część radości. I że Ojciec nie powinien zużywać „moich” 50 proc. swojego serca na radość z powodu brata. Moje 50 proc. to tyle, na ile zasługuję i co mi się należy. Nie chcę ani mniej, ani… więcej. 50 proc. jest sprawiedliwe. W bardzo ciekawych badaniach psychologicznych ludziom dawano wybór: dostaniesz 300 zł podwyżki, a inni pracownicy 100 zł, albo dostaniesz 700 zł, a inni 1000 zł. 80 proc. uczestników wolało dostać 300 zł niż 700 zł! Dlaczego? Żeby, jak sądzę, nie czuć się gorszym od innych!

To, na co zasługuję, może być w miłości wrogiem tego, jak kocham. Zarówno bowiem serce, jak i łaska oraz miłość posługują się inną matematyką i innymi procentami. Zgodzić się w miłości na tyle, ile mi się należy, to znaczy zabić miłość, bo ona się nie należy. Ona jest albo jej nie ma, a gdy się ją rozdaje, to jest jej coraz więcej, kiedy zaś się jej nie rozdaje, to parszywieje.

Moją znajomą odwiedził ostatnio eks-mąż alkoholik. Po 10 latach nieobecności. Od wielu już lat nie pije, naprawia swoje życie, spłaca długi, ma dobrą pracę. Sylwetka zdrowa i zadbana, tryska inteligencją i humorem. I ta kobieta pyta: jak mam teraz dzieciom wytłumaczyć, że ten ojciec-potwór z moich opowieści, który przepił wszystko i przed którym musieliśmy uciekać do innego miasta, to ten sam miły pan, który ich właśnie odwiedził? Doprawdy, nawrócony grzesznik jest niewygodny, a czasem nie do zniesienia. Nie ironizuję: to naprawdę krzycząca niesprawiedliwość! Jednak może właśnie dlatego jest potrzebny, żeby pokochać swoje życie, żeby nie porównywać się z innymi, ale uwierzyć, że moje troski i kłopoty, i płacz, i nawet nie całkiem nieudane życie, mogą zajmować w sercu dobrego Ojca tyle samo miejsca, co życie innych. Dokładnie sto procent. Dla każdego.

 

Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud
Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud

Niewyobrażalne miłosierdzie

Patryk Zakrzewski OP

Wj 32, 7-11. 13-14 • Ps 51 • 1 Tm 1, 12-17 • Łk 15, 1-32

Po co Izraelitom był ten cielec? Czy chcieli porzucić swego Boga, który dokonał wielkich rzeczy w ich życiu? Chyba nie taki był ich zamiar. Składając pokłon cielcowi, mówili bowiem: „Izraelu, oto twój bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej”. Nie zapomnieli więc o swoim Bogu i o Jego cudach! Ich grzech polegał na czym innym – chcieli mieć boga na swoją miarę. Zdradzili zatem nieogarnionego Boga nie przez odejście do boga obcego, ale przez chęć sprowadzenia Go do swoich wyobrażeń o Nim.

Bardzo łatwo ulec poczuciu, że się poznało Boga. Jest to silna pokusa, która dotyka zwłaszcza ludzi wierzących. Chcemy być spokojni, że wiemy, jaki On jest i czego od nas oczekuje. Jest to pokusa, której ulegli faryzeusze. Znali oni Prawo i uważali za niedopuszczalne zadawanie się z celnikami i grzesznikami, czyli z ludźmi wykluczonymi ze wspólnoty religijnej. Przywiązanie do przepisów religijnych sprawiało, że nie potrafili otworzyć się na prawdę o tym, iż Bóg jest jak pasterz, który wyrusza na poszukiwanie zaginionej owcy. Pan Jezus, opowiadając tę przypowieść, nie mówi im jednak czegoś nowego. Przypomina jedynie to, co zostało już objawione w Starym Testamencie: „Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisku – wyrocznia Pana Boga. Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał. Będę pasł sprawiedliwie” (Ez 34, 15–16).

Bóg pragnie okazywać miłosierdzie grzesznikom, ale nie czeka, aż się opamiętają i nawrócą do Niego, tylko sam wychodzi, aby ich odnaleźć. Tak było ze św. Pawłem, który był przecież przekonany, że prześladując wyznawców Chrystusa, wypełnia wolę Boga. Pan jednak wyszedł mu na spotkanie, co więcej, wstrząsnął nim w drodze do Damaszku, pokazując, że Jego wola jest inna niż Paweł to sobie wyobrażał. Apostoł na samym sobie doświadczył siły Bożego miłosierdzia, które jego – „bluźniercę, prześladowcę i oszczercę” – przemieniło w gorliwego apostoła, dlatego też mógł z przekonaniem głosić: „Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy”.

Orędzie Bożego miłosierdzia tak dalece przekracza nasze wyobrażenia, że trudno nam w nie uwierzyć. Trudno nam przyjąć, że Bóg rzeczywiście z niepokojem szuka każdego grzesznika, aby wybaczyć mu jego niewierność. Jedyne, co musimy zrobić, to pozwolić się znaleźć. Dać się znaleźć to nic innego, jak ufać przede wszystkim Jego miłosierdziu, a nie naszym wyobrażeniom o Nim. Bo po co nam ten cielec?