Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca.
Wideo na niedzielę:
Ojciec Paweł Gużyński i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»
Uczta jest po to, żeby zrobić miejsce obok siebie innym i w pewnej skromności tego innego spotkać. I nie po to zwołuję ucztę, żeby mój prestiż wzrósł, ale dlatego, że ci, których zwołuję, są ważni. W żadnym wypadku ta Ewangelia nie mówi o pozbywaniu się słusznej pewności siebie, słusznego poczucia własnej wartości. To uniżanie się, o którym mówi Jezus, ma zupełnie inne znaczenie i inny sens, ale to bardzo symptomatyczne, że te słowa Jezusa odbieramy przez pryzmat różnych psychologicznych idei, jakimi nasze czasy są przepełnione.
Nagrania kazań na niedzielę:
Im większy jesteś, tym bardziej się uniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Nie taka sława
Nicanor Austriaco OP
Syr 3, 17-18. 20. 28-29 • Ps 68 • Hbr 12, 18-19. 22-24a • Łk 14, 1. 7-14
W dzisiejszych czasach każdy może być sławny i zarabiać miliony. Na przykład niejaki Felix Kjellberg, 26-letni Szwed, zarabia ponad 12 milionów dolarów rocznie za prowadzenie profilu na YouTubie – nagrania jego komentarzy, które wygłasza podczas gry na komputerze, obserwuje 40 milionów użytkowników. Ze względu na dużą liczbę widzów autor otrzymuje pieniądze w zamian za wyświetlanie reklam. Nie dziwmy się więc, że tak wiele osób marzy o sławie.
W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi do swoich uczniów o pragnieniu chwały. Według św. Tomasza z Akwinu chwała jest dobrem, które widzą wszyscy. Dobre jest szukanie chwały, gdyż sam Jezus nakazał swoim uczniom, aby ich światło świeciło przed ludźmi (por. Mt 5, 16). Ale jak naucza dziś Pan w przypowieści, nasze pragnienie chwały nie powinno być szukaniem siebie. Mamy wystrzegać się najgodniejszych miejsc, a wybierać te, które są najniższe, aby to Bóg wskazał nam godniejsze.
Tylko jak mamy równocześnie pragnąć najniższych miejsc i zdobywać dobrą sławę? Jezus wyjaśnia gospodarzowi, który Go zaprosił, że będzie to możliwe, jeśli się zbliżymy nie do bogatych i wpływowych osób, ale kiedy będziemy przebywali z ubogimi, chromymi i niewidomymi. Służąc tym, którzy nie mogą nam odpłacić, wyzwalamy się z wszechobecnej pokusy, aby być dobrym jedynie po to, by dbać o siebie i swoje interesy.
Tylko Bóg czyni ludzi, którzy Mu ufają, wielkimi. Tylko On jest dawcą chwały i naszego wywyższenia. Tylko On „strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych” (Łk 1, 52).
Deszcz obfity zesłałeś, Boże, Ty orzeźwiłeś swe znękane dziedzictwo
Nikt czyli ktoś
Krzysztof Pałys OP
Syr 3, 17-18. 20. 28-29 • Ps 68 • Hbr 12, 18-19. 22-24a • Łk 14, 1. 7-14
W latach 80. pojawiła się reklama walkmanów, której slogan brzmiał: „Załóż słuchawki, żeby nie przeszkadzać innym”. Sądzę, że gdyby hasło wymyślano dzisiaj, brzmiałoby odwrotnie: „Załóż słuchawki, żeby inni tobie nie przeszkadzali”. To charakterystyczne dla kultury, która w centrum stawia samorealizację. Mam prawo do, ma być po mojemu, w każdej dyskusji chcę zająć stanowisko, mieć ostatnie słowo. Inni mają się dostosować, Bóg także. „Jedynej śmierci, jakiej należy pragnąć, to śmierć własnego »ja«, śmierć egoizmu, starego człowieka” – twierdził mój dominikański mistrz o. Joachim Badeni. Od wieków tradycja chrześcijańskich mnichów kładzie nacisk na wolność w Bogu, którą się osiąga przez uwolnienie się z egoizmu, samolubnych żądań, pragnienia dominowania nad innymi. W takiej postawie „zajmowania ostatnich miejsc” tkwi przekonanie, że jeśli człowiek wyrzeknie się swojej własnej woli, będzie prowadzony bezpośrednio przez Boga i Bóg będzie poruszał nim we wszystkim. Człowiek wówczas zapomina o sobie, ale nie po to, żeby siebie zniszczyć, ale by zyskać. To jeden z ewangelicznych paradoksów.
Kolejna propozycja Jezusa wydaje się również niezrozumiała. Do szczęścia ma prowadzić taki rodzaj posługi, w której nie możemy liczyć na ludzką wdzięczność. Za taką postawę ma być największa nagroda. Najpiękniejsza jest taka służba, która nie zobowiązuje do odpłaty i o której wie tylko Bóg. Szczytem chrześcijańskiej służby jest przecież umrzeć za tych, którzy nas zabijają. Choćby wówczas, gdy ranią słowa bliskiej osoby, a ty to cierpienie ofiarowujesz za nią. Taką służbę można znaleźć, znosząc kogoś przykrego i nie odpłacając mu nienawiścią (pielęgnowana najpierw zabije nas samych), lecz modlitwą.
Oznaką prawdziwego nawrócenia jest radość z małości. Święci doskonale znali te Boże upodobania, dlatego tak bardzo chcieli być przy Nim, że nawet za cenę wzgardy usiłowali zdobyć Jego zmiłowanie. Pragnienie nieposzanowania przez innych to wyraz pokory. Prawdziwa wolność jest bowiem niezależna od ludzkich opinii, ziemskich sukcesów czy niepowodzeń. Dla Niego „nikt” oznacza „ktoś”, „ostatni” staje się „pierwszy”, a „nic nie warty” oznacza „najwartościowszy”. Jeśli więc czujesz się niezauważony i wzgardzony, a ludzkie słowa ranią jak okaleczenia nożem, to właśnie wówczas masz największe prawo do Jezusowych ramion. Jesteś bardzo ważny, ponieważ najważniejsi są dla Boga ci, którzy dla świata są nieważni.
Odpłatę otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych
Uczta pokory
Jarosław Krawiec OP
Syr 3, 17-18. 20. 28-29 • Ps 68 • Hbr 12, 18-19. 22-24a • Łk 14, 1. 7-14
Na ucztę nie zaprasza się byle kogo! Mają tam wstęp osoby znaczniejsze, bliskie gospodarzowi, grono zaufanych przyjaciół. Tymczasem w dzisiejszej Ewangelii słyszymy zgoła coś innego. Mamy zasiąść do stołu z tymi, którzy do tego grona nie należą – z ubogimi i ułomnymi. Co to za przyjęcie? Kim jest gospodarz? Tą ucztą jest Kościół, a stołem – Eucharystia. Na rozstajne drogi wychodzi sam Chrystus, by zaprosić odrzuconych, pogardzanych i głodnych. Zadając sobie pytanie o to, kim są owi ubodzy, ułomni, chromi i niewidomi, najczęściej myślę o innych ludziach, zwykle uzależnionych, zniszczonych przez życie, bezdomnych. Wielokrotnie, wracając w nocy z podróży, mijałem takich ludzi śpiących na krakowskim dworcu. Czy to naprawdę o nich chodzi? Przede wszystkim ja sam jestem tym człowiekiem, którego Chrystus zaprasza na swoją ucztę. Stał się jednym z nas, abyśmy wszyscy mogli do Niego przyjść. Ubogi woła ubogich, pogardzany – tych, którzy są odtrąceni, cierpiący wyciąga na krzyżu ramiona w stronę grzesznika, dlatego w Kościele jest miejsce dla każdego, kto w to uwierzy.
Potrzeba jednak dwóch rzeczy, by przyjąć Jego zaproszenie: pokory i miłości. Sam Jezus Chrystus stawia przed nami bardzo często przykład swej pokory. Św. Łukasz opisał ziemskie życie Jezusa jako drogę do Jerozolimy. W tej wędrówce idzie On jako cichy i pokorny wysłannik Ojca, uzdrawiając chorych, wskrzeszając umarłych, niosąc pociechę strapionym. „Weźcie Moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie” (Mt 11,29). To jedyna droga, by pozwolić Bogu w nas działać, by otworzyć się na Jego łaskę i żyć z Nim w przyjaźni. Poucza nas o tym Księga Syracydesa: „O ile wielki jesteś, o tyle się uniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana”. Jeden z Ojców Pustyni mawiał, że doskonałość polega na tym, by oddawać pierwszeństwo innym. Bóg nie żąda jednak od nikogo, by odzierał się ze swej godności, by poniżał się przed Tym, który dał mu życie. To nie jest pokora. Nie jest nią także fałszywa skromność, bycie pokornym na pokaz, by zdobyć uznanie w oczach innych. Bóg pragnie, byśmy byli wolni od samych siebie, od własnych zniewoleń, pychy, która przytłacza i nie pozwala dostrzec świata dookoła, abyśmy nie stawiali barier Jego miłości. Pokora wyzwala wolność człowieka od lęku przed wielkimi zadaniami i tym, co nieoczekiwane.
Na ucztę Chrystus nie zaprasza byle kogo! Trwając w Kościele, jesteśmy tymi, o których czytamy w Liście do Hebrajczyków: przystąpiliśmy wszak do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, niebieskiego Jeruzalem.