Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

Wideo na niedzielę:

 Ojciec Robert Głubisz i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»

To nie jest tak, że mamy chrzest, mamy inne sakramenty, jesteśmy aż tak gorliwi, że w niedzielę idziemy do kościoła i to jest naszą wejściówką do Królestwa Niebieskiego. To może nie wystarczyć, bo to wszystko czasami jest tylko na zewnątrz, a nie w sercu. Chyba nikt z nas nie chciałby się spotkać z tym stwierdzeniem Jezusa: „Nie znam cię”. O człowieku świadczą czyny, nie słowa. Chrystus chce nam powiedzieć, że nie wystarczy zadeklarować, że się Go zna. Trzeba to potwierdzić swoimi czynami, trzeba to potwierdzić swoim życiem.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Przybędę, by zebrać wszystkie narody i języki
 Przybędę, by zebrać wszystkie narody i języki

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Walka o życie

Björn Engdahl OP

 Iz 66, 18-21 • Ps 117 • Hbr 12, 5-7. 11-13 • Łk 13, 22-30

Jawnogrzesznica, która przychodzi do domu pobożnego człowieka i nie jest tam przyjęta. Syn, który opuszcza dom ojca, aby żyć według swoich własnych planów, a potem wraca i prosi o przebaczenie. Celnik, który nieuczciwie się bogaci. To bohaterowie Ewangelii św. Łukasza – ludzie, którzy w pewnym momencie odkryli, że mają już dość wybielania prawdy o sobie.

Bycie uczciwym wobec siebie i bliźnich nie jest wcale proste, czasami może być nawet bardzo bolesne. To droga nieustannego zmagania się z samym sobą o to, by być prawdziwym w przeżywaniu swojego życia przed Bogiem. Przedstawianiu Mu swojego życia takiego, jakie ono jest, bez upiększeń.

O takiej właśnie postawie pisze św. Łukasz, używając obrazu przeciskania się przez ciasną bramę. Podkreśla, że ci, którzy się na to zdecydowali, są w szczególny sposób traktowani przez Jezusa. W Ewangelii św. Łukasza Jezus zwraca się właśnie do tych, którzy choć pozbawieni byli nadziei i pochłonięci bez reszty przez codzienne życie, zdecydowali się na odważny krok w kierunku zaufania Bogu i ostatecznie doświadczyli mocy Jego uzdrowienia.

Pamiętam, jak pewnego dnia podczas Mszy św. mała dziewczynka stanęła na środku kościoła i zwracając się do ludzi, krzyknęła: „Chcę zobaczyć Jezusa!”. I chociaż my, ludzie z Północy, nie lubimy publicznej ekspresji, miałem wrażenie, że wszyscy zgromadzeni w kościele za chwilę wykrzyczą te same słowa…

Bardzo chcemy zobaczyć Jezusa, doświadczyć Jego spojrzenia, które dotknie naszych zimnych serc, doda nam sił do walki o szczerość. W końcu to On jest tym, który gładzi wszelki grzech marnotrawnych synów i na nowo wprowadza nas do domu w ramiona Ojca.

 

Proste ślady czyńcie nogami, aby kto chromy, nie zbłądził, ale był raczej uzdrowiony
Proste ślady czyńcie nogami,
aby kto chromy, nie zbłądził, ale był raczej uzdrowiony

Ewangeliczna chłosta

Maciej Roszkowski OP

Iz 66, 18-21 • Ps 117 • Hbr 12, 5-7. 11-13 • Łk 13, 22-30

„Bo tego Pan miłuje, kogo karze, chłoszcze każdego, którego za syna przyjmuje. (…) Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił?”

Pewna Szwajcarka, znająca dość dobrze nasz kraj, zapytana o fundamentalną różnicę między Kościołem polskim a szwajcarskim odrzekła, że w Polsce wierni podlizują się księżom, a w Szwajcarii księża wiernym. Wydaje mi się, że ta odpowiedź, jakkolwiek żartobliwa, zawiera w sobie nieco prawdy.

Podlizywanie się jest niskie i niewłaściwie – to banał, o którym nie ma potrzeby pisać. Jednak wbrew spontanicznej reakcji, w myśl której schlebianie księżom to poważny problem eklezjalny, a księżowskie schlebianie wiernym to całkiem mądra postawa „zabiegania” o Bożą trzódkę, paradoksalnie to drugie wydaje się znacznie bardziej szkodliwe.

Stroną poszkodowaną jest zawsze adresat umizgów, a nie umizgujący się. Ofiarą wersji polskiej są więc zadufani księża, którym często brak krytycznej oceny siebie i swoich jakże doskonałych pomysłów. Jest to oczywiście pożałowania godne i – jak się mogę domyślać – bardzo niekiedy irytujące dla wiernych. Jednak jeszcze bardziej poważna wydaje się sytuacja odwrotna, w której księżom tak bardzo zależy na względach wiernych, że nie starcza im odwagi, by mówić rzeczy niepopularne lub też by piętnować ich postępowanie nawet wtedy, kiedy jest ku temu podstawa. Produktem tego wariantu bowiem są wierni pozbawieni ocalającej niekiedy „chłosty” płynącej z Ewangelii. I niezależnie od tego, jak miło byłoby im słyszeć w każdą niedzielę, że są świetni, a ich wybory – nawet jeśli niezgodne z nauką Kościoła – to jednak piękniedramatyczne – ponoszą oni właśnie z tego tytułu znaczną szkodę.

Dlatego też bardzo należy się strzec sytuacji, w której w imię swojej osobistej chwilowej popularności lub w imię źle pojętego interesu Kościoła kapłani przestaną naśladować Tego, który chłoszcze i karci, bo bardzo ukochał.

 

Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi
Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi

Bóg kocha wszystkich

Dawid Kusz OP

Iz 66, 18-21 • Ps 117 • Hbr 12, 5-7. 11-13 • Łk 13, 22-30

Prorok Izajasz rysuje przed naszymi oczami wizję powrotu wszystkich ludów do Pana. Grzech pychy pod wieżą Babel stał się niegdyś powodem rozproszenia, podziału, teraz zaś Pan przez usta Izajasza obiecuje, że na nowo zgromadzi wszystkie ludy na „Świętej Górze w Jerozolimie”, a między narodami nastaną pokój i harmonia. Dobrze pamiętać o tych słowach Proroka, szczególnie w dobie coraz silniejszych podziałów i narastającego konfliktu między kulturą Zachodu a światem muzułmańskim. Głoszenie chwały Pana wśród licznych narodów powinno dokonywać się drogą pokojową. Ileż to razy w historii zapominano o tym; porządek miłości często był zastępowany przez miecz.

Pan Bóg kocha wszystkich ludzi. Jakże Ten, który stworzył człowieka z miłości, miałby teraz odmawiać mu możliwości powrotu do Siebie? Jak Ojciec mógłby odwrócić się od swoich dzieci? Zbawienie, radość przebywania z Bogiem, nie jest przywilejem wybrańców, jak głoszą różne ideologie. Pan Bóg z miłości do ludzi posłał swojego Syna, aby dokonał dzieła odkupienia. Następnie Syn w dniu Pięćdziesiątnicy posłał swojego Ducha apostołom, by Ewangelia była głoszona wszystkim narodom aż po krańce ziemi. W Bożym planie powrotu wszystkich do domu Ojca szczególną rolę do odegrania mają chrześcijanie. W momencie chrztu weszli oni na ścieżkę Jezusa Chrystusa i dana jest im pełnia objawienia. Tak jak apostołowie, są posłani, by głosić prawdę o tym, że „nie ma w nikim innym zbawienia dla ludzi”, tylko w Jezusie Chrystusie.

Chrześcijanin ma do spełnienia zadanie, które zapowiedział Izajasz: „Oni ogłoszą chwałę moją wśród narodów. Z wszelkich narodów przyprowadzą w ofierze dla Pana wszystkich waszych braci, na koniach, na wozach, w lektykach, na mułach i na dromaderach, na moją Świętą Górę w Jerozolimie, mówi Pan”. Jednakże każdemu z nas grozi niebezpieczeństwo, o którym mówi Ewangelia: gorliwość może zamienić się w rutynę, autentyczna pobożność w zewnętrzne praktyki religijne. Dlatego potrzeba ciągłego zachwytu nad osobą Jezusa, ciągłego odnawiania się w Duchu Świętym – wtedy tylko będziemy świadkami zdolnymi pociągnąć innych za Jezusem.

Wciąż jeszcze tylko nieliczni na tym świecie znają Jezusa. Sprawiać, by nieliczni stawali się coraz liczniejsi – oto zadanie chrześcijanina.