Moje owce słuchają mego głosu, Ja znam je, a one idą za Mną.
Wideo na niedzielę:
Ojciec Janusz Chwast i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»
W wierze nie można się schować za tradycją, nie można się schować za opinią ludzi, za historią, za spuścizną kulturową. Jeżeli chcemy być uczniami Pana Jezusa i być z Nim w głębokiej relacji, potrzebne jest nasze osobiste zaangażowanie. „A wy – za kogo Mnie uważacie?” To jest bardzo ważne pytanie, od odpowiedzi na nie zależy jakość naszego życia. Czy problem naszej wiary nie wiąże się z tym, że mamy wykrzywiony obraz Pana Jezusa?
Nagrania kazań na niedzielę:
W owym dniu wytryśnie źródło na obmycie grzechu i zmazy
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Bóg na naszą miarę
Ignatius Rofandi Tjahja OP
Za 12, 10-11 • Ps 63 • Ga 3, 26-29 • Łk 9, 18-24
W każdym kraju tuż przed wyborami sonduje się obywateli pod kątem tego, jakich zmian oczekują i na kogo w związku z tym będą głosowali. W ten sposób powstają przedwyborcze rankingi, dzięki którym przewiduje się wyniki wyborów. Pytania Jezusa, które można by potraktować jako przedwyborczy sondaż, w rzeczywistości kierują nas w nieco inną stronę.
„Za kogo uważają Mnie tłumy?”, „A wy, za kogo Mnie uważacie?” – słyszą apostołowie. Jezus nie pyta ich publicznie, nie wystawia ich na próbę, ale zadaje im to pytanie podczas osobistej modlitwy.
Pytania Jezusa padły dawno temu, jednak czytając dziś Ewangelię, możemy je usłyszeć jako skierowane do nas. Za kogo Mnie uważasz? Dlaczego Mnie słuchasz? Kim jestem dla ciebie: wspaniałym nauczycielem, wybitnym mówcą, kimś, kogo warto wysłuchać?
Jezus nie jest dla apostołów Mesjaszem, którego mogli się spodziewać. Nie miał zastępu wojsk ani politycznych ambicji. Choć w apostołach to oczekiwanie było bardzo mocno zakorzenione, chcieli innego Mesjasza. Tymczasem Jezus opowiada o niewoli, jaką jest grzech, i o nadchodzącym Królestwie miłosiernego Boga. Wiele własnych małości i ambicji musieli pokonać apostołowie, zanim dojrzeli do uświadomienia sobie, do czego wzywa ich Chrystus. Jaką misję powierza im Bóg i do jakiej relacji ich zaprasza.
My także mamy przed sobą drogę odzierania się ze światowych ambicji. Żeby zobaczyć w naszym Panu Boga, który nie jest uszyty na naszą miarę, który przekracza nasze oczekiwania. Mesjasza Bożego, który jest zdolny cierpieć zamiast mnie.
Jeżeli należycie do Chrystusa, jesteście dziedzicami zgodnie z obietnicą
Krzyż stoi – świat się kręci
Krzysztof Popławski OP
Za 12, 10-11 • Ps 63 • Ga 3, 26-29 • Łk 9, 18-24
Na freskach w klasztorze San Marco we Florencji nasz dominikański malarz Fra Angelico przedstawił św. Dominika, który klęcząc na Kalwarii, płacze i obejmuje krzyż lub siedzi u jego stóp z otwartą Ewangelią na kolanach. Obrazy te powracają do mnie, gdy czytam zapowiedź proroka Zachariasza: „Będą patrzeć na tego, którego przebili, i boleć będą nad nim, jak się boleje nad jedynakiem, i płakać będą nad nim, jak się płacze nad pierworodnym” (Za 12, 10). Dominik, który miał szczególny dar łez jako znaku współodczuwania i pobożności, uczestniczył przez swoją modlitwę i rozmyślanie w nieszczęściu grzesznego człowieka i w męce Jezusa.
W kościołach kartuzów, znanych nam choćby z filmu Wielka cisza, umieszczano dewizę tego zakonu: STAT CRUX DUM VOLVITUR ORBIS (Krzyż stoi, chociaż kręci się świat). Krzyż jest pierwszym i centralnym symbolem naszej wiary. Stoi pośrodku wszystkiego, przede wszystkim pośrodku naszego życia. Krzyż stoi, chociaż kręci się świat! Krzyż ten został postawiony również w naszych sercach jako znak łaski i przypomnienie, że za nas Jezus został wydany. Każdy z nas jest wart miłości Jezusa, ponieważ On za każdego z nas umarł.
Św. Augustyn pisał: Męka Chrystusa ma moc kształtowania całego naszego życia! Odsłanianie znaczenia krzyża w naszym życiu to dojrzewanie w wierze, nadziei i miłości. W tym trzeba szukać źródeł słów wzywających do tego, byśmy wzięli swój krzyż i naśladowali Jezusa.
Duchowość chrześcijańska wzięła się właśnie z doświadczenia krzyża i zmartwychwstania. Jedną z najważniejszych rzeczy dla każdego chrześcijanina jest próba odkrycia, także dzięki liturgii, jak te momenty są obecne w moim życiu. Można to spróbować określić bardzo prosto: jako odkrywanie nadziei. W logice krzyża i zmartwychwstania zrozumiałe są słowa o stracie, która pozwala zachować życie, i o lęku zatrzymania życia, które tak naprawdę się traci (por. Łk 9, 24-25).
Odwagę do podejmowania krzyża i tracenia życia dają sakramenty. Modlimy się w jednej z prefacji „z jego przebitego boku wypłynęła krew i woda, i tam wzięły początek sakramenty Kościoła”. Krzyż jest źródłem sakramentów, bez których nasze życie wiarą jest niepełne i obumiera. Św. Paweł przypomina nam: „zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa” (Ga 3, 27). Spożywając Ciało i Krew, uczestniczymy w krzyżu i zmartwychwstaniu, otrzymując ciągle łaskę nowego życia.
Kto chce zachować swoje życie, straci je
Przerwana modlitwa
Tomasz Grabowski OP
Za 12, 10-11 • Ps 63 • Ga 3, 26-29 • Łk 9, 18-24
Ewangelia należy do ksiąg spisanych stylem tyle lakonicznym, ile precyzyjnym, dlatego trzeba zwrócić uwagę na szczegóły.
„Gdy Jezus się modlił, zapytał swoich uczniów”. Nie zdarzyło się nigdy, by sprawy błahe przerywały modlitwę Chrystusa. Jeśli coś Go odrywa od przebywania z Ojcem, to są to kwestie najistotniejsze. „Za kogo Mnie uważają?”. Oto początek rozmowy, która odsłoni przed nami serce Jezusa. „A wy za kogo Mnie uważacie. Milczcie o tym, że Jestem, kim Jestem”. Czy to nie zdumiewające? Brakuje pochwały dla Piotra, który trafił w sedno, rozpoznał posłannictwo Syna Bożego. Nie ma mowy o tryumfie, zwycięstwie, królestwie. „Syn Człowieczy będzie cierpiał”. Skąd ta konfrontacja: Mesjasz – krzyż?
„Gdy Jezus się modlił”. Rzeczy najważniejsze dzieją się w atmosferze przesyconej modlitwą Chrystusa. Także tutaj mamy do czynienia z objawieniem się Pana swoim uczniom. Cały ten passus mówi o tym, kim Jezus jest w głębi swojego jestestwa. Gdy się modlił, wiedział, dlaczego przyszedł. Gdy się modlił, wiedział, dokąd zmierza. Przyszedł, ponieważ był posłuszny Ojcu. Jako Jeden z Trójcy zgodził się uniżyć po kres Boskiej godności i stał się człowiekiem. Jako człowiek przyjął drogę pokornego umniejszenia. Oto tajemnica warta przerwania modlitwy. Uniżenie Syna znajduje wyraz w słowach pełnych niecierpliwości oraz pewnego lęku, przestrachu: „nikomu tego nie powtarzajcie”. Jakby onieśmieliła Go perspektywa, że ludzie się dowiedzą, kim jest naprawdę. Jakby za wszelką cenę chciał zasłonić siebie przed uczniami. Niech myślą o krzyżu, niech nie zaprzątają sobie uwagi obrazem Mesjasza. „Przyszedłem pełnić wolę Twoją, mój Boże”. Niech nie patrzą na Mnie, niech nie powstanie w ich głowach myśl, by Mnie czcić. Niech nie próbują zawrócić Mnie z drogi uniżenia.
„Jeśli kto chce iść za Mną, niech weźmie krzyż swój i Mnie naśladuje”. Znamy te wielkie słowa. Po co je powtarzać? Bo zbyt pobieżnie je odczytujemy. Nie zapominajmy, że Chrystus wypowiedział je wówczas, gdy przerwał modlitwę. Nie chodzi o niejedzenie cukierków w Wielkim Poście. Jezus mówi, jak możemy stać się do Niego podobni, jak uniżyć się na Jego wzór. Jak upodobnić się do Mesjasza, by już „nie było Żyda ani Greka, niewolnika i wolnego, lecz byśmy byli kimś jednym w Chrystusie”. Zaprzeć się samego siebie do głębi, jak Syn wyrzekł się boskości, jak Ojciec oddał Syna, jak Chrystus przerwał modlitwę, by zapytać: „za kogo Mnie uważacie?”.