Bóg pierwszy nas umiłował i posłał swojego Syna jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Nikt nie osiągnie usprawiedliwienia dzięki uczynkom wymaganym przez Prawo
 Nikt nie osiągnie usprawiedliwienia dzięki uczynkom wymaganym przez Prawo

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Ktoś inny

 Juan José de León Lastra OP

 2 Sm 12, 1. 7b-10. 13 • Ps 32 • Ga 2, 16. 19-21 • Łk 7, 36 – 8, 3

Dzisiejsze czytania mówią o miłości i grzechu. Miłość, jak czytamy w Pierwszym Liście św. Jana, rodzi się w Bogu, grzech natomiast jest sprawą ludzką. Każdy grzech obraża Boga i oddala od Niego. Rani nie tylko tego, komu wyrządzamy krzywdę, ale przede wszystkim rani nas samych. Bóg nie pozwala jednak na to, aby grzech opanował nas do końca, bo choć należymy do grzechu, jeszcze bardziej należymy do Boga i Jego planu zbawienia nas przez miłość.

Grzeszna kobieta z dzisiejszej Ewangelii wyznała miłość do Jezusa, okazując Mu szacunek. Jak bardzo jej zachowanie kontrastuje z chłodną postawą faryzeusza. „Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje”. Prawdziwa miłość przebacza, a doświadczenie przebaczenia uzdalnia nas do jeszcze większej miłości. Miłość daje przebaczenie, a poczucie odpuszczenia grzechów sprawia, że doświadczamy tego, że Bóg nas kocha miłością niezwykłą. Miłość i przebaczenie idą w parze i pochodzą od samego Stwórcy.

Grzech boli. Cierpimy z powodu grzechu, bo grzech sprzeciwia się miłości. To, że uznajemy się za grzeszników, odróżnia nas od tych, którzy nie są chrześcijanami. Jako grzesznicy możemy w pokorze zbliżać się z miłością do Jezusa. Zobaczmy, w jaki sposób Jezus rozmawia z faryzeuszem Szymonem: chce go zaciekawić, zaintrygować, żeby wyszedł ze swojego ciasnego patrzenia na Boga i ludzi. Jakby chciał mu dać lekarstwo i ukazać siebie nie tylko jako jakiegoś filozofa i mędrca, ale kogoś zupełnie innego…

 

Ty jesteś moją ucieczką, wyrwiesz mnie z ucisku
Ty jesteś moją ucieczką, wyrwiesz mnie z ucisku

Pochwała namiętności

Paweł Kozacki OP

2 Sm 12, 1. 7b-10. 13 • Ps 32 • Ga 2, 16. 19-21 • Łk 7, 36 – 8, 3

Czytając o jawnogrzesznicy, która w domu faryzeusza Szymona łzami umyła nogi Jezusa i włosami je wytarła, stwierdziłem, że brawurowa fantazja bardziej przybliża do Boga niż schludne uporządkowanie. Jezus jednoznacznie zaakceptował egzaltację kobiety, a zdystansował się wobec uprzejmości mężczyzny. Słowa Mistrza wskazują, że tym, co najbardziej różni obie postaci, nie jest liczba i ciężar grzechów, nie jest nawet sposób ugoszczenia Jezusa, ale motywy, którymi kierują się w swoim postępowaniu: gorąca miłość staje naprzeciw chłodnej doskonałości.

„Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego”. Dlaczego? Bo „łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”. Bogactwo nie musi wcale mieć formy pieniędzy i innych dóbr tego świata. Bogatemu w dobre mniemanie o sobie i zaszczyty ze strony ludzi wcale nie jest łatwiej. Tymczasem rozpustnicy i złodzieje, prostytutki i bandyci wiedzą, ile warte są ich czyny, ale potrafią ogniście pożądać pieniędzy, seksu, władzy… Jeśli jawnogrzesznica pragnie wyzwolenia z grzechu, tęskni za wolnością całą sobą, bez miary, bez zwracania uwagi na to, co pomyślą inni. Grzeczny, przystrzyżony jak angielski trawnik faryzeusz nawet nie podejrzewa, że ma tyle energii, iż mógłby powiedzieć drzewu, by się wyrwało z korzeniami i rzuciło w morze. Gdyby opisana przez Łukasza kobieta nie była bezczelna, nie weszłaby do domu Szymona. Gdyby poprawnie kalkulowała szanse na odpuszczenie grzechów, wiedziałaby, że nie powinna dostąpić miłosierdzia. Gdyby kierowała się etykietą i dobrym smakiem, nie zrobiłaby przedstawienia na oczach zgromadzonych wokół Jezusa biesiadników. I w ten sposób straciłaby szansę na nowe życie, ugrzęzłaby w dotychczasowym upodleniu, do końca życia opłakiwałaby okazję, która przeszła jej koło nosa.

„Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust”. Co z tego wynika? „Królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je”, a nie rachityczne mimozy, które z wyższością patrzą na bujną wegetację dzikich roślin. Gleba, na której nie rośnie kąkol, która nie rodzi nawet chwastów, najprawdopodobniej okaże się niezdolna, by wydać plon, nawet jeśli zasieje się na niej ziarna wybornej pszenicy. Nie wyda winogron, choćby posadzić na niej szlachetne szczepy winorośli.

 

Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała
Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała

Odwrócona perspektywa

Dominik Ornawka OP

2 Sm 12, 1. 7b-10. 13 • Ps 32 • Ga 2, 16. 19-21 • Łk 7, 36 – 8, 3

Tyle razy słyszałem i słyszę z ust tych, którym przepowiadano Jezusa Chrystusa i którzy przejęli się Nim: „próbuję przebaczyć, ale nic mi z tego nie wychodzi”, „chcę nie osądzać, a widzę w moim życiu coraz więcej osądzania”, „pragnę czystości, a wchodzę w grzech z coraz większą łatwością” itd. Im usilniej chcą odrzucić grzech, tym boleśniej doświadczają, jak wielką ma nad nimi władzę. Zły duch głosi swoją niezmienną katechezę: „nie potrafisz”, „nie uda ci się”, pojawia się zniechęcenie, utrata nadziei, Ewangelia staje się nieludzkim prawem, a Jezus tyranem wymagającym rzeczy niemożliwych.

To skutek moralizmu głęboko przenikającego każdego z nas, z którego trudno nam się wyzwolić i który zabija w nas nadzieję, że coś może się w naszym życiu zmienić. Tego rodzaju postawa jest postawą zamkniętą, egocentryczną, głuchą na głos Obietnicy, postawą samowystarczalności, w której Bóg nie ma już nic do zrobienia. Moralizm mówi: „chcę, więc mogę”, „(ja) chcę się zmienić”. I to jest początek walki skazanej na przegraną, ponieważ zerwanie z myśleniem świata, gruntowne zewangelizowanie swojego umysłu i przejście w egzystencję nowego człowieka, nowego stworzenia na sposób Chrystusa nie jest rezultatem ludzkich wysiłków.

Dzisiejsze słowo odwraca tę perspektywę. W pierwszym czytaniu Bóg mówi: „Ja! uwolniłem cię”, „Ja! dałem ci”, „Ja! oddałem ci”. W drugim słyszymy: „już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”. W Ewangelii kobieta przychodzi ze swoim grzechem i nie legitymuje się żadnymi sukcesami, odsłania się w całości swego upadku, nic nie ukrywa, cała wydana na sąd człowieka i Boga, ujawnia swoją bezradność, jakby mówiła: „próbowałam i mi nie wyszło, ale wierzę, że Ty masz moc mnie z tego upadku wyzwolić”. Jest otwarta na pomoc, wszystko, co do tej pory słyszała z ust Chrystusa, było dla niej słowem miłości, słowem Dobrej Nowiny, że jej problem może być przez Niego rozwiązany. Nie zawiodła się. Jezus mówi: „Twoja wiara Cię ocaliła, idź w pokoju”. Ocalenie przychodzi przez wiarę. Jest ona powierzeniem życia Chrystusowi tak, by On przez swojego Ducha mógł w nim działać.

Jezus przynosi Dobrą Nowinę, a brzmi ona dzisiaj dla nas: „Ja dam ci Ducha przebaczenia, Ja dam ci miłość do twojego wroga, sprawię, że nie będziesz już nikogo osądzał, zachowasz czystość ciała i serca”.