Błogosławiona Imelda Lambertini – patronka dzieci pierwszokomunijnych
Jest w opowieści o Imeldzie i coś z dramatów Szekspira, i coś z bajek braci Grimm. A przede wszystkim – ale to rzecz oczywista – sporo z Ewangelii.
Angielskiego dramatopisarza z pewnością zachwyciłby wątek pragnienia i tęsknoty, równie intensywnych, co czystych, które pokonują wszelkie przeszkody. Niemieccy bajkopisarze z sympatią powitaliby motyw upartych i, kto wie, może nieco zazdrosnych starszych sióstr (i to całego konwentu!).
A ewangelia? Tu już jedno zdanie nie wystarczy.
Dziecięca miłość
Cała rzecz działa się w Bolonii i okolicach na początku XIV wieku. Panna Lambertini była dzieckiem księcia Egano z drugiego małżeństwa. Jej matka głęboko i szczerze żyła Eucharystią i przekazała tę miłość swojej córeczce. Ta już jako pięciolatka chciała wstąpić do klasztoru, by móc jak najszybciej przyjmować komunię świętą. Roztropni rodzice odczekali, aż ukończyła dziesięć lat i wtedy wysłali ją do mniszek dominikańskich.
Wymagania formacji i życia zakonnego przyjmowała z prostotą i gorliwością nastolatki. Mimo to, siostry oraz celebransi nie zgadzali się, by przystępowała do komunii. Zgodnie z przyjętymi wówczas zwyczajami, była na to za młoda. Najwyraźniej jednak Bóg był innego zdania i w końcu wyraził je wyraźnym znakiem.
Uwaga – szczęście wieczne!
Było to w przeddzień uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego 1333 roku. Imelda miała wtedy około trzynastu lat, nadal z całego serca tęskniła za zjednoczeniem z Chrystusem i nadal jej go odmawiano. Kiedy wszystkie siostry poszły przyjąć komunię, ona jak zwykle została na swoim miejscu w chórze, patrząc z tęsknotą, jak one ucztują. Kiedy skończyły przyjmować komunię, z puszki trzymanej przez kapłana uniósł się jeden komunikant i popłynął w powietrzu w stronę pominiętej nowicjuszki. Ta z radością wstała, wyciągnęła do niego ręce i tak zastygła w geście uwielbienia.
Kapłan szybko się zorientował, o co chodzi Panu – podszedł z pateną, hostia delikatnie na nią opadła, po czym dominikanin udzielił dziewczynce komunii. Po zakończeniu mszy siostry, nie chcąc przeszkadzać Imeldzie w dziękczynieniu, zostawiły ją w kaplicy. Zaniepokojone tym, że nie wychodzi zbyt długo, weszły z powrotem.
Okazało się, że tęskniła za Jezusem tak długo i tak mocno, że kiedy wreszcie mogła Go przyjąć, wpadła w ekstazę i umarła z miłości.
Choć najwyraźniej nie tylko ona nie mogła się doczekać spotkania – w końcu Jezus sam do niej przyszedł, ignorując prawa fizyki oraz ludzkie zwyczaje. Te ostatnie zwykle bywają się bardziej żywotne niż hydra i smok wawelski razem wzięci, więc trzeba być nie lada buntownikiem, by się im sprzeciwić.
Trudno o lepsze potwierdzenie tego, że Bóg nigdy nie był do końca oswojonym Lwem, że zacytuję „Opowieści z Narnii”.
Natchnienie dla papieża
Tę opowieść wyryto na nagrobku błogosławionej, jednak nie wpłynęła ona zbytnio na praktykę późnego dopuszczania do Stołu Pańskiego. Trzeba było jeszcze kilkuset lat – ach, ta powolność młynów Kościoła – i tego, by na początku XX w. papieżem został Pius X. Ten podobnie jak Imelda już jako dziecko pragnął przystępować do komunii. Sprawa się oparła o kurię. Zapytany przez biskupa: „Chłopcze, co ty wiesz o komunii?”, rezolutnie odparł: „To jest Bóg. Ksiądz biskup wie coś więcej na ten temat?”. I został dopuszczony.
Kiedy jako papież mógł decydować o praktyce duszpasterskiej Kościoła, wprowadził wczesną I komunię świętą, a patronką dzieci komunijnych ustanowił właśnie błogosławioną Imeldę Lambertini.
Dominacja bieli
Na obrazach możemy ją poznać po stroju nowicjuszki (ma biały welon) i dziecięcej buzi. Klęczy lub stoi wyciągając ręce w stronę unoszącej się nad nią hostii, z której płyną promienie światła.
Jej ciało nie uległo rozkładowi i znajduje się w kościele św. Zygmunta w Bolonii, gdzie siostry przeniosły się pod koniec XVIII wieku. Do dziś nadal możemy podziwiać jej dziewczęcą, delikatną twarz i czytać z niej ten piękny, głęboki pokój i radość, jakie daje jedność z Panem. Kto wie, może nawet za nimi zatęsknić?
Bł. Imelda Lambertini – habit nowicjuszki mniszek (biały welon), hostia nad głową lub w ręku (na ikonach).
Dzień wspomnienia – 12 maja