Kobieta, która uratowała Węgry przed mongolskim najazdem. O kogo chodzi?
Powiedzieć, że lata czterdzieste XIII wieku dla Europy środkowo-wschodniej zaczęły się fatalnie, to wysublimowany eufemizm. Wpadli wtedy do nas Mongołowie – ot, tu i tam coś podpalić, nieco porabować, pozabijać, pouprowadzać, a jakby się dało, to i jakiś zgrabny kraik zagarnąć w celu stworzenia tam przyczółka do dalszych rajdów. Bardzo spodobały im się Węgry.
Europejskie rycerstwo w porównaniu z tymi lekkozbrojnymi jeźdźcami było jak ociężały słoń wobec stada rozjuszonych szerszeni. Mówiąc wprost: nieruchawe i bezradne. Po kolejnych przegranych bitwach i wobec wielkiego spustoszenia, jakie siali skośnoocy agresorzy, Europie została tylko modlitwa o cud.
Złożyli w ofierze córkę o imieniu Perła
Kiedy najeźdźcy oblegli miasto Budę, żona króla węgierskiego, Beli IV, była w ciąży. Pomimo złej prasy, jaką w Biblii ma składanie ofiar z dzieci, królewska para obiecała, że odda Bogu dziecko, które się narodzi, jako ofiarę za ocalenie kraju i miasta. Stwórca najwyraźniej uznał to za dobrą wymianę – zmarł ówczesny władca Mongołów i ci wrócili w rodzinne strony powalczyć o spadek, zostawiając Belę IV i jego poddanych w spokoju.
Urodziła się dziewczynka, której nadano imię Małgorzata, co po grecku znaczy perła. Dziewczę wykarmiono, odchowano i w wieku lat czterech oddano do zakonu mniszek dominikanek, pewnie nie tylko dlatego, że imię pasowało do koloru habitu.
Ojciec chciał zdecydować o powołaniu córki
Na początku ojciec był bardzo hojny, bo ufundował córce klasztor (a co będzie żyć w cudzej fundacji i dodawać jej splendoru?). Znajdował się on w Budzie na wyspie na Dunaju. Tam też dwunastoletnia księżniczka złożyła śluby i pozostała do końca życia.
Wbrew pozorom nie było to takie oczywiste. Jako córka z królewskiego rodu stanowiła świetną partię, dzięki której można było zawrzeć świetny sojusz (Bóg jest miłosierny, więc zrozumie ziemską politykę). Jednakże nie dało się połączyć ożenku z życiem mniszym, więc na nastoletnią Małgorzatę rodzina kilkakrotnie wywierała nacisk, by porzuciła habit i została atrakcyjną gwarancją trwałości politycznych umów. Bezskutecznie.
W klasztorze była nikim
Siostrze z rodu Arpadów odpowiadało życie pełne wyrzeczeń i jednocześnie bardzo blisko Boga. Zapamięatno ją z żywego kultu Eucharystii, Męki Pańskiej, czciła z całego serca Matkę Jezusa i Ducha Świętego. Chętnie spełniała najniższe posługi, opiekując się chorymi w infirmerii, często wyrzekając się z względu na Chrystusa także rzeczy koniecznych. Nigdy nie pełniła w klasztorze żadnej funkcji.
Kiedy jej brat, Stefan, uznał, że wie lepiej od ojca, jak rządzić krajem, i zbuntował się przeciw niemu, Małgorzata na krótko włączyła się do polityki. Naciskała na obu krewkich krewnych, by pojednali się ze sobą, i udało jej się to osiągnąć.
Została po niej wyspa
Święta Małgorzata Węgierska żyła krótko – niecałe trzydzieści lat. Zmarła w 1270 roku i od razu narodził się jej kult. Wyspę, na której znajdował się jej klasztor, nazwano wyspą św. Małgorzaty i tak nazywa się ona do dziś.
Na obrazach świętą Węgierkę możemy poznać po królewskiej koronie (czasem leżącej obok). Jednak mniszka bardziej zainteresowana jest trzymaną w ręku księgą lub krzyżem. Czasem też towarzyszy jej tarcza z herbem rodu jej ojca, zawsze lilia. Bywa też przedstawiona ze stygmatami, który to dar miała otrzymać podczas jednej z wizji.
Św. Małgorzata Węgierska – habit, lilia, korona, tarcza z herbem jej rodu, księga, stygmaty.
Dzień wspomnienia – 18 stycznia.