Życie w kraju św. Patryka uczy, że możesz być piekłem albo niebem.

„Wieści z piekła” – to byłby dobry tytuł dla tej mini relacji z dobrowolnego zesłania w najdalszy zakątek Irlandii. Brzmi to jak chwyt reklamowy, ale są ku temu historyczne powody.

Próżne nadzieje Cromwella

Kiedy kilka lat temu na propozycję prowincjała zgodziłem się wyruszyć do Galway, by objąć opiekę duszpasterską nad Polakami, którzy tu przybyli w nadziei na lepszą przyszłość, nie zdawałem sobie sprawy z tego, że wyląduję w miejscu, które dla dawnych władców Irlandii kojarzyło się z piekłem.

0b937d6f-2fe5-42ea-8311-820da0b3070f
fot. Grzegorz Dąbkowicz OP

Oczywiście nie dla wszystkich, ale już dla takiego protestanta Olivera Cromwella owszem. Jako zwycięzca w wojnie z irlandzkimi katolikami, miał im do zaproponowania dwa wyjścia. Pierwszym było piekło, do którego jego zdaniem mieli trafić po swej śmierci, którą im oferował. Drugim było wygnanie do jednej z czterech prowincji irlandzkich, a mianowicie do Connacht, którego stolicą jest właśnie Galway. Wysyłając ich tam, miał nadzieję, że umrą z głodu lub przynajmniej będą prowadzić nędzne życie wygnańców.

Connacht obejmuje północno-zachodnią część wyspy. Przeważają tam kamieniste i ubogie ziemie, na których trudno cokolwiek uprawiać. Rolnictwu nie sprzyja również klimat. Silne wiatry i obfite opady sprawiają, że z wszelakich zbóż i warzyw najlepiej czuje się tu trawa. A że zimą temperatura rzadko spada poniżej zera, latem zaś nie przekracza niemal nigdy 25 stopni Celsjusza, to niemal przez cały rok jest ona soczyście zielona.

Można więc hodować bydło wszelakiego rodzaju, którego i dziś tu nie brakuje. Niewątpliwie jednak wygnańcom, zwłaszcza w pierwszych latach, było bardzo trudno przeżyć.

tumblr_n9g097Adjk1r6lerco1_1280
fot. Grzegorz Dąbkowicz OP

Hobbici dobrze by się tutaj czuli

Krajobraz zachodniej Irlandii trudno opisać. Jest on do bólu prozaiczny, a równocześnie ma w sobie jakąś magię, dla której ściągają tutaj turyści z całego świata. Cóż, czasy się zmieniają: to co dla jednych miało być przekleństwem dla innych stało się atrakcją.

Lasy, które w dawnych czasach zarastały Wyspę, zostały niemal zupełnie wycięte. Pozostały po nich zaledwie nieco większe zagajniki. Mimo to, zachowały one swój niepowtarzalny klimat, które tworzą poskręcane i porośnięte mchami i paprociami konary oraz gałęzie drzew, wśród których wiją się liście bluszczu. Patrząc na nie człowiek mimowolnie szuka wzrokiem porośniętych gęstą trawą domków hobbitów, bo to chyba właśnie w takim lesie mieszkali bohaterzy sławnej trylogii Tolkiena.

Nie sposób nie wspomnieć też o pastwiskach, otoczonych charakterystycznymi murkami ułożonymi z luźnych kamieni. Dawni mieszkańcy po układzie kamieni w murku potrafili rozpoznać, kto je układał.

 

Processed with VSCOcam with m3 preset

fot. Grzegorz Dąbkowicz OP

Tego, co tworzy magię tutejszego krajobrazu, nie oddaje jednak żaden opis ani nawet najlepsza fotografia. To coś związane jest z tutejszym światłem słonecznym i specyficzną mieszanką oceanu, ziemi i powietrza z wpisanymi weń owocami ludzkiej działalności. Przyznaję, że kiedy kilka lat temu po raz pierwszy zobaczyłem miejsce, gdzie Opatrzność mnie wysłała – byłem nim oczarowany. Do głowy by mi nie przyszło, aby skojarzyć je z piekłem.

Galway – miasto mężne i pokorne

Również samo miasto Galway, położone tuż nad zatoką przy ujściu rzeki Corrib zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Nosi ono w sobie pokorę i męstwo poprzednich pokoleń, które zmuszone były liczyć się z potężnymi siłami natury a jednocześnie miały odwagę walczyć z nimi, tak aby uczynić to miejsce znośne dla życia człowieka. Dość powiedzieć , że różnica poziomów między przypływem a odpływem wód oceanu wynosi tu około 5 metrów.

Przez środek miasta płynie bardzo kapryśna rzeka, której wody zmagają się z falami oceanu próbującego wedrzeć się w głąb lądu przy okazji przypływów. Aby te wodne żywioły ujarzmić, dawni mieszkańcy musieli otoczyć miasto przemyślnymi kanałami, śluzami i wałami chroniącymi je przed zalaniem. Wszystkie te fortyfikacje mają w sobie dużo estetyki.

Processed with VSCOcam with f2 preset

fot. Grzegorz Dąbkowicz OP

Tej ostatniej nie brakuje również na reprezentacyjnych uliczkach, które wabią turystów kolorowymi szyldami licznych restauracji i sklepów z pamiątkami. Mimo, że Galway zalicza się do jednego z większych miast Irlandii, nie ma tu blokowisk, jak w Polsce. Przeważają ładne szeregowce, kamienice i domki jednorodzinne. To miasto zbudowane jest na ludzką miarę, tak aby człowiek w nim mieszkający czuł się swobodnie.

Pełno emigrantów z całego świata

Skąd więc skojarzenie z piekłem? Czyżby Cromwell zmuszając swych przeciwników do emigracji do Connacht nie wiedział co czyni?

Myślę, że wiedział doskonale. Już samo wygnanie z ojczystych, żyznych ziem prowincji wschodnich Irlandii na kamieniste Connacht było ciężką karą. Ponadto, nie wszyscy wygnańcy mieli się gdzie osiedlić. Ich potomkowie, to tak zwani „trawelersi”, dawni koczownicy, a dzisiejsi irlandzcy cyganie.

W czasach Cromwella Galway i okolice należały do bardzo ubogich rejonów. Dzisiaj jest to już inne miasto. W miarę zasobne, pełne emigrantów z całego świata w tym również Polaków.

Co sprawiło, że to miejsce stało się atrakcyjne dla tak wielu przybyszów z całego świata?

Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Pewnie wiele czynników. Mnie osobiście uderzyło pewne hasło, które wyczytałem na ścianie jednej z tutejszych szkół: „Believe in God, work hard and take care of others” (Wierz w Boga, pracuj ciężko i troszcz się o innych).

Brzmi trochę staroświecko i jakby nie z tej epoki. Wydaje się też zbyt proste jak na dzisiejsze, skomplikowane czasy. Patrząc również na zachowania współczesnych mieszkańców miasta, czasem wypada wątpić, czy rzeczywiście kierują się w swym życiu tym hasłem.

44232817-5c42-4375-bbe4-d1d98b8c4b0e
fot. Grzegorz Dąbkowicz OP

Recepta na sukces

Nie idealizując przeszłości, można jednak założyć, że dla poprzednich pokoleń było ono drogowskazem. W przeciwnym bowiem razie nie znalazłoby się na frontowej ścianie budynku szkoły. Poza tym, ktoś to miasto musiał zbudować, co wymagało niewątpliwie wielkiego wysiłku. W jego pejzaż wpisały się również na stałe liczne zbiórki pieniężne na potrzebujących. Nie ma niemal tygodnia, w którym by ktoś nie kwestował na ich rzecz. Może więc, nie przestało być ono aktualne? Najgorzej chyba u współczesnych mieszkańców Galway wypada wiara w Boga, chociaż i w tym wypadku trzeba być ostrożnym.

Czy ta prosta recepta może być przepisem na sukces? Z pewnością hasło to nie jest łatwe w realizacji. W historii miasta bywały czasy, kiedy solidarności z ubogimi i potrzebującymi zabrakło.

Tak było w latach wielkiego głodu, który nawiedził Irlandię, a szczególnie jej zachodnie tereny, pod koniec XIX wieku. Okazało się wtedy jak nieprzyjaznym do życia może być ten piękny zakątek na ziemi. A jeszcze bardziej okazało się jak nieprzyjaznym dla siebie nawzajem potrafią być ludzie. W czasach kiedy miliony biedaków umierało z głodu, ich bogaci sąsiedzi budowali sobie pałace i eksportowali żywność, która mogła ich ziomków ocalić od śmierci głodowej.

Piekło to nie miejsce na ziemi. Piekło to miejsce w sercu człowieka, które równie dobrze może stać się niebem dla innych.

Processed with VSCOcam with lv03 preset

fot. Grzegorz Dąbkowicz OP