Jak dominikaninem został Tomasz Nowak.
– Na ołtarz wyszło trzech gości w białych sukienkach. Pakowali wszystko z bańki, bez żadnej kartki – pierwsze spotkanie ojca Tomasza Nowaka z dominikanami było szokujące.
Dziś jest przeorem łódzkiego klasztoru Zakonu Kaznodziejskiego i z mocnym przytupem rozpoczął serię dominikańskich spotkań w Fundacji MALAK. O prawdzie, kosmosie i free jazzie opowiedział Joli Szymańskiej i prawie trzydziestu słuchaczom.
Były tylko franciszkanki
W jego rodzinnym Ostrowcu Świętokrzyskim jest jeden zakon. To Siostry Franciszkanki Rodziny Maryi, z fioletowym sznurkiem. – Myślałem, że to jedyny zakon na świecie. Pomysł, że miałbym być księdzem czy zakonnikiem był poza tym układem słonecznym – mówi ojciec Tomasz.
Uczył się w budowlance, słuchał punka. Po nawróceniu zaczął czytać Biblię i stał się zmorą miejscowych księży. – Uciekali ode mnie, bo miałem setki pytań – śmieje się.
Jakbym spotkał kosmitę
W kościele bywał, bo wierzył. Ale kiedy zobaczył przy ołtarzu katedry kieleckiej trzech mówiących „z bańki” gości w białych sukienkach, był w szoku. Korzystając z okazji podszedł do jednego z nich. – Naprawdę zadajesz sobie takie pytania? Ale super! Wiesz co, nie znam odpowiedzi, ale doczytam i ci powiem – usłyszał.
– Stałem jakbym był w kosmosie. Ja go pytam, a on na mnie życzliwie patrzy. I w ogóle mu nie przeszkadza, że go pytam. – opowiada o tamtej rozmowie sprzed lat ojciec Tomasz. – Cieszy z tego i przyznaje otwarcie, że „nie wie”! Taki w habicie! Jakbym spotkał kosmitę.
To może być sekta
Po jakimś czasie zdecydował sprawdzić ten „kosmiczny” zakon. – Początkowo bałem się, że to może być sekta. Pojechałem do Poznania, gdzie był nowicjat. Wymyśliłem, że jeżeli powiedzą mi, że to „najlepszy zakon”, albo że to zakon „dla mnie”, to chcą mnie oszukać – mówi ojciec Tomasz.
– Ojciec od powołań znalazł dla mnie czas dopiero po dwóch dniach. Nie zdążyłem usiąść, zanim powiedział: „Słuchaj, wiesz, bo to nie jest najlepszy zakon na świecie. Może to nie dla ciebie jest…”. Wtedy zrozumiałem, że to nie przelewki – wspomina zakonnik.
Kolejna ważna rozmowa z tym samym przełożonym dotyczyła kobiety. – Próbowałem powiedzieć, że z zakonu nic nie będzie, bo się zakochałem. A on na to: „Ale przecież jakbyś się nie zakochał, to bym cię w ogóle nie przyjął”.
Zdanie Archie Sheppa
Ojciec Tomasz ma duży dystans do siebie. Mówi o demokracji, która wyróżnia dominikanów, o żartach współbraci z jego międlenia problemów, o karmelitańskiej duszy. Dużo w tym szczerości i pogody ducha.
Czy życie dominikanów rzeczywiście jest takie lekkie? Ojciec Tomasz przyznaje, że i u nich można zauważyć pewną formę, fasadę. – Ale rzeczywiście się zbytnio nie silimy – śmieje się.
Według niego, Zakon Kaznodziejski to wolność, śmiałość i bezkompromisowość. – Kluczowe jest bycie prawdziwym. Muszę odnaleźć prawdę w sobie, żeby potem iść i głosić – podkreśla.
A jeżeli nie w sobie, to w jazzie. Zakonnik od lat prowadzi rekolekcje jazzowe, organizuje koncerty. – Bardzo lubię to zdanie Archie Sheppa [saksofonista jazzowy i bluesowy – red.]: „Kto nic nie przeżył, nie ma nic do opowiadania” – mówi ojciec Tomasz. – Byłem wychowany na punk rocku i bluesie, ale kiedy trafiłem na free jazz, zastanawiałem się: „co tu jest?”. W końcu odkryłem, że oni grają prawdę.
Banda indywidualistów
– Ojciec Andrzej Kamiński stwierdził kiedyś, że dominikanie są jak jazz. To mi bardzo siadło – mówi dalej Tomasz Nowak.
Na Zakon Kaznodziejski patrzy, jak na bandę indywidualistów. Porównuje ich z jazzowym bandem. – Najlepsze zespoły to takie, w których każdy z osobna jest rewelacyjny, ale chcą grać razem. Święty Dominik zapodał nam „motyw” melodii, my gramy. Każdy według swojej wrażliwości. Im jesteś lepszą indywidualnością, tym więcej wprowadzasz do tej muzyki. A nie da się dobrze grać, jeśli jeden drugiego nie słucha – mówi.
Jolanta Szymańska
GOŚĆ W DOM to comiesięczne spotkania w Fundacji MALAK. Z okazji 800-lecia zakonu od stycznia do czerwca 2016 gośćmi będą zakonnicy i świeccy, którym dominikanie przewrócili życie do góry nogami. Dowiedz się więcej na www.fundacjamalak.pl