Ujrzeliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać pokłon Panu.

Wideo na niedzielę:

 Ojciec Janusz Chwast i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»

Z Chrystusem na ziemię przychodzi Światło. W te mroki naszych dziejów, w każdego z nas wstępuje światło Boga. Mamy dwie gwiazdy tutaj na ziemi, które pomagają nam i wzmacniają naszą wiarę: Słowo Boże i Eucharystia. Jeżeli chcemy zrozumieć swoje życie, jeżeli nie chcemy zatracić się w rozpaczy, bezsensie, pustce, jeżeli nie chcemy, by przygniotły nas cierpienie i trudne wydarzenia w naszym życiu – potrzebujemy światła Słowa, potrzebujemy adorować i przyjmować Najświętszy Sakrament.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy, a ponad tobą jaśnieje Pan
 Oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy,
a ponad tobą jaśnieje Pan

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Co widzisz?

 Juan Huarte Osácar OP

Iz 60, 1-6 • Ps 72 • Ef 3, 2-6 • Mt 2, 1-12

Co takiego zobaczyli pierwsi chrześcijanie w szopce w Betlejem? Objawienie tajemnicy Boga, dotychczas ukrytej, a teraz ukazanej wszystkim narodom. O tym mówi autor hymnu liturgicznego: „Chrystus objawił się w ciele […] i został ogłoszony poganom” (1 Tm 3, 16). Objawienie to ostatecznie wielka tajemnica wcielenia w zadziwiającej postaci Dziecka: „Słowo stało się ciałem” (J 1, 14).

Pogańscy królowie ze Wschodu, prowadzeni przez gwiazdę, rozpoznali Nowonarodzonego i z uwielbieniem oddali Mu pokłon. Złożyli też dary: złoto dla prawdziwego Króla, kadzidło dla prawdziwego Boga i mirrę dla prawdziwego człowieka, który będzie złożony do grobu. Taką prawdę o Jezusie wyznają Jego naśladowcy i widzą w niej spełnienie mesjańskich nadziei na przyjście oczekiwanego Króla (por. Iz 60, 1–6). Oczami wyobraźni zobaczmy, z jak wielu miejsc na świecie rozlega się głos psalmisty:

Królowie Tarszisz i wysp przyniosą dary,
królowie Szeby i Saby złożą daninę.
I oddadzą Mu pokłon wszyscy królowie,
wszystkie narody będą Mu służyły (Ps 72, 10n).

My także, jak magowie ze Wschodu, szukamy gwiazdy, która będzie nas prowadzić w tym niespokojnym świecie (reprezentowanym przez Heroda) do Dziecka noszącego imię: „Cudowny Doradca, Bóg Mocny, Ojciec Odwieczny, Książę Pokoju” (Iz 9, 5).

 

Gdzie jest nowo narodzony Król żydowski?
Gdzie jest nowo narodzony Król żydowski?

W drodze do wiary

Dominik Jurczak OP

Iz 60, 1-6 • Ps 72 • Ef 3, 2-6 • Mt 2, 1-12

Niewiele możemy powiedzieć o tych, którzy przybyli ze Wschodu, aby złożyć pokłon nowonarodzonemu Jezusowi. Ewangelista nazywa ich magami (μáγοι), lecz tak naprawdę nie wiemy, kim byli. Ponieważ udało im się w Jezusie rozpoznać Syna Bożego, dlatego pewnie zaczęto ich nazywać mędrcami i przypisano im imiona. Ta skąpa liczba informacji na temat ich osobistej historii wiele jednak mówi o ich dochodzeniu do wiary.

Po pierwsze, że nie brakowało im odwagi, by radykalnie zmienić swoje życie. Choć nie przemówił do nich żaden anioł, to jednak opuścili swój bezpieczny świat i wyruszyli. Dali się oślepić „Światłości prawdziwej, która oświeca każdego człowieka” (J 1, 9).

Po drugie, że byli stanowczy – nie zdezerterowali, nie wycofali się, nawet wtedy, gdy prowadząca ich gwiazda znikła z horyzontu. Jakże często w takich lub podobnych sytuacjach brakuje nam zaufania, cierpliwości, wytrwałości i w buńczucznym sprzeciwie mamy ochotę rzucić wszystko. Mędrcy tymczasem – raz widząc wyraźniej, raz mniej, czasem zaś idąc w totalnej ciemności – konsekwentnie podążali naprzód, nie zapominając o tym, co zobaczyli.

Po trzecie, że nie byli jak eksperci Heroda, którzy choć świetnie znali Pisma i wiedzieli, gdzie można znaleźć Mesjasza – poprzestali na tym. Mędrcy tymczasem wiedzieli, że sama wiedza nie ukoi ich tęsknoty. Urzeczeni blaskiem gwiazdy podejrzewali, że aby poznać Syna Bożego, trzeba odważnie stawiać kolejne kroki.

Po czwarte, że nie byli jak sam Herod, który drżał z przerażenia, że przychodzi silniejszy i pod każdym względem większy od niego. Przybyli z darami, ale nie bali się ich stracić. Ich puste ręce, przeniknięte szczerym pragnieniem poznania Prawdy, wystarczyły, by przyjąć dar, którym jest On sam: Bóg z Boga, Światłość ze Światłości.

Po piąte, że zaryzykowali, by paść na twarz przed Panem, czy bardziej dosłownie: „uderzyć czołem o ziemię” (προσκυνειν). Mędrcy nie bali się tego, że wszystko się im poprzestawia, że już nie będzie tak jak dawniej, łącznie z tym, że do domu będą musieli wrócić inną drogą.

Kto wie, może to najlepsza propozycja dla nas – wejść jak magowie na drogę wiodącą do prawdziwej Mądrości…

 

Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali
Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali

Ślady Boga

Jarosław Głodek OP

Iz 60, 1-6 • Ps 72 • Ef 3, 2-6 • Mt 2, 1-12

Epifania, czyli objawienie Pańskie: mędrcy z dalekiego świata odnajdują niemowlę i rozpoznają w nim Króla królów i Zbawiciela świata. To historyczne, zapewne, wydarzenie stało się dla ludzi znakiem i obietnicą, że każdy, kto uczciwie szuka Boga, może Go znaleźć – prędzej czy później, łatwiej lub trudniej, po wielu wysiłkach bądź całkiem przypadkiem. Fakt, że Bóg się objawia, oznacza, że z nieznanych nam powodów jest On ukryty przed nami oraz że skoro się objawia, to nie jesteśmy Mu obojętni i chce być rozpoznany.

Epifanie, czyli ślady Boga, łączą w sobie porażającą oczywistość namacalnego dowodu z tajemniczością i delikatnością niewidzialnego Autora śladów. Epifania to nagłe zobaczenie czegoś, co już było, a czego nie dostrzegaliśmy. Przeczuwaliśmy istnienie, a przecież nie było nam dane zobaczyć. Prawda spóźnia się pół kroku i choć codzienne życie przynosi nam tysiące niespodzianek i odkryć, ich znaczenia nie rozumiemy od razu.

Niespodzianka niespodziance jest zresztą nierówna. Są dobre i złe epifanie, otwierające nowy świat i takie, które zamykają. Można na przykład wiedzieć, że trzeba dbać o miłość w rodzinie i że nie warto rezygnować ze wspólnie spędzonego czasu dla pracy i ambicji, a ocknąć się nagle samemu w pustym domu i przy pustym stole. Smutne epifanie to momenty w życiu, kiedy boleśnie i na własnej skórze, z całą ostrością dostrzegamy nieodwołalność naszych decyzji i ze łzami w oczach wypominamy samym sobie: – Czyż nie czułem, że coś jest nie tak? Dziesiątki znaków, małych i dużych… i nagle to porażające światło, że to wszystko było do przewidzenia…

Epifanie mogą zabić, ale mogą też uleczyć. Są światłem i kondensacją wydarzeń, przebłyskiem zrozumienia. Św. Augustyn mawiał, że moment nawrócenia to nie odrzucenie swojej przeszłości, ale nagła iluminacja, dostrzeżenie, że wszystkie wypadki mojego życia prowadziły mnie drogą ku odczytaniu Sensu, Logosu; że moje życie to nie pojedyncze zdarzenia, ale naszyjnik zdarzeń, gdzie wiara jest nicią łączącą ludzi, fakty, moje decyzje. Jak w słynnym wierszu Szymborskiej o zakochanych: „Oboje są przekonani? / że połączyło ich uczucie nagłe / piękna jest taka pewność ale niepewność piękniejsza / sądzą że skoro nie znali się wcześniej / nic między nimi nigdy się nie działo / a co na to ulica schody korytarze / na których mogli od dawna się mijać /…/ były znaki sygnały / cóż z tego że nieczytelne /…/ każdy przecież początek / to tylko ciąg dalszy / a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie”.

W uroczystość Bożego objawienia módlmy się o oczy szeroko otwarte i o jak najwięcej naszych małych, ludzkich epifanii. Oby stały się dla nas śladami Boga.