Chrystus został ogłoszony narodom, znalazł wiarę w świecie, Jemu chwała na wieki.
Wideo na niedzielę:
Biskup Grzegorz Ryś i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»
Oczywiście, że Jezus jest wszędzie. Ale my mamy niestety „zdolność” niedostrzegania Go, nawet będąc obok Niego, nawet żyjąc, oddychając, poruszając się w Nim, nie zauważamy Go i będąc obok Niego – jesteśmy tak naprawdę sami i Jego też czynimy samotnym.
Nagrania kazań na niedzielę:
Słowo Wcielone wśród nas zamieszkało
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Słuchający Bóg
Björn Engdahl OP
Syr 24, 1-2. 8-12 • Ps 147 • Ef 1, 3-6. 15-18 • J 1, 1-18
Dar życia nie jest przez nas szczególnie szanowany. A jednak Bóg zdecydował, by Słowo stało się ciałem. W ten sposób rozpoczął nowy rozdział w historii świata, by poprowadzić człowieka z powrotem do radości, pokoju i braterstwa. Przez Jezusa, Syna Bożego, Bóg staje się obecny w naszym życiu. Drzwi zostały otwarte. Czy wejdziesz przez nie?
Pamiętam film Andrzeja Tarkowskiego Zwierciadło, który opowiada o jąkającym się chłopcu, leczonym hipnozą. Kiedy terapeuta wybudza chłopaka, ten wstaje i donośnym głosem oznajmia: „Ja umiem mówić!”. Historia, którą oglądamy w Zwierciadle, to symboliczna opowieść o odzyskiwaniu wolności, uwalnianiu się z tego, co nas ogranicza, przygniata. Odnosząc ją do słów Ewangelii, moglibyśmy powiedzieć: Słowo stało się ciałem, aby mogło do nas przemówić. Do nas, zamkniętych w niemocy wypowiadania słów, stłamszonych własnym grzechem.
Nasz Bóg zaprasza do wsłuchania się w milczenie świata poranionego grzechem i mówi, żebyśmy tak jak On wybudzali milczących i zamkniętych w sobie.
Na świecie było Słowo, a świat stał się przez Nie, lecz świat Go nie poznał
Trochę cienia
Dominik Jarczewski OP
Syr 24, 1-2. 8-12 • Ps 147 • Ef 1, 3-6. 15-18 • J 1, 1-18
Chrystus – niemowlę i Boży Syn w jednej osobie, zapowiadany i przeczuwany jako Boża Mądrość – postanowił zamieszkać wśród nas (J 1, 14). Dosłownie: rozbił swój namiot między nami. I zaprasza, aby się schować w jego cieniu.
Nieco kłopotu może sprawić zrozumienie tych słów na początku stycznia, kiedy przestępując z nogi na nogę na przystanku autobusowym, zziębnięci liczymy choćby na promień słońca. Kto by w takich warunkach szukał cienia? Pamiętam jednak dobrze wycieczkę po pustyni w Jordanii – cały dzień w pełnym słońcu, temperatura 40 stopni Celsjusza w… cieniu. No właśnie tego upragnionego cienia brakowało. Dopiero po południu jeden z Beduinów zaprosił nas do swojego namiotu. Był to właściwie sam dach, bez ścian. Teoretycznie więc ciepłe powietrze miało wszelkie szanse mieszać się z tym – pod namiotem. A jednak była różnica.
Można zapytać: co to daje, że Bóg zamieszkał pośród nas? Czy zło już nie będzie się wkradało do naszego życia? Czy przestaniemy się denerwować, kłócić, sądzić jeden drugiego? Czy wczorajsze kłopoty nie będą nas już martwić? Nie. I wcale nie o to chodzi. Kiedy Bóg jest z nami, jest po prostu jakoś inaczej.
Inaczej, to znaczy jak? Może tak, że wprawdzie dziś nie wszystko nam wyszło, ale Bóg daje kolejny dzień. Może dziś znowu pokłóciłem się z kimś, na kim bardzo mi zależy, albo wręcz przeciwnie: z kimś, kogo wprost znieść nie mogę, a z kim muszę żyć. Koniec świata? Nie – bo Bóg jest hojny w swoim miłosierdziu: nie skąpi mi go i dodaje wiary w to, że i ja mogę nauczyć się przebaczać. Razem z Nim zacząć od nowa.
Jest jeszcze jeden szczególny moment, który przychodzi mi na myśl, gdy czytam dzisiejsze czytania. To czas Adoracji Najświętszego Sakramentu. Pamiętam go jako najważniejszy punkt dnia w czasie studiów w Krakowie. Każdy z nas był zabiegany: tysiąc spraw, tysiąc historii napotkanych ludzi, problemów, kłótni – również między nami. I na koniec dnia pół godziny, kiedy to wszystko mogę zostawić. Sprowadzić do właściwych rozmiarów. Oddać Bogu – i braciom. Choćbyśmy się nie wiem jak pożarli, teraz przed Najświętszym Sakramentem polecamy się Bogu nawzajem. I jeśli w swej głupocie nie podaliśmy sobie jeszcze ręki, to te pół godziny razem przed Bogiem zobowiązuje do tego. Dłużej nie można już zwlekać.
Stąd ostatnia myśl: Słowo nie zamieszkało u mnie. Ono zamieszkało między NAMI.
On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym
na wyżynach niebieskich – w Chrystusie
Trzy sposoby
Tomasz Grabowski OP
Syr 24, 1-2. 8-12 • Ps 147 • Ef 1, 3-6. 15-18 • J 1, 1-18
Gdy w Ewangelii pada słowo „początek”, nie od rzeczy jest wspomnieć swój własny chrzest. Chwila, gdy zostaliśmy zanurzeni w Chrystusie, to początek nowego stworzenia. Święty Augustyn powie o niej „pocałunek Ojca”, bo przez Jego miłosierdzie na powrót zostaliśmy usynowieni, staliśmy się Mu bliscy jak dzieci. Prolog Ewangelii Jana, który dziś słyszymy w liturgii Mszy świętej, opowiada o tym, co jest na początku, czyli w Bogu. Opis tego, co w Bogu się dzieje, znosi perspektywę czasową. Boże życie trwa poza czasem. Od momentu chrztu uczestniczymy w tym życiu.
Gdy w Ewangelii pada słowo „ciało”, nie od rzeczy jest wspomnieć Eucharystię. W niej mamy dostęp do Słowa, które stało się Ciałem. Przyjęcie komunii przemienia ducha i ciało tych, którzy spożywają Ciało i Krew. Święty Augustyn powie o Eucharystii, że jest „pocałunkiem Syna”, ponieważ przez jej przyjęcie stajemy się Jego braćmi. Przebywanie w tajemnicach liturgii znosi perspektywę miejsca. W chwili, gdy Chrystus stał się Ciałem, całe stworzenie wraca do Ojca. Kiedy spożywamy chleb, który stał się Ciałem, i pijemy wino, które stało się Krwią, przywracane jest w nas podobieństwo do Pierworodnego spośród całego stworzenia, a On sam jest nam bliski jak brat.
Gdy w Ewangelii pada słowo „światłość”, nie od rzeczy jest wspomnieć sakrament bierzmowania. Oświecenie Duchem Świętym oczyszcza świątynię, którą jesteśmy. Otwiera oczy na to, co pęta wolność, na to, co sprawia, że karlejemy, wyzwala z ciasnoty serca. Święty Augustyn nazwie bierzmowanie „pocałunkiem Ducha”, bo wówczas Duch przychodzi, by uczynić nas przyjaciółmi Boga. W ten sposób rozbita zostaje perspektywa wszelkich ograniczeń.
Trzy słowa, trzy sakramenty, trzy sposoby, w których Wcielenie Syna staje się obecne w naszym życiu. Sakramenty jednak to nie magia. Działają w tych, którzy je przyjęli nie „z krwi” – czyli na mocy naturalnej kolei wydarzeń, nie „z żądzy ciała” – czyli pod wpływem impulsu, nie „z woli męża” – czyli przymuszeni przez innych. Tym jednak, którzy je przyjęli, dają „moc, aby się stali dziećmi Bożymi”. Zostały nam udzielone, złożone w nasze ręce, możemy przyjąć ich moc lub ją odrzucić.