Dekonspirujemy dominikańskich świętych.

Współcześnie pewnie miałby atrybuty nawiązujące do „Gwiezdnych wojen”, bo posługiwał się laserowym mieczem, zanim było to modne. Otóż podczas I wojny światowej jego sanktuarium na Kielecczyźnie, w Leszczynach, znalazło się na linii frontu. Porządne gotyckie mury spokojnie znosiły ostrzał, ale istniało poważne zagrożenie, że Rosjanie zniszczą pociskami dach kościoła.

Co więc zrobił zapobiegliwy dominikanin, chcąc uniknąć trwałej dewastacji swej nieruchomości? Otóż objawił się na rzeczonym dachu i czymś przypominającym, cytuję: „świetlistą laskę” – odrzucał lecące w stronę dachówek pociski.

O tym cudzie mieszkańcy Leszczyn dowiedzieli się od rosyjskiego dowódcy, który po zdobyciu przyczółka wpadł do schronu i zaczął grozić bronią proboszczowi za chodzenie po dachu w stroju kapłańskim i dawanie znaków Austriakom, kiedy Rosjanie zaczynali ostrzał. Szczęśliwie święty czuwał nie tylko nad dachem sanktuarium – proboszcz też ocalał.

Cud w Kijowie

W czasach, kiedy Jacka Odrowąża kanonizowano, obowiązywała mniej wysublimowana technicznie estetyka, więc i typowe atrybuty ma klasyczne. Najczęściej jest to narzucona na habit czerwona stuła, w prawicy krzepko dzierży monstrancję lub puszkę z Najświętszym Sakramentem, a w lewicy, zwykle przez kapę, trzyma figurkę Najświętszej Maryi Panny. Stuła jest oznaką jego święceń kapłańskich, a jej kolor symbolizuje moc Ducha Świętego przejawiającą się w darze głoszenia.

Z pozostałymi atrybutami wiąże się kolejna historia o cudzie.

Miał on miejsce w Kijowie obleganym przez wraże tatarskie wojska. Wśród licznych podpalonych przez nie budynków znalazł się także kościół dominikanów, w którym Jacek właśnie kończył odprawiać mszę. Dokończył ją spokojnie, nie zważając na dym i płomienie, po czym chwycił Ciało Pańskie i zaczął uciekać.

Sprint przez nawę główną przerwał usłyszawszy delikatny kobiecy głos: „Jacku, mojego Syna ratujesz, a mnie zostawiasz?”. Dominikanin miał rzucić nieprzystojną nieco uwagę o zbyt dużej wadze Matki Bożej, ale jednocześnie chwycił figurkę. Na szczęście Maryja nie należy do kobiet strzelających focha, więc nie dość, że nic nie odrzekła, to jeszcze sprawiła, że jej przedstawienie okazało się lekkie jak piórko i zakonnik mógł je ocalić z pożaru, a nawet przenieść po zamarzniętym Dnieprze w bezpieczne miejsce.

Wizja

Mniej popularne choć starsze przedstawienie, to Jacek podnoszący w zachwycie oczy, by patrzeć na objawiającą mu się w świetle Matkę Bożą. Taką wizję opisuje w swoim żywocie Świętego lektor Stanisław. Miała ona się wydarzyć w krakowskiej bazylice dominikanów – w miejscu, które obecnie na mszach najczęściej okupuje loża szyderców liturgiczno-kaznodziejskich, niektórzy w białych habitach. Mowa oczywiście o przestrzeni pod emporą stojącą przez kaplicą św. Jacka.

W średniowieczu była to kaplica Matki Bożej Współcierpiącej i założyciel polskiej prowincji często się tam modlił. Modlitwa przed wyruszeniem na pierwsze misje miała zaowocować tym, że w wielkiej jasności z nieba zstąpiła Maryja i powiedziała do przyszłego świętego, że jest Jej umiłowanym synem i o cokolwiek poprosi przez Jej wstawiennictwo, zostanie wysłuchany.

Warto dodać, że św. Odrowąż do tej pory z tej obietnicy hojnie korzysta.

Nieco klasyki

Ponadto Jacek może też mieć w ręku lilię, różaniec lub księgę, czyli dominikańskie klasyki. Na kolumnadzie Berniniego ma ponadto sumiastego sarmackiego wąsa (na twarzy, nie w ręku), żeby nie było wątpliwości, skąd przybył.

Zwykle jednak jest przedstawiany jako gładko ogolony, czasem jego twarz przypomina oblicza żyjących współcześnie dominikanów (nie będziemy wytykać klawiaturą których), a czasem jest to twarz mężczyzny w średnim wieku, już siwiejącego. To pamiątka po tym, że Jacek miał tak zwane późne powołanie, odkryte już w wieku dojrzałym.

Co oczywiście nie przeszkodziło mu ani w długodystansowych biegach z obciążeniem, ani w grze w krykieta świetlistą laską na stromym, gotyckim dachu własnego sanktuarium. Po prostu Moc jest z nim. Niewątpliwie.

Święty Jacek – Najświętszy Sakrament, figurka Matki Bożej, stuła. Wspomnienie liturgiczne – 17 sierpnia.

rysunki: Tomasz Rojek OP