Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg w nas mieszka i miłość ku Niemu jest w nas doskonała.
Wideo na niedzielę:
Ojciec Paweł Gużyński i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»
Wbrew tym tendencjom społecznym, które pokazują, że ludzie nie chcą związków nieodwołalnych, jest sens głosić: bądźcie sobie wierni. Spróbujcie na nowo odkryć, że najpiękniejsze relacje – przede wszystkim miłość – czynią nas szczęśliwymi tylko wtedy, gdy możemy zaufać sobie bezgranicznie. W miłości najważniejsza jest wierność „pomimo że”. Każde nowe pokolenie ludzkości musi zadać sobie pytanie, czy wierność jest warta tego, żeby jej zaufać.
Nagrania kazań na niedzielę:
Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam;
uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc
fot. flickr.com / Lawrence OP
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Nieczystość
Tomasz Biłka OP
Rdz 2, 18-24 • Ps 128 • Hbr 2, 9-11 • Mk 10, 2-16
Jezus, przywracając pierwotną nierozerwalność małżeństwa, ukazuje zamysł Boży: „stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swą żoną” (Mk 10, 6–8; por. Rdz 2, 24). On sam jest tym mężem, nowym Adamem, który opuszcza mieszkanie Ojca, by złączyć się z nami. I jak z Adama podczas snu wydobyta została Ewa, tak przez śmierć Chrystusa rodzi się Kościół. W ten sposób spełnia się największa obietnica Boga: „będą oboje jednym ciałem” (Mk 10, 8). Tak poznajemy, że jedność małżonków jest znakiem komunii Boga i człowieka.
Dzisiaj, kiedy Kościół coraz częściej stwierdza nieważność małżeństwa, należy się zapytać, co jest tego powodem. Co jest powodem tego, że tak skutecznie niweczymy łaskę Chrystusową? Jakkolwiek udzielić można wielu odpowiedzi i wskazać wiele przyczyn, osobiście coraz częściej skłaniam się ku jednej, która brzmi: nieczystość.
Święty Paweł, kiedy mówi o nieczystości (gr. porneia – od tego słowa pochodzi „pornografia”), przeciwstawia jej opanowanie (gr. enkrateia), owoc Ducha (por. Ga 5, 22). Jednym z wymiarów czystości, tym, co ma ona uczynić z nami, jest opanowanie. Czystość ma nam dać wolność. Ma sprawić, że będziemy posiadali siebie, panowali nad sobą. Czystość ma uczynić nasze serce zdolnym do tego, abyśmy je mogli następnie komuś ofiarować, co jest istotą miłości: żyć dla kogoś. Nie można dać komuś tego, czego się nie ma. Z kolei życie w nieczystości (masturbacja, pornografia, seks przedmałżeński, prostytucja) czyni nas po prostu niezdolnymi do wejścia w trwałą relację.
„Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8). Obietnicą tego błogosławieństwa jest widzenie siebie, drugiego człowieka, całego stworzonego świata – jako przenikniętego Bożym tchnieniem. Nadzieja Hioba: „w moim ciele będę widział Boga” (Hi 19, 26) spełnia się dzięki temu błogosławieństwu Jezusa. Dzisiaj, być może jak nigdy jeszcze w historii, chrześcijanie wezwani są do złożenia świadectwa takiego patrzenia na świat. Prośmy więc Pana, aby odnowił w nas tęsknotę za życiem niewinnym, aby wzbudził w nas wiarę w Tego, który „wielu synów do chwały doprowadza” (Hbr 2, 10).
Widzimy Jezusa, który mało od aniołów był pomniejszony
fot. flickr.com / Lawrence OP
Pragnienie jedności
Paweł Trzopek OP
Rdz 2, 18-24 • Ps 128 • Hbr 2, 9-11 • Mk 10, 2-16
„Tak bowiem Chrystus, który uświęca, jak ludzie, którzy mają być uświęceni, z jednego są wszyscy” – mówi nam autor Listu do Hebrajczyków. To zdanie jest kluczem do zrozumienia dzisiejszych czytań. Nasz Bóg jest Bogiem jedności, a nie podziałów.
W świetle tego Bożego pragnienia warto spojrzeć na ludzkie relacje. Księga Rodzaju opowiada nam dziś o tym, czego przede wszystkim Bóg pragnie dla człowieka – aby nie był sam. Mężczyzna i kobieta są pomyślani jako jedność. To nie walka płci, nie równouprawnienie, nie rywalizacja są Bożym zamiarem, ale właśnie stawanie się jednością.
Jedność, której chce nasz dobry Bóg, nie oznacza bynajmniej uniformizacji, robienia wszystkiego jak spod sztancy. To jedność wielobarwna, wielowymiarowa, dynamiczna, zaskakująca, pełna życia. Każdy z nas – a w przypadku małżonków widać to szczególnie wyraźnie – jest stworzony po to, żeby mieć udział w Bożej jedności.
Doświadczenie pierwszego nieposłuszeństwa w ogrodzie Eden wprowadziło rozbicie w ten projekt Boskiej jedności. Najpierw pękła relacja między człowiekiem a Bogiem – człowiek schował się w krzakach, zaczął się bać swego Stwórcy. Zniknęły miłość i zaufanie. Rozbita została relacja między kobietą i mężczyzną – zaczęli się wzajemnie oskarżać przed Bogiem i uciekać od odpowiedzialności. Przez grzech zniszczona też została wewnętrzna jedność człowieka, gdy odkrył, że jest nagi i że musi się wstydzić samego siebie.
Tragedia pierwszego grzechu nie zniweczyła jednak Bożego pragnienia. W Jezusie Chrystusie Bóg stał się jedno z człowiekiem w sposób zupełnie nieoczekiwany. Stał się z nami jednością tak bardzo, że przeszedł przez śmierć, ostateczne doświadczenie rozdzielenia, rozerwania i zniszczenia jedności człowieka. Przeszedł przez śmierć, żeby pozbawić ją mocy zniszczenia.
W oczach Jezusa małżeństwo jest obrazem pierwotnej zamierzonej przez Boga jedności. Rozrywanie tego, co Bóg złączył, jest powtórzeniem tragedii z Ogrodu. Zły nadal pozostaje wrogiem jedności. Nienawidzi jej, bo jego imię znaczy „ten, który wprowadza podział, diabolos”. Dzięki Chrystusowi, który „nas uświęca i nie wstydzi się nazwać nas braćmi swymi”, możemy odzyskać jedność z Bogiem, z człowiekiem i z samym sobą.
Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im
Droga wiarygodności
Paweł Kozacki OP
Rdz 2, 18-24 • Ps 128 • Hbr 2, 9-11 • Mk 10, 2-16
O czym mówi dzisiejsza liturgia słowa? Spróbujmy nie poprzestać na pierwszej nasuwającej się odpowiedzi: że mówi o małżeństwie. Choć to bowiem prawda, ale jest ona przede wszystkim ilustracją czegoś głębszego, istotnej prawdy o każdym z nas, niezależnie od stanu cywilnego. Starotestamentalna opowieść o miłości mężczyzny i kobiety uzupełniona psalmem chwalącym niezmącone szczęście życia rodzinnego – to obraz utraconego początku budzący w nas tęsknotę, ilekroć boleśnie doświadczamy naszego „teraz”, pozostającego pod znakiem „zatwardziałości serc”, o której czytamy w Ewangelii. I jest kres – chwała, do której Chrystus, „przewodnik zbawienia” prowadzi nas, swoich braci, o czym pisze autor Listu do Hebrajczyków.
Początek, „teraz” i kres – to droga. O niej mówi liturgia słowa. Nie tylko biologiczna droga jednostkowego życia, ale stan każdego z nas, „już nie na początku, jeszcze nie u kresu”: piękno początkowego Bożego zamysłu co do ludzi, stworzenie ich mężczyzną i kobietą, obdarzenie zdolnością do miłości i powołanie do niewyobrażalnej wręcz bliskości („jedno ciało”) – to wszystko zostało rozmyte przez nieposłuszeństwo grzechu początków. Zranienie tym grzechem objawia się chaotycznością naszych pragnień i działań: mimo że pamięć raju jest w nas ciągle obecna, mimo że czujemy gdzieś głęboko, jak być powinno, to jednak wierne i konsekwentne budowanie dobra natrafia na ogromny opór, który wcale nie bierze się z zewnątrz, ale z nas samych.
Zatwardziałość serca. To ze względu na nią Prawo Mojżeszowe w pewnych okolicznościach sankcjonowało słabość ludzkiej miłości i to przez nią nawet uczniowie Jezusa, najwyraźniej zrażeni jednoznacznością Jego publicznej odpowiedzi, pytali Go potem raz jeszcze, prywatnie, licząc zapewne na złagodzenie radykalizmu. A Jezus? „Lecz na początku stworzenia…” – czyli nie zapominajcie o wielkości waszego powołania!
Zatwardziałość serca to trudna prawda naszej drogi. Ale nie jedyna! Bo drogę tę przeszedł przed nami i dla nas nasz brat, Jezus Chrystus, „przewodnik zbawienia”. Przez cierpienia ludzkiej drogi przeszedł do chwały, by i nas jako synów Boga doprowadzić do niej. A my, mimo wciąż twardych serc, możemy próbować odważnie i jak najpełniej realizować piękno Bożych zamysłów wobec nas.