Syn Człowieczy przyszedł, żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.

fot. K. Nowak

Wideo na niedzielę:

 Ojciec Janusz Chwast i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»

Cała Ewangelia i całe działanie Pana Jezusa zmierza do tego, żebyśmy byli wielkimi ludźmi, a nie osobami małostkowymi, skupionymi na sobie – to nie jest wielkość. Potrzebna nam jest zdrowa ambicja i wielkie pragnienia, powinniśmy chcieć wielkich rzeczy. Jezus mówi: drogą do wielkości człowieka jest miłość. Im bliższa ci postawa służby, troski o dobro wspólne, im bardziej kochasz, tym jesteś większym człowiekiem.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Spodobało się Panu zmiażdżyć swojego Sługę cierpieniem
 Spodobało się Panu zmiażdżyć swojego Sługę cierpieniem

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Bezpieczna pułapka

 Łukasz Popko OP

 Iz 53, 10-11 • Ps 33 • Hbr 4, 14-16 • Mk 10, 35-45

Dwóch braci prosi tylko o wysokie stanowiska na dworze Pomazańca Pańskiego. Reszta uczniów oburza się na nich, ale ich gorycz objawia, że mają taki sam głód władzy i zaszczytów, a tylko mniej tupetu, żeby go wyrazić. Jan i Jakub proszą, „żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy”, taki czek in blanco; podobnie brzmiała królewska oferta Heroda, który obiecał tańczącej dziewczynie „cokolwiek, o co poprosi”. Traktują Jezusa, jakby był podobny do współczesnych Mu królów: arbitralny, stronniczy i despotyczny. Nawet nie zdają sobie sprawy, że taką prośbą Go obrażają.

W dodatku dzieje się to w chwili, kiedy Jezus przyśpiesza kroku w drodze do Jerozolimy, po tym jak właśnie zapowiedział po raz trzeci swoje odrzucenie, mękę i śmierć. Uczniowie znów okazują się nieukami, bo nie pojmują, że misja Jezusa Mesjasza jest misją odrzuconego Sługi, którego zapowiedział Izajasz. Pragną pić kielich Jezusa, ponieważ myślą, wbrew Jego jasnym zapewnieniom, że Jego losem jest po prostu tryumf i zwycięstwo na ludzką miarę. Tymczasem los Jezusa, to znaczy Jego kielich, objawi się w słowach „bierzcie i pijcie” oraz „nie moja wola, ale Twoja wola”, zaś po Jego lewicy i prawicy znajdzie się dwóch łotrów, a nie dwóch uczniów.

Bracia myślą, że są sprytniejsi od pozostałych Dwunastu, tymczasem sprytniejszy jest jak zawsze Bóg. Na szczęście. Wysłuchuje ich prośby, a jednocześnie prowadzi ich dalej niż ich ciasne pragnienia. Uczniowie wpadają w pułapkę własnej prośby. Chcą mieć władzę jak Mesjasz? Dostaną ją. Dostaną wraz z sercem przemienionym przez doświadczenie Krzyża. Posiądą moc, którą daje miłość: do tego, by służyć, by dać swoje życie na okup za wielu.

Nie bójmy się prosić Jezusa o sprawy wielkie: o świętość, o powołanie, o cud, o władzę. Przedstawiajmy je „po znajomości” Komuś, kto zna nas lepiej niż my sami. Naprawdę Pan nas wysłucha, ale jednocześnie uzdolni do przyjęcia darów jeszcze większych, bo cóż jest większego niż być zjednoczonym z Jezusem. Naszego Mistrza nie da się zmanipulować, a cokolwiek On zrobi z naszymi prośbami, zrobi to dobrze. Warto wpaść w boską pułapkę, dać się złapać w Jego sieci! Przy Nim można być „naiwnym”, być jak dziecko, być niepoprawnym – słowem – być uczniem, który potrzebuje Nauczyciela. Przy Nim jest bezpiecznie.

 

Przybliżmy się z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie
Przybliżmy się z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie

Człowiek na majestacie

Marek Pieńkowski OP

Iz 53, 10-11 • Ps 33 • Hbr 4, 14-16 • Mk 10, 35-45

„Człowiek na majestacie”, tak niegdyś podsumował czytany dziś fragment Ewangelii bodajże Tadeusz Żychiewicz. Nie bez racji zauważył, że najgłębszym, a jednocześnie najbardziej skrytym pragnieniem wielu ludzi jest dostąpienie wywyższenia ponad wszystkich innych. Właśnie tak: „Zasiąść w chwale Jezusa, po prawej i po lewej”. Dobrze, jeśli chociaż pośrodku zostawimy miejsce dla samego Jezusa – „naszego Najwyższego Kapłana”.

Tęsknimy za majestatem, ale jest to majestat wyimaginowany, czasami prymitywny – bo na inny nas nie stać. A przecież obiecano człowiekowi majestat prawdziwy. Majestat, który zostanie dany darmo… No może nie tak zupełnie darmo, ale na pewno nie po znajomości, jak wyobrażali to sobie uczniowie Jezusa.

W takim razie, jak? W Ewangelii Mateusza i Łukasza Jezus wypowiada znamienne słowa: „Starajcie się wejść przez ciasną bramę, (…) będziecie kołatać do bramy, wołając: »Panie, otwórz nam, (…) jedliśmy i piliśmy z tobą, a ty nauczałeś na naszych ulicach«. Odpowie wam: »Nie znam was! (…) Odejdźcie ode mnie wszyscy, którzy dopuszczacie się niesprawiedliwości«”.

W dzisiejszych czytaniach wskazano nam konkretne drogi, które mogą nas zaprowadzić do pełni Bożego daru, przekraczającego najśmielsze wyobrażenia.

Najpierw droga zaufania wobec Boga: „Przybliżmy się z ufnością do tronu łaski, aby otrzymać miłosierdzie”. Bez zaufania z naszej strony Bóg nie będzie mógł nas prowadzić po drogach, których nie znamy.

Następnie droga służby: „Kto by chciał stać się wielki między wami, niech będzie waszym sługą”. To w pokornej służbie wobec potrzebujących człowiek wewnętrznie dorasta i rozwija się w miłości.

I wreszcie ta najbardziej tajemnicza: droga cierpienia. Pisał prorok: „Po swojej udręce zobaczy światłość, (…) wielu uczyni sprawiedliwymi”. W naturalny sposób boimy się cierpienia, wolimy trzymać się od niego z daleka. A przecież sam Jezus wskazał nam tę drogę, idąc nią do końca – aż po śmierć. W książce O naśladowaniu Chrystusa Tomasz à Kempis nie pozostawia wątpliwości: „Gdyby dla zbawienia ludzkiego było coś lepszego i pożyteczniejszego niż cierpienie, to Chrystus niechybnie nam by to pokazał”.

Zazwyczaj cierpienie niszczy, degraduje. Ale przeżyte w Chrystusie może się stać drogą do prawdziwej wielkości. Pomogą w tym dwie pozostałe drogi: zaufania Bogu i służby innym.

 

Co chcecie, żebym wam uczynił?
Co chcecie, żebym wam uczynił?

Rządzenie zaczyna się w sercu

Hieronim Kaczmarek OP

Iz 53, 10-11 • Ps 33 • Hbr 4, 14-16 • Mk 10, 35-45

Dwóch apostołów chciało władzy dla siebie, a pozostałych dziesięciu im tego zazdrościło. To jasny dowód na to, że władza nie jest rozumiana jako służba. Pan Jezus znów pozostał sam.

Władza traktowana jako służba stara się odpowiedzieć na potrzeby tych, którzy są jej powierzeni. Zaczyna się zawsze od wsłuchiwania się i nazywania tego, czego potrzebują ci, za których przyjęło się odpowiedzialność. Tak sprawowana władza zakłada też minimalną wolność w stosunku do siebie, bo sprawujący rządy nie może narzucać swoich celów i dbać tylko o własne korzyści. Pan Jezus dodaje, że rządzenie wymaga gotowości na przyjęcie cierpienia, które wynika chociażby z niemożności przewidzenia rezultatów swoich działań oraz zwykłej ludzkiej niewdzięczności.

Traktowanie władzy jako służby jest sprawą serca. Nie zależy ona od systemu politycznego, w którym przyszło nam żyć. Można ją tak traktować zarówno w demokracji, jak i w monarchii. Bez znaczenia jest również sfera działalności – można kierować się służbą, sprawując rządy w państwie, w mediach, w biznesie, rodzinie lub Kościele. To najważniejsze zaczyna się zawsze w sercu. O jakości rządzenia decyduje wrażliwość na ludzką dolę i niedolę.

Demokratyczna procedura nie gwarantuje wyłonienia wyłącznie tych, którzy w swojej działalności kierują się służbą. Wyborcy nie zawsze są przygotowani na podjęcie właściwych decyzji, często kierują się powierzchownymi opiniami. Nieraz dają się zwieść obietnicom populistów i manipulacjom specjalistów od public relations. Oczywiście zdarzają się szczęśliwe zbiegi okoliczności, gdy wybór pada na kogoś, kogo rzeczywiście cechuje zdolność do pełnienia prawdziwej służby, ale procedura nie daje nam tej pewności.

Koncentracja na służbie nie musi oznaczać stuprocentowej skuteczności działań. Sługa chce odpowiadać na realne potrzeby powierzonych sobie osób, ale nie na wszystko ma wpływ. Również Pan Jezus nie wszystkich uzdrowił, nie wszystkich nawrócił, a niektórzy nawet „przestali z Nim chodzić”. Dla Jego królestwa nieskuteczność i porażka były bez znaczenia, bo ono jest zbudowane na miłości i prawdzie. Sługa, którego stać na wierność miłości i prawdzie, współtworzy coś, co trwa na wieki. Ani chwilowy sukces, ani drobna porażka nie odwodzą go od służby tym, których pokochał.