Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy jesteście utrudzeni i obciążeni, a Ja was pokrzepię.
fot. flickr.com / Lawrence OP
Ojciec Paweł Gużyński i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»
Spróbujmy zobaczyć tę świętość, o którą dzisiaj chodzi: to jest zaproszenie do pełni życia. Pełnia życia to życie święte. Ci, którzy pokładają nadzieję w Bogu, uświęcają się tak, jak On jest święty. Uświęcenie to nie jest przede wszystkim jakiś morderczy wysiłek ascetyczno-moralny, tylko wychylenie naszego umysłu, serca, spojrzenia w kierunku Chrystusa, a On jest Bogiem żywych. Przyznaję, że nie potrafię sobie wyobrazić tych ludzi, którzy mówią „jestem szczęśliwy”, a nie mają tej nadziei, perspektywy przyszłości, świętości, wieczności, Boga.
Nagrania kazań na niedzielę:
Ci przyodziani w białe szaty – kim są i skąd przybyli?
Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Nad kośćmi
Tomasz Biłka OP
Ap 7, 2-4. 9-14 • Ps 24 • 1 J 3, 1-3 • Mt 5, 1-12a
Myślę, że nie powinniśmy stawiać Bogu granic. On ma moc i pragnienie zbawienia każdego człowieka. Może warto więc w niedzielę Wszystkich Świętych wyznać tę szaloną nadzieję powszechnego zbawienia i nie stawiać Bogu granic również w sobie. To znaczy przystąpić do spowiedzi i komunii, oddając Chrystusowi władzę nad sobą i swoim domem. Nie w bogactwie i własnym prestiżu, nawet nie w rodzinie i bliskich, lecz w Bogu Ojcu złożyć nadzieję. „Każdy zaś, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty” (J 3, 3). To uświęcenie nas jest dziełem Jego Ducha.
W dzień Wszystkich Świętych głosimy misterium paschalne, które dokonało się w naszych braciach i siostrach. To ci, którzy współcierpieli z Chrystusem i zostali razem z Nim współuwielbieni. To ci, którzy przyjęli Jezusowe błogosławieństwa, owo przedziwne proroctwo nad kośćmi (por. Ez 37, 1–14). On zwiastował królestwo niebieskie ubogim tej ziemi, pociechę zasmuconym, panowanie tym, których zakrzyczano i którym odmówiono głosu, nasycenie złaknionym i spragnionym, miłosiernym miłosierdzie, czystym szczęście oglądania Boga, wprowadzającym pokój sławę Jego dzieci. Prześladowanym, wyszydzonym, zelżonym, oczernionym – radość, która wszystko odmieni w taniec i śmiech. To ci, którzy przyjęli Jego słowo. Ono dało im moc, aby się odmienili (por. J 1, 12–13). Błogosławieni, którzy wierzą aż do końca, bo nie będą zawstydzeni.
Znajoma pisała ostatnio: „Tak sobie myślę i zastanawiam się nad tym, za kim ja zazwyczaj tęsknię… I stanowczo widzę jeden klucz. Są to zwyczajnie bliscy Boga. I mimo że czasami nie znam ich zbytnio, nie widzę długo, wszystko to budzi we mnie jakąś dziwną czułość i właśnie tęsknotę”. Wtórowała jej koleżanka: „Tak, to chyba ta nasza tęsknota za Niebem, więc chcemy być z ludźmi, z którymi możemy mówić o Bogu i Go sobie ukazywać”. Wśród takich przyjaciół zupełnie naturalna jest radość z dnia Wszystkich Świętych. Za własne biorę więc słowa psalmisty: „Ku świętym, którzy są na Jego ziemi, wzbudził On we mnie miłość przedziwną” (Ps 16, 3).
Będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest
Błogosławieństwa czytane od tyłu
Krzysztof Pałys OP
Ap 7, 2-4. 9-14 • Ps 24 • 1 J 3, 1-3 • Mt 5, 1-12a
Pewien mężczyzna, który stracił przytomność z powodu upojenia alkoholowego, znalazł się w szpitalu psychiatrycznym. Gdy wytrzeźwiał, przeżył ogromny wstrząs. Pod jego wpływem się nawrócił i zaczął zdrowieć. Kiedy jezuicki ksiądz Pedro Aruppe wyjechał na misję do Japonii, został oskarżony o szpiegostwo na rzecz „sił zachodnich”. Spędził trzydzieści pięć dni w pojedynczej celi. Przetrzymał tam grudniowy chłód, nie mając nic oprócz maty do spania. Później tak o tym okresie opowiadał: „Nauczyłem się wtedy wielu rzeczy; sztuki milczenia, samotności, surowej i srogiej biedy, wewnętrznego dialogu z gościem mojej duszy. Jestem przekonany, że był to najbardziej pouczający miesiąc w całym moim życiu”. Poprzez duchowe ciemności i brak doświadczenia Boga Matka Teresa przygotowywała się do zrozumienia tego, czego On od niej chce. Dzięki temu mogła później utożsamić się z tymi, których ten świat odrzucił. Starszy zakonnik, który zachorował na udar mózgu, wyznał: „Bardziej niż kiedykolwiek czuję się teraz w rękach Boga. Właśnie tego pragnąłem przez całe życie, od najwcześniejszej młodości. Teraz jednak jest pewna różnica: inicjatywa należy wyłącznie do Boga”.
Nigdy nie wiemy, czy to, co nas spotyka, jest błogosławieństwem czy przekleństwem. Czy smutek, choroba, niesprawiedliwy osąd lub utrata dobrego imienia nie przyczynią się do naszej świętości? Czy cierpienie ofiarowane Bogu nie przysłuży się zbawieniu innych? W Biblii to właśnie kamień odrzucony staje się fundamentem pięknej budowli.
To dziwne, że wśród „ośmiu powodów do szczęścia” (użyte przez Mateusza greckie słowo makaroi oznacza dosłownie szczęśliwi) znajdujemy pochwałę braku, smutku, łez, prześladowania. Czyżby Jezus chciał dla nas tego wszystkiego? Czyżby cierpienie było czymś dobrym? Oczywiście nie, ale… błogosławieństwa należy czytać od tyłu. Człowiek nie jest szczęśliwy, dlatego że płacze lub cierpi prześladowanie, ale dlatego że właśnie on zostanie pocieszony przez samego Boga. Optymizm chrześcijanina bazuje na nadziei wynikającej z przekonania, że Bóg wie, co robi, i zawsze będzie robił to, co jest dla ludzi najlepsze. Ktoś inny bowiem niż my sami czuwa nad nami. Jezus, wygłaszając kazanie o obietnicach Boga, chce jednocześnie dodać słuchaczom odwagi, aby wytrwali, kiedy wszystko wydaje się bezcelowe. Te „błogosławione” momenty są konieczne, gdyż aby dojść do pełnego wyzwolenia, musi najpierw dokonać się oczyszczenie z tego wszystkiego, co Nim nie jest.
Wielka jest wasza nagroda w niebie!
Druga przestrzeń
Maciej Biskup OP
Ap 7, 2-4. 9-14 • Ps 24 • 1 J 3, 1-3 • Mt 5, 1-12a
Błogosławieni, szczęśliwi, piękni, spełnieni… to przesłanie ewangelii. Nie można redukować nauczania Jezusa tylko do moralnej powinności. Radykalna jest dopiero nadzieja na szczęśliwe spełnienie, którą Chrystus wzbudza w człowieku: Bóg przyjął ludzką naturę, byśmy żyli Jego świętym życiem.
Zakłada to nie lękliwą uległość, ale zaufanie: „Każdy zaś, kto pokłada w Nim nadzieję, uświęca się” (św. Jan). Dojrzewanie w miłości, która jest kluczem do życia spełnionego, potrzebuje przyjęcia: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani synami Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy”. Miłość Boga twórczo rozwija i choć „jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy, wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest”.
Obietnica Jezusa jest paradoksalna. Szczęśliwi ubodzy, płaczący, prześladowani… Chrystus nie przemilcza tego, że błogosławieństwo rodzi się „tu i teraz”, przez doświadczenie braku, bo „co w nas niespełnione też będzie zważone i być może najwięcej zaważy” (Ernest Bryll). Jako anawim (z hebr. ubodzy Pana) możemy zawsze być u Boga, który w Chrystusie sam przeszedł przez pustkowie. Patrz na rany Zmartwychwstałego, one są tego zapisem. Stał się anawim: cichy, płaczący, sprawiedliwy, miłosierny, prześladowany, czysty, tzn. niepodstępnego serca. Zraniony przebywaniem z nami, nadal żyje. Przyjął nasze „dziś”, bo innego „po tej stronie grobu” nie będzie. Jednocześnie zaprasza do „innego” życia w Nim, które sięga poza grób. Jak namacalny jest każdy nasz gest, emocje, myśli, jak nieudawane są radość i smutek, tak prawdziwe jest życie. Zyskuje jednak „drugą przestrzeń” przez wiarę w Boga-Człowieka.
Szczęście jest trudne, bo wymaga spojrzenia poza siebie. To odwrotność kiczu, który wabi, a pod fałszywą maską kryje nie piękno, lecz narcystyczną pustkę. Piękny jest Bóg, piękny jest dar z siebie, bo „w tej samej mierze, w jakiej wzrasta miłość, wzrasta i piękność” (św. Augustyn). Kicz to ironia z Nieskończonego Piękna. Skoro ludzkie „piękno” ma swój koniec, to życie jest złudzeniem, a wierność wydaje się czymś głupim. Jeśli „bywa się”, a się „nie jest”, to można uznać, że angażowanie się pozostawia tylko rany. Gdy śmierć szyderczo obwieszcza, że się nie zagoją, Zmartwychwstały głosi, że „miłość nie ustaje” i zawiązuje rany. Więc „błagajmy, niech nam będzie wrócona druga przestrzeń” (Cz. Miłosz).