Wielki prorok powstał między nami i Bóg nawiedził lud swój.

Wideo na niedzielę:

 Ojciec Paweł Krupa i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»

Bardzo często nam się wydaje, że zanim zrobimy coś dobrego, musimy być do tego bardzo dobrze przygotowani. Musimy zabezpieczyć jakieś zaplecze i mieć środki – i dopiero wtedy, tak znakomicie przygotowani, możemy zacząć czynić dobro.
Nie czekajmy, aż będziemy mieli mnóstwo pieniędzy, nie czekajmy, aż zajmą się nami wielkie międzynarodowe organizacje, nie gromadźmy zapasów. Po prostu dajmy komuś kromkę chleba, a okaże się, że nakarmimy tysiące.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Zachęcam was, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani
Zachęcam was, abyście postępowali
w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Znosić jeden drugiego

 Jan A. Kłoczowski OP

2 Krl 4, 42-44 • Ps 145 • Ef 4, 1-6 • J 6, 1-15

Widać, że Efezjanie byli dla siebie nawzajem nieznośni, co św. Pawła bardzo bolało i musiał dobitnie zwrócić im na to uwagę. Pisał o tym mocno, bez owijania w kaznodziejską bawełnę. Ganiąc ich, nie odwołuje się do zasad dobrego wychowania, do kultury osobistej, sięga samych korzeni – przecież stali się uczestnikami najgłębszej jedności: „jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei”. Nie pozostaje na poziomie teologicznej wzniosłości; to, co niebiańskie, ma być urzeczywistniane już tu, w czasie ziemskiej pielgrzymki. W Liście do Galatów znajdujemy wyrazistą, wręcz brutalną wskazówkę, co miałby znaczyć ów brak wzajemnego znoszenia się: „A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli” (5, 15). Gdy czytamy te słowa, z łatwością rozumiemy, że wszyscy jesteśmy Galatami, także Polacy 2015 roku, i słowa te dotykają także naszych sumień.

Jaka jest na to rada? Paweł nie poprzestaje na słowach potępienia, daje wskazówkę zarówno praktyczną, jak i najtrudniejszą: „Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełnia- jcie prawo Chrystusowe” (6, 2). Znosić drugiego to więcej i trudniej niż być obojętnie tolerancyjnym, to brać na siebie brzemię drugiego. Nie zniesiesz drugiego, jeżeli nie będziesz przynajmniej usiłował unieść jego ciężaru.

Gdy poraniony człowiek leżał przy drodze z Jerozolimy do Jerycha, jedni przeszli obojętnie, inni tłumaczyli mu, że sam jest sobie winien, niektórzy może się zatrzymywali, by wypowiedzieć słowa niezobowiązującego współczucia. Ale pomógł naprawdę ten, który go opatrzył i dźwignął jego ciężar na juczne zwierzę, by rannego doprowadzić do gospody. To właśnie on, nawet o tym nie wiedząc, wypełnił prawo Chrystusowe.

Trudno jest znosić jeden drugiego w miłości, trudno jest dźwigać ciężar, który nie jest moim brzemieniem, ale czy jest inna droga od tej, jaką przeszedł Ten, który wziął na siebie „z całą pokorą i cichością” brzemię naszych grzechów, naszej agresywnej obojętności?

 

Każcie ludziom usiąść
Każcie ludziom usiąść

Zawsze nienasyceni

Mariusz Tabaczek OP

2 Krl 4, 42-44 • Ps 145 • Ef 4, 1-6 • J 6, 1-15

Duchowym nieszczęściem naszych czasów jest poczucie ciągłego niespełnienia. Naturalne i dobre skądinąd dążenie do tego, by zdobywać wiedzę, więcej posiadać, sięgać dalej, pokonując wszelkie ograniczenia, przerodziło się w przekonanie, że prawdziwe życie jest gdzieś indziej i dopiero nastąpi, w bliższej lub dalszej przyszłości. To wszystko sprawia, że tak często nie potrafimy się cieszyć tym, co już posiadamy. Przykłady można by mnożyć.

To jeszcze nie to mieszkanie, nie ten wymarzony dom, nie ten model samochodu, nie to stanowisko, nie ta szkoła, nie ten kierunek studiów, nie ta przyjaźń, nie ta miłość… Jakże często podobne przemyślenia rodzą poczucie niezadowolenia, zrezygnowania, zazdrości czy wręcz zawiści, a także pokusę ucieczki w marzenia.

Tymczasem nasze życie dzieje się tu i teraz. Niedoskonałość tego, kim jesteśmy i co posiadamy, nie czyni go mniej prawdziwym. Oczywiście trzeba iść naprzód, szukać rozwiązań problemów i dróg rozwoju. Nie wolno jednak zapominać, że szczęście i poczucie spełnienia są dostępne już teraz. One nie przychodzą inaczej jak tylko przez zanurzenie i przeżywanie wszystkiego, co jest naszym doświadczeniem w perspektywie wiary.

Można mieć wrażenie, że Jezus, czyniąc znak rozmnożenia chleba, mówi: przynieś mi tę odrobinę, którą już posiadasz. Ona jest prawdziwa, jest owocem twojej pracy i troski. Jezus pragnie tę odrobinę pomnożyć i nasycić nią nie tylko mnie samego, ale też wszystkich wokoło. Czyni to poprzez gest i słowo błogosławieństwa, czyli dziękczynienia.

Ktoś powie, że scena opisana w Ewangelii nie rozwiązała problemu, słuchacze Jezusa musieli wrócić do swoich domów i obowiązków, aby troszczyć się o chleb powszedni. To prawda, także Eucharystia, której zapowiedzią jest wydarzenie opisane przez św. Jana, jest drogą. Potrzebujemy do niej nieustannie powracać, przemieniać nasze serca i starać się ją głębiej zrozumieć. Nie wystarczy przyjąć Jezusa do serca jedynie w dniu pierwszej komunii świętej.

Czy potrafię się cieszyć tym, co posiadam? Czy potrafię dostrzec, że prawdziwe życie dzieje się tu i teraz? Umiejętność dziękowania otwiera nam oczy i zaprasza Jezusa, aby pomnożył odrobinę, którą posiadamy. Eucharystia jest szkołą dziękowania.

 

Karmisz ich we właściwym czasie, otwierasz swą rękę i karmisz do syta wszystko, co żyje
Karmisz ich we właściwym czasie,
otwierasz swą rękę i karmisz do syta wszystko, co żyje

Cud powszedni

Tomasz Zamorski OP

2 Krl 4, 42-44 • Ps 145 • Ef 4, 1-6 • J 6, 1-15

Pokusa, by wykorzystać Boga do swoich małych i doraźnych celów, jest stara jak świat. Zawłaszczyć Tego, który czyni cuda, otoczyć, adorować, unieruchomić tak, by dostarczał codziennego chleba, walczył z naszymi wrogami, uśmierzał ból i zapewniał długie i szczęśliwe życie. Horyzont tej naturalnej i nieco magicznej nadziei nie odpowiada Jezusowi. Co nie oznacza, że Pan przestaje być wrażliwy na ludzką biedę i ludzkie potrzeby. Przecież nakarmił głodnych. Do cudu rozmnożenia chleba potrzebował jednak kilku rzeczy. Po pierwsze, ludzi i tego, co mieli. Po drugie, Pan Jezus potrzebował współpracy, wiary i zaangażowania uczniów w rozwiązanie problemu.

Jednym z największych nieustannie towarzyszących nam lęków jest ten, który mówi, że dla nas czegoś zabraknie. Dlatego walczymy o miejsce, o rzeczy, rolę i uznanie, bierzemy natychmiast to, co nam się rzekomo należy, nie czekając na swój czas. Taka postawa wpływa również na myślenie o Bogu, którego zaczynamy podejrzewać, że kocha tylko niektórych, tych lepszych i świętszych. Warto jednak zauważyć, że podążanie tą drogą czyni bezbożnym, uśmierca modlitwę i nie zostawia miejsca na zaufanie, o które przecież chodzi Jezusowi.

Cud rozpoczyna się od współpracy, od szukania rozwiązań i zobaczenia tego, co jest. Jezus błogosławi ludzką troskę i uzdalnia do dawania nawet wtedy, gdy nie bardzo jest czym się podzielić. Pomnażanie to specjalność boska, ale i ludzka: dostałeś – dawaj. Zobacz, że radość może się stać udziałem twoich braci. Ale będzie cudem, gdy dotknie i przemieni wrogów. Chleb zaspokaja głód powszedni, odnawialny. Potrzebujemy zatem cudu powszedniego, odnawialnego. Bóg potrzebuje człowieka, by czynić swoje cuda. Na tym polega przemiana i ubóstwienie każdego z nas.

W niewielkim kościółku w Tabghcie leżącej nad Jeziorem Galilejskim (według tradycji tam dokonał się cud rozmnożenia), u stóp ołtarza, znajduje się starożytna mozaika. Przedstawia kosz z dwiema rybami i cztery bochenki chleba. Gdzie więc się podział piąty? Odpowiedź otrzymujemy podczas Eucharystii, piąty bochenek to sam Chrystus. Tego chleba nie zabraknie dla nikogo, jak nie może zabraknąć boskiej miłości. Eucharystia to nadmiar tej miłości i odwaga Boga, który chce nas nakarmić i przemienić. Potrzeba nam takiej Eucharystii, takiego cudu i takiego szukania chleba po to, by stać się chlebem dla innych. A wtedy cudem powszednim będzie zwyczajna ludzka miłość, życzliwość, wsparcie i troska, którą siebie darzymy. Wtedy łatwiej będzie przezwyciężyć pokusę zawłaszczania Boga.