Czy mamy prawo mówić, że problem milionów biednych ludzi nas ciągle nie dotyczy?
Już od 15 lat – 20 czerwca – obchodzony jest Światowy Dzień Uchodźcy. W ostatnich miesiącach nie raz słyszeliśmy o ludziach, którzy w dramatycznych okolicznościach opuszczali swoje domy, uciekając przed wojną, prześladowaniem, czy skrajnym głodem i ubóstwem. W mediach głośno było przez moment o czterech tysiącach syryjskich uchodźców, którzy mogliby znaleźć schronienie w naszym kraju, a niewiele ponad miesiąc temu można było obejrzeć zdjęcia uchodźców z Afryki, którzy na przeludnionych łodziach rybackich próbowali przedostać się do nowego, lepszego świata. O ich losie bardzo wymownie pisze choćby młoda, somalijska poetka, Warsan Shire:
musisz zrozumieć,
że nikt nie wkłada swoich dzieci do łodzi,
jeśli woda nie jest bezpieczniejsza od lądu
Organizacja Amnesty International opublikowała w tych dniach wstrząsający raport o wymownym tytule: „The Global Refugee Crisis: A conspiracy of neglect” (Globalny kryzys uchodźców: Zmowa lekceważenia). Dane przedstawione w tym dokumencie są zatrważające!
W Pakistanie żyje ponad milion afgańskich uchodźców, a wielu z nich przebywa tam ciągle nielegalnie. Z samej Syrii od 2011 roku uciekło prawie 4 miliony ludzi. Niewiele mniej, bo około 3 miliony osób, uciekło z krajów afrykańskich: Nigerii, Sudanu Południowego, Republiki Środkowoafrykańskiej i Burundi.
Niestety, nie wszyscy przeżywają ucieczkę z kraju, który przestał być ich domem. Od początku tego roku utonęło 1865 osób, którzy próbowali uciec przez Morze Śródziemne. W ubiegłym roku to samo morze pochłonęło około 3,5 tysiąca uchodźców. Od stycznia, z powodu braku zgody na dopłynięcie do lądu Indonezji, Malezji i Tajlandii, zmarło na łodziach z głodu i wycieńczenia ponad 300 osób.
i nikt nie opuszczałby swojego domu
gdyby ten dom nie wyganiał cię do brzegu
gdyby ten dom nie kazał tobie
ruszaj szybciej nogami
zostaw swoje ubrania
wlecz się przez pustynie
brnij przez oceany
toń
ratuj się
bądź głodny
żebrz
zapomnij o dumie
twoje przeżycie jest ważniejsze
Z pewnością wielu z nas, czytając o dramatycznych zmaganiach uchodźców może mieć poczucie, że pomimo pewnej empatii, jesteśmy wciąż bezradni wobec tego typu problemów. Bezradni jako jednostki, ale też w skali państwowej. Problem uchodźców, nawet jeśli stoją za nim ogromne liczby, także ofiar śmiertelnych, to ciągle dość odległa rzeczywistość. I właśnie takie podejście sprawiło, że Amnesty International opatrzyło swój raport podtytułem: „Zmowa lekceważenia”.
Z wielu powodów – także racjonalnie ekonomicznych – większość świata nie chce dostrzec, że mamy do czynienia z największym i najbardziej dramatycznym od czasów II wojny światowej kryzysem masowego uchodźctwa zwykłych i biednych ludzi, którzy są ofiarami sytuacji polityczno-ekonomicznej swoich krajów. Ci ludzie są ofiarami lekceważenia przez własne ojczyzny, przez biedne kraje ościenne (biedniejsze niż Polska), do których uciekli, a które nie są w stanie ich wszystkich przyjąć (86% uchodźców przebywa na terenach sąsiadujących państw). Nie ulega też jednak wątpliwości, że ci biedni ludzie są również, a może przede wszystkim, lekceważeni przez tzw. kraje pierwszego świata, szczycące się swym postępem ekonomiczno-technologicznym.
Nie jest moją rolą spekulowanie na temat danych i wyliczeń potencjalnych kosztów społeczno-ekonomicznych, jakie przyszłoby zapłacić krajom zamożnym, jako cenę przyjęcia chociaż części uciekających ze swoich domów ludzi. Wiem tylko tyle, że jest również coś takiego jak cena moralna, którą płaci się za obojętność wobec losu naszych bliźnich.
To jest wielki temat Ewangelii, którą głosił Jezus Chrystus, a o czym nieustannie przypomina nam papież Franciszek, jak choćby w najnowszej encyklice „Laudato Si”. Poruszające jest, jak mocno i konsekwentnie papież staje po stronie tych miliardów ludzi, których dotyka najzwyklejsze ubóstwo, wykluczenie i społeczna niesprawiedliwość, a którzy na co dzień zderzają się z „globalizacją obojętności”: Trzeba umocnić świadomość, że jesteśmy jedną rodziną ludzką. Nie ma granic ani barier politycznych lub społecznych, które pozwalają nam na izolowanie się, i właśnie dlatego nie ma miejsca na globalizację obojętności.
I to jest również wielkie pytanie dla nas, Polaków, mających ambicję doskoczenia do najzamożniejszych tego świata. Paradoksalnie bardzo wygodnym może być status „kraju na dorobku”, w którym łatwo jest znaleźć wiele ekonomicznych argumentów, usprawiedliwiających naszą bierność np. w sprawie uchodźców.
Ale wchodząc w krąg „krajów pierwszego świata” już dzisiaj musimy się pytać, czy chcemy także wchodzić w krąg kultury „globalizacyjnej obojętności”. I czy mając, nie tylko szeroki dostęp do Internetu, konta na facebooku i instagramie oraz wykupione wakacje za granicą, ale także najnowszą historię naznaczoną ruchem „Solidarności”, Janem Pawłem II i Janem Karskim – czy rzeczywiście mamy prawo mówić, że ogromny problem, dotykający miliony biednych ludzi na świecie nas ciągle nie dotyczy?
Pozostaje jednak pytanie o to, co każdy z nas może zrobić osobiście w obliczu tak wielkiego zła i ludzkiej krzywdy. I to jest nieodłączne pytanie towarzyszące kolejnej serii obejrzanych, czy przeczytanych informacji, o dramatycznym losie kolejnych, niewinnie cierpiących ludzi.
I nie znajduję innej odpowiedzi, jak ta jedna, może śmiesznie banalna – modlitwa. Modlitwa, która jest trwaniem i słuchaniem. Słuchaniem Boga i Jego serca, w którym są łzy wszystkich ludzi zmuszonych do pozostawienia swoich domów oraz płacz ich dzieci. Bóg ich widzi, słyszy i zna każdą i każdego po imieniu. Dla Niego, to nie 4 miliony od 2011…
Wielkim lekiem na zobojętnienie i bezradność wobec tysiąca przechodzących przez naszą głowę internetowych informacji jest Serce Boga, przez które od początku świata przepływają informacje o każdym, nawet najmniej zauważonym człowieku. I nie „przepływają” po prostu, tak jak przez nasze głowy. To nie jest głowa. To jest Serce, do którego dostaje się tylko to, co najważniejsze. I nie mam wątpliwości, że są tam, w Jego Sercu, cierpiący dziś uchodźcy.
Nie bądźmy uchodźcami od problemu, który nas przerasta. Nie szukajmy zbyt łatwego uspokojenia naszych sumień, bo „globalizacyjna obojętność” jest jednym z najpoważniejszych wyzwań naszego, zglobalizowanego świata. Dziś już także i naszych polskich sumień. I na pewno nie jest ucieczką, czy prostą próbą wyciszenia sumienia, modlitewne zanurzenie się w Bogu. Bo tam nie ma pustki, tylko twarze i imiona każdej i każdego, którzy dziś zmagają się o przeżycie, a którzy już teraz mają udział w Królestwie, obiecanym na Górze Błogosławieństw.
I tak, jak potrafimy spędzać po kilka godzin, śledząc treści na portalach informacyjnych i społecznościowych, tak dzisiaj chociaż przez moment pobądźmy zasłuchani w Serce Boga. Może i nie znajdziemy tam żadnych newsów, ale na pewno będziemy wśród tych i razem z tymi, którzy dzisiaj „łakną i pragną sprawiedliwości” z dala od swoich domów, które wielu bezpowrotnie straciło, uciekając w nieznane.
fot. flickr.com / EU Humanitarian Aid and Civil Protection