Wielki prorok powstał między nami i Bóg nawiedził lud swój.

Wideo na niedzielę:

 Ojciec Janusz Chwast i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»

Wielu chrześcijan ma dziwne wymagania wobec Pana Jezusa: spodziewają się, że skoro w Niego uwierzyli, skoro Mu zaufali, to w ich życiu nie będzie burzy. Tego nigdzie nam Pan Jezus nie obiecał. Pytanie jest takie: co się dzieje z nami, kiedy przychodzą burze. W tych sytuacjach diabeł bardzo lubi działać i przychodzi do nas z najbardziej pierwotną pokusą: Bóg zapomniał o Tobie. Pan Jezus nie mówił nam, że w naszym życiu nie będzie burz – Pan Jezus obiecuje nam swoją obecność i swoją moc. Nie musimy się lękać.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Kto bramą zamknął morze, gdy wyszło z łona wzburzone?
 Kto bramą zamknął morze, gdy wyszło z łona wzburzone?

Komentarze z miesięcznika „W drodze”:
Władca żywiołów

Łukasz Popko OP

 Hi 38, 1. 8-11 • Ps 107 • 2 Kor 5, 14-17 • Mk 4, 35-41

Ewangelia o uciszeniu burzy na jeziorze budzi wiele pytań. Wiemy, że Jezus przez cały dzień głosił słowo z tej samej łodzi, w której teraz leży zmorzony snem. Ewangelista Marek jest bardzo drobiazgowy: dowiadujemy się od niego, że Jezus śpi na rufie i że głowę ma na poduszce. Można by powiedzieć: sielanka, gdyby nie to, że łódź jest właśnie zalewana falami, choć musiała być niemała, skoro pomieściła trzynaście osób. Jak bezpiecznie musiał się czuć Jezus, skoro zasnął podczas takiej burzy?

Bardzo podobną scenę znajdziemy w pierwszym rozdziale Księgi Jonasza, gdy Bóg posyła wiatr, który ma zatopić statek z uciekającym od swego zadania prorokiem. Kiedy wszyscy marynarze gorliwie się modlą, Jonasz schodzi na dolny pokład i kładzie się spać. Jezus, nowy posłuszny Jonasz, w drodze do pogan kładzie się spać tak, jak jego poprzednik, gdy tymczasem pozostali wpadają w panikę. Jonasza trzeba było wrzucić w otchłań morza. Jezus zaś działa jak władca żywiołów. Do takiego Boga modlił się psalmista: „Przeto się nie boimy, choćby waliła się ziemia i góry zapadały w otchłań morza. Niech wody jego burzą się i kipią, niech góry się chwieją pod jego naporem, Pan Zastępów jest z nami, Bóg Jakuba jest dla nas obroną” (Ps 46, 3-4).

Ciemność, zaśnięcie Pana, panika uczniów, a potem Jego przebudzenie zapowiadają Jego śmierć i zmartwychwstanie, kiedy szczególnie objawi się paradoks tożsamości Jezusa. Apostołowie są pełni lęku, nie rozumieją sensu niektórych wydarzeń, podobnie będzie podczas męki Pana. Jezus wyrzuca im brak wiary, bo nie zrozumieli, kim jest ich Nauczyciel, którego wzięli na swoją łódź. Nowy Jonasz będzie pochłonięty przez śmierć i po trzech dniach zmartwychwstanie. Czy sen Jezusa jest wyrazem Jego słabości, czy Jego mocy? Czy na krzyżu był słaby, czy też był mocny? Może jest tak, że czas milczenia Boga jest zarazem czasem Jego największej bliskości, Jego szczególnego działania? Tak jak wtedy, kiedy zasnął na krzyżu?

 

Wołali w niedoli do Pana, a On ich uwolnił od trwogi. Zamienił burzę na powiew łagodny, umilkły morskie fale
Wołali w niedoli do Pana, a On ich uwolnił od trwogi.
Zamienił burzę na powiew łagodny, umilkły morskie fale

Na drugi brzeg

Tomasz Zamorski OP

Hi 38, 1. 8-11 • Ps 107 • 2 Kor 5, 14-17 • Mk 4, 35-41

Najpierw jest to strach przed burzą, przed wodą zalewającą łódź. Strach, który każe krzyczeć: Panie, ratuj, bo giniemy. Istnieje więc bezpośredni lęk przed utratą życia. Sytuacja stała się na tyle niebezpieczna, wręcz nieprzewidywalna, że apostołów ogarnia przerażenie. Chaos przyrody znajduje odzwierciedlenie w ich duszach targanych silnymi emocjami. Wszystko wymknęło się spod kontroli, żywioł burzy i wody przerasta ludzką zaradność, nic nie można zrobić!

W tej dramatycznej sytuacji pojawia się pomysł, by poprosić o ratunek Mistrza. Jezus spał dotąd spokojnie, jakby burza była czymś nierealnym, jakby nieważne były emocje i stan ducha jego uczniów. Obserwując tę scenę, możemy podejrzewać Go o brak wrażliwości, o narażanie uczniów na zbyt wielką próbę. Warto jednak zauważyć, i to jest fascynujące w tej Ewangelii, że Jezus od początku przeprawy na drugi brzeg jest ze swoimi uczniami w tej samej łodzi. Jest więc we wnętrzu sytuacji, która ich przeraża, a nie gdzieś daleko. Zachowuje jednak zupełnie inny stan ducha. On sam stanowi kontrapunkt dla gwałtowności burzy i emocji, których doświadczają uczniowie. Jest nie tylko spokojem, ufnością, ale przede wszystkim źródłem tego spokoju i ufności. Dopiero kiedy ustają emocje, wyciszają się niepokoje, możemy w naszych życiowych burzach dostrzec tę milczącą, a jednak stałą i wspierającą Obecność. Wtedy staje się ona kluczem do zrozumienia historii własnego życia.

Potem też jest lęk, ale jest to inny lęk przed Innym. Tym, który ma moc większą niż moce burzy i jeziora. Okazuje się, że śpiący i podejrzewany o brak wrażliwości Jezus to Bóg, bo tylko Bóg ma władzę nad żywiołami. Mistrz z Nazaretu odsłania swoją mesjańską tajemnicę. Uczniowie przeczuwali to, ale teraz doświadczyli tej mocy i są zmieszani, zawstydzeni swoją niewiarą. Towarzyszy im lęk, ale już inny – lęk przed utratą wiary, przed nierozpoznaniem czasu, przed brakiem wrażliwości na Bożą obecność.

Jak widać przeprawa z Jezusem na drugi brzeg może się okazać niebezpieczna i ryzykowna. Drugi brzeg to głębsze zrozumienie siebie, poznanie w sytuacji zagrożenia życia, a przynajmniej utraty kontroli nad sytuacją. Czas i szkoła zawierzenia, wyrastanie z naiwności wiary, która niczym skrzydła anioła miałby uchronić nas przed każdym cierpieniem i trudem. Burza to symbol losu, ale także napięcia, jakie towarzyszy człowiekowi, gdy szuka drugiego brzegu. Pocieszające jest jednak to, że ostatecznie Pan przeprawi się z nami na drugi brzeg i odsłoni wszelkie tajemnice.

 

Ci, którzy statkami ruszyli na morze, widzieli dzieła Pana i Jego cuda wśród głębin
Ci, którzy statkami ruszyli na morze, widzieli dzieła Pana i Jego cuda wśród głębin

Bóg nigdy nie śpi

Marcin Jeleń OP

Hi 38, 1. 8-11 • Ps 107 • 2 Kor 5, 14-17 • Mk 4, 35-41

Jezus ukazuje się apostołom jako Bóg Stworzyciel. Łatwo zatem zrozumieć ich wielkie zdziwienie. Bóg, który stworzył świat, Jahwe, On jeden może rozkazywać żywiołom ziemi. Wyłącznie On jest władny uciszyć burzę. O Nim tylko Pismo mogło napisać, że „zamienił burzę w wietrzyk łagodny, a fale morskie umilkły”.

Jezus jednak przemawia do wichru i jeziora właśnie tak, jak Stwórca do stworzenia. Cóż to za przemowa! Jezus tym razem nie modli się do Boga Ojca, nie prosi Go o wstawiennictwo. On sam rozkazuje! Jego słowo ma moc stwórczą. Mówi: „Milcz!” i natychmiast nastaje niezwykła, głęboka cisza. Jak wyraźniej można było pokazać swoje bóstwo? Słusznie zatem uczniowie się zlękli i od razu przeczuli niezwykłość tego zdarzenia, pytając „Kim właściwie On jest?”.

Wydaje się bowiem, że ta prawda nie jest dla nich jasna. Zauważmy, że Jezus wyrzuca swoim uczniom brak wiary. Może się to wydawać dziwne, skoro oni wołają Go na pomoc, pokładając w Nim nadzieję na swoje ocalenie. Gdy zaczynają tonąć i ich własne siły zawodzą, budzą Jezusa i błagają Go o ratunek. Czyż nie było to wołanie pełne wiary? Cóż lepszego mogli uczynić?

A może nie powinni Go budzić? Może właśnie to pokazałoby pełnię ich wiary w bóstwo Jezusa, gdyby nie usiłowali Go budzić? Gdyby w pełni uwierzyli, że Jezus jest Bogiem, to nie musieliby Go budzić. Bóg przecież nigdy nie śpi!

Czy i nam nie wydaje się czasami, że Bóg najwyraźniej zasnął i nie dostrzega tego, co się z nami dzieje? Gdy sądzimy, że Bóg nas nie słyszy i że o nas zapomniał, prośmy Go pokornie o wiarę.