Pytanie to zadają sobie nie tylko ludzie wiary. O zbawienia człowieka pytają też ateiści.

Konkretna tożsamość między osobą Jezusa a dobrą nowiną o zbawieniu człowieka odsłania przed nami to, co jest w samym sercu wiary chrześcijańskiej. Gdyż „na poziomie objawienia narzuca się zasadniczy fakt […]: wiara w zbawienie przyniesione przez Jahwe lub przez Jezusa Chrystusa […] wyjaśnia ukształtowanie się jednostki literackiej, jaką jest Pismo Święte, a także powstanie tego, co jawi się jako lud Boży. W objawieniu odkupienie już nie odgrywa roli wyłącznie tematu (jak »stworzenie«…), ale pełni funkcję strukturalną: wiara, skuteczność sakramentów krążą wokół odkupienia lub są jego wyrazem. Ten czynnik o charakterze soteriologicznym jest promieniującym centrum przesłania Pisma Świętego: Paweł głosi Jezusa ukrzyżowanego i nic więcej! Pozostaje to jednak w centrum nauczania Kościoła, i również jego życia”.

Karl Barth, podobnie jak wielu innych, przeprowadza tę samą diagnozę, mówiąc o doktrynie pojednania: „Jest to centrum tego, co stanowi przedmiot, źródło i treść głoszenia, a więc dogmatyki. […] Na tej podstawie trzeba i z pewnością można zobaczyć to, co zewnętrzne. Można to jednak dostrzec dopiero na tej podstawie. Wszelki błąd i wszelka luka w poznaniu centrum, o którym mowa, natychmiast wypaczyłyby poznanie całej reszty”. Znacznie później to samo rozróżnienie przeprowadza Walter Kasper: „Jedność stworzenia i odkupienia – to podstawowa hermeneutyczna zasada, na której opiera się interpretacja Pisma”.

Bardzo licznych ilustracji tych sądów dostarcza analiza różnorodnych poświadczeń biblijnych odkupienia i zbawienia. Na razie poprzestańmy na zwięzłym ich przypomnieniu. W Nowym Testamencie doświadczenie zbawienia wiąże się bezpośrednio z wyznawaniem Jezusa jako Chrystusa (Mesjasza), Pana i Syna Bożego, a więc Zbawiciela. Całe wydarzenie Jezusa dokonało się „dla nas”, „za wielu” (Mk 10,45; 14,24), zgodnie z bardziej szczegółowym określeniem „za nasze grzechy” (1 Kor 15,3), a w języku bardziej osobistym – „za mnie” (Ga 2,20). Ewangelia Janowa podkreśla miłość Jezusa do swoich „do końca” (J 13,1), gdyż „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13).

Miłość, jaką Jezus ma „dla nas”, stanowi zasadniczy motyw Jego przyjścia, rdzeń Jego misji. Niedawna egzegeza wymyśliła pojęcie proegzystencji, mające wyrażać samo jestestwo Jezusa. Również Symbol Nicejsko-Konstantynopolitański wyraża tę centralną oś chrześcijańskiego misterium, wprowadzając sekwencję, która dotyczy wcielenia, życia, śmierci i zmartwychwstania Jezusa, a zaczyna się od słów „dla nas […] i dla naszego zbawienia”.

Wobec podjęcia tych tradycyjnych stwierdzeń od razu pojawia się pytanie: czy naprawdę potrzebujemy zbawienia? Zbawienie jest bowiem dobrą nowiną tylko dla człowieka, który odczuwa jego bezwzględną i pilną potrzebę.

Boat people, miotani na wątłych łódeczkach, zdani na łaskę i niełaskę morskich zawieruch i piratów, nie potrzebują wielkich dyskursów, żeby zrozumieć, co może być ich zbawieniem. Jeśli kapitan jakiegoś statku może wziąć ich na pokład, nakarmić i dopłynąć z nimi do lądu, w miejsce, gdzie zostaną przyjęci, i zakrzyknie: „Wyciągnę was z tego! Wchodźcie!”, rzuca im dobrą nowinę o pewnego rodzaju zbawieniu, którego oczywistość nie podlega dyskusji. Kiedy ci ludzie będą wyrażali mu wdzięczność, z pewnością powiedzą: „Jest pan naszym zbawicielem! Zginęlibyśmy bez pana, zawdzięczamy panu życie”.

Czy jednak taką ekstremalną sytuację można uznać za symbol ludzkiej kondycji?

Dzisiaj słychać wiele głosów, że człowiek nie powinien już stawiać sobie pytań ostatecznych. Rozwój społeczeństw konsumpcyjnych umożliwia mu udzielenie odpowiedzi na jego zasadnicze potrzeby, a nawet osiągnięcie pewnej jakości życia, jakiej do tej pory nie znano.

Dzisiejszy człowiek nie żyje już w lęku o zbawienie. Samo słowo zdeprecjonowało się w jego oczach. Wydaje się, że zaspokojenie wielu pragnień przesłania mu ostateczne horyzonty jego życia i zanurza w doraźnym i wesołym używaniu teraźniejszości. Łatwa i powierzchowna refleksja gardzi nie tylko dramatami i cierpieniem naszych czasów, ale również subtelną metamorfozą lęku, nieodłącznie towarzyszącego ludzkiej kondycji.

Potwór niepokoju, o którym mówił Pascal, wciąż w nas drży i na nasze największe szczęścia rzuca cień pytań, na które nie ma łatwych odpowiedzi: Po co? Jaki sens ma to życie? Na czym polega jego sukces? Jak go osiągnąć?

Pytanie o zbawienie już nie może nas opuścić, tak jak pytanie o Boga. Oba ściśle się ze sobą wiążą. Powiedziałbym wręcz, że pierwsze jest jeszcze bardziej nieuniknione od drugiego, gdyż jest przede wszystkim pytaniem o nas samych. Świadczy o tym fakt, że humanizmy ateistyczne także usiłują odpowiedzieć na pytanie o zbawienie człowieka.

Historia religii obszernie pokazuje, jak głęboko tkwi w człowieku poszukiwanie zbawienia, poprzez partykularność jego kultur i zmienne koleje jego historii. We wszystkich wielkich religiach, starożytnych lub teraźniejszych, niezależnie od tego, czy są one kosmiczne, czy opierają się na jakimś słowie objawienia, aż po współczesne przejawy powrotu religijności, mimo całej dwuznaczności niektórych sekciarskich tego przejawów, odczytujemy zróżnicowaną odpowiedź na pytanie o zbawienie człowieka.

Zgodnie z całkiem inną, ale często zbliżoną formą badań nad perspektywą religijną, historia filozofii świadczy o tej samej trosce: wyrazić sens człowieka w świecie, postawić problem absolutu, starać się, by ludzkie życie okazało się sukcesem. Troska ta jest widoczna nawet w najostrzejszej krytyce zagrożenia, jakim jest projekcja ludzkich pragnień w jakąś złudną rzeczywistość. Nawet filozofie buntu starają się ocalić godność i honor człowieka stającego wobec absurdalnego losu.

Dzisiaj jesteśmy też świadkami ożywienia gnozy, w postaci dążenia do zbawienia przez naukę. Nie trzeba powtarzać, że ruch marksistowski w swoim podwójnym wymiarze filozoficznym i politycznym jest propozycją – by nie rzec: narzuceniem – pewnej formy zbiorowego zbawienia za pośrednictwem mesjańskiej mocy zamieszkującej w klasie robotniczej. Wiemy, że w wielu krajach zagadnienie wyzwolenia z rozmaitych form ucisku politycznego jest potężną dźwignią mobilizującą ludy dążące do zbawienia, które często nabiera symbolicznie wartości absolutu.

Człowiek dobrej woli, jakim był Raymond Aron, wzruszająco zakończył swoje wspomnienia, spisane na krotko przed śmiercią: „Pamiętam, jakiego określenia używałem czasem jako dwudziestolatek w rozmowach z kolegami i z samym sobą: »zasłużyć sobie na świeckie zbawienie«. Z Bogiem czy bez Boga, na końcu życia nikt nie wie, czy jest zbawiony, czy potępiony… Wspominam to sformułowanie bez bojaźni i drżenia”.

Jeśli chrześcijańskie zbawienie w swej naturze i treści jest bardzo szczególne, to pytanie o zbawienie i potrzeba zbawienia stanowią podstawowe dane antropologiczne. Nasze czasy być może zaczęły się posługiwać innym językiem, ale bynajmniej nie uciekają przed rzeczywistością zbawienia.

Fragment książki Bernard Sesboüé „Jezus Chrystus jedyny posrednik. Rzecz o odkupieniu i zbawieniu”, która ukazała się w wydawnictwie „W drodze”.

Processed with VSCOcam with a6 preset