To tak jakby zapytać, czy wszyscy są gotowi na oddychanie. Miłości potrzebujemy do życia jak powietrza.
Z o. Tomaszem Gajem OP rozmawia Magdalena Pajkowska:
Czy miłość jest siłą napędową naszego życia?
Tomasz Gaj OP: Tak, miłość jest sprężyną i wszystko, co robimy, z niej wynika. Nawet złość jest po to, by naprawić te miejsca, gdzie miłości brak. Złość rodzi się wówczas, gdy ktoś nie odpowiada tak, jak bym chciał. Jest wołaniem o uczucie, chęcią zwrócenia na siebie uwagi. Jeśli w miłości między dwojgiem ludzi dzieje się źle, wtedy powstaje złość, by to naprawić.
Co jest najważniejsze w opowieści o miłości? Co Ojciec mówi narzeczonym?
– Przed wami przygoda do przeżycia we dwoje… i nie wiecie, co was czeka. Co spotkacie podczas tej podróży? Czasem będziecie wylegiwać się w słońcu na plaży, czasem pójdziecie w góry i poniesiecie razem trud wspólnej wspinaczki, czasami otoczy was pustynny krajobraz, a kiedy indziej będziecie musieli zmierzyć się z klimatem osiedla z wielkiej płyty. To na pewno przyjdzie wam przeżyć. Pytanie tylko: „Czy chcecie to zrobić razem?”.
Miłość zaczyna się od wzruszenia, przeżycia piękna drugiej osoby. A co się dzieje dalej?
– Są różne etapy miłości. Początek to zakochanie, miłość romantyczna. To ona jest głównie opiewana w literaturze, w filmach. Ten etap jest przyjemny, burzliwy, ale krótkotrwały. Potem następuje kolejny etap miłości. Rodzi się trwały związek oparty nie tylko na zakochaniu, ale na zaangażowaniu i intymności. Dobre małżeństwo to zmieszanie tych wszystkich elementów miłości na coraz wyższym poziomie.
W małżeństwie wola ciągnie uczucia czy uczucia ciągną wolę?
– Na początku uczucia ciągną wolę i nawet nie muszą się bardzo starać, bo karoca z ogierami namiętności pędzi i wola może się wylegiwać. Natomiast później sytuacja jest odwrotna – żeby utrzymać trwały związek, trzeba się naprawdę bardzo postarać. Jednak prawdziwa miłość to harmonia i woli, i uczuć, i rozumu, choć w różnych etapach rozwoju miłości różnie te elementy ze sobą współpracują. Najpierw jest mnóstwo uczuć, wola nie musi się za bardzo wysilać. Rozum jest trochę obezwładniony.
Czyli trzeba się starać, ale jak?
– Świadomie. Kreatywnie. I we dwoje. Świadomie to znaczy, że muszę mieć pewnego rodzaju plan na to, jak chcę pracować dla naszego związku. Dotyczy to zarówno rzeczy domowych: sprzątania, gotowania, wychowywania dzieci, jak i chodzenia do znajomych, mądrego dzielenia czasu między pracą a domem. Kreatywnie. To, co zabija miłość, to rutyna i automatyzm. Gdy robimy ciągle to samo, wówczas zabieramy sobie radość z zaskakiwania siebie samych i współmałżonka. Na przykład od zawsze jeździmy na to samo pole namiotowe, nawet nie zastanawiając się, jak w tym roku spędzimy wakacje. Rzeczy robione z pasją wybijają z nudy.
We dwoje to znaczy: znajdźmy coś, co będzie spełniało i twoje, i moje potrzeby. Nie kompromis, ale zaangażowanie w znalezienie wyjścia, które będzie dobre i przyjemne dla dwojga.
To takie patrzenie w jednym kierunku?
– Patrzenie w jednym kierunku dotyczy bardziej przyjaźni. W miłości oblubieńczej osoby siedzą naprzeciwko i patrzą z zachwytem na siebie. Miłość wyłączna lubi cyfrę 2. Natomiast przyjaźń cieszy się, jak jest 2, ale też 3 i 5. Lubi wspólnotę. Jest zapraszająca. Małżonkowie często będą rozmawiać o swojej miłości. Przyjaciele rozmawiają raczej o sprawie, która ich łączy, a nie o swojej relacji. Im bardziej miłość małżonków dojrzewa, tym więcej w niej przyjaźni. Przyjaciel to ten, kto rzuca mi wyzwania, bym nie stał w miejscu. Czyli ktoś, kto nie pozwala zatrzymać się w rozwoju.
Stawianie wymagań to dowód miłości?
– Oczywiście. Pokonaj swoje ograniczenia, a ja będę ci towarzyszył, bo cię kocham.
Na ile ważne jest zaufanie w miłości?
– Ważne jest zaufanie, ale nie wiem, czy nie ważniejszy jest szacunek. Najpierw szanuję kogoś, to, kim jest, i jakie ma granice. Dopiero wtedy zaczyna się droga budowania zaufania.
Na ile miłość potrzebuje wolności?
– Na zawsze! Nie ma miłości bez wolności. Miłość Boga jest właśnie taka. Choć On kocha bez granic, to nigdy nie łamie naszej wolności. Wolność jest warunkiem koniecznym dla dojrzałej miłości. Jeśli w miłości nie ma wolności… rodzi się uzależnienie.
Jakie są sygnały ostrzegawcze, że z miłością dzieje się coś niedobrego?
– Jeśli mąż mówi do żony: „Nie możesz spotykać się z nikim innym, bo mnie ślubowałaś, a nie swoim koleżankom”. Jeśli małżonkowie nie zostawiają sobie przestrzeni na indywidualne zainteresowania. Jeśli uzależniają swoje poczucie wartości tylko od tego, czy współmałżonek je potwierdza czy nie. Na przykład – mąż nie je zupy dyniowej, bo mu nie smakuje, a żona myśli: „Już mnie nie kocha”. A on kocha ją do szaleństwa, ale po prostu nie lubi zupy dyniowej. Jeśli te dwie sprawy zaczynają się mieszać, to sygnał ostrzegawczy, że miłość zamienia się w uzależnienie. To są sygnały, które mówią: „Uwaga, bo w tej miłości zaczyna się dziać coś niebezpiecznego”.
Dlaczego jest tak wielu ludzi, którzy nie kochają albo nie są kochani? Dlaczego mamy taki problem z miłością?
– Bo ona jest delikatna i łatwo ją uszkodzić. Jednak jeżeli ktoś ma 20 czy 60 lat i żyje, to znaczy, że w swoim życiu musiał doświadczyć miłości. Może tej miłości było za mało, stąd trudności, z którymi się zmaga.
Są osoby, które mówią: „Nikt mnie nie kocha i ja nie mam kogo kochać”.
– Tak, pierwszą osobą, którą muszą wtedy pokochać, są oni sami. Jeśli ktoś mówi: „Nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie kochał, nikt mnie nie pokocha…”, to tak się stanie. Pierwszą osobą, która im odmawia, odmawiała i będzie odmawiała miłości, są oni sami. Trzeba być bardzo uważnym, żeby nie przegapić szans, które daje Bóg.
Czy czułość jest wyrazem miłości?
– Bóg jest czuły. Papież Franciszek mówi, że Wcielenie jest rewolucją czułości. Miłość objawiająca się w subtelnych, delikatnych, dyskretnych znakach jest życiodajna. I pozostaje tajemnicą…
Tekst rozmowy ukazał się w miesięczniku „Tak Rodzinie” 4/2015, wydawanym przez zgromadzenie Sióstr Loretanek.