„Gdyby zaś jakaś książka została uszkodzona należy ją z wielką starannością naprawić i na przyszłość chronić przed tymi czytelnikami, o których wiadomo, że niszczą książki”.

fot. flickr.com / amanda tipton

W każdej z bibliotek na całym świecie, wśród setek tysięcy przechowywanych w nich tekstów bez trudu wskażemy jeden, co do którego można mieć niemal całkowitą pewność, że żaden z czytelników nigdy do niego nie sięgnął. Biblioteczny regulamin.

I trudno się dziwić. Regulaminy nie należą do pereł literatury, a ich nieznajomość nader rzadko uniemożliwia sprawne poruszanie się po bibliotece. A jednak regulaminy – przynajmniej niektóre – warto czytać. Zwłaszcza te stare, które dają rzadką okazję zajrzenia do dawno już nieistniejących bibliotek.

W awangardzie Kościoła

Jeden z nich znajdziemy w dziele „De vita regulari” („O życiu zakonnym”) pióra dominikanina Humberta z Romannis. Cały XIII rozdział tego trzynastowiecznego traktatu poświęcony jest właśnie bibliotece. Jej obraz, jaki możemy odtworzyć na podstawie tego niedługiego tekstu pod wieloma względami przypomina współczesne biblioteki naukowe. Nie bez powodu.

Powstałe w XIII wieku zakony żebrzące – dominikanie, franciszkanie, augustianie i karmelici – od początku należały do awangardy Kościoła, a zarazem do elity intelektualnej ówczesnego społeczeństwa. Każdy ich klasztor był zarazem szkołą teologii, bracia mieli prawo tworzenia własnych uniwersytetów i obejmowania katedr na uczelniach już istniejących, które w tamtym czasie przeżywały rozkwit. Spod pióra uczących na nich dominikańskich czy franciszkańskich mistrzów wychodziły najwybitniejsze dzieła scholastycznej filozofii i teologii (dość wspomnieć św. Tomasza z Akwinu i św. Bonawenturę).

Nie można jednak – i tu od średniowiecza nic w tym względzie się nie zmieniło – poważnie zajmować się nauką, nie mając dostępu do książek. Ponieważ dominikanie, tak jak i inni mendykanci, ślubowali ubóstwo i – przynajmniej w teorii – nie mogli mieć nic na własność, chcąc nie chcąc byli skazani na korzystanie z bibliotek.

Nic dziwnego, że biblioteka stawała się sercem każdego klasztoru. Musiała być dobrze zaopatrzona, sprawnie działać i być przyjazna czytelnikom, a jej głównym zadaniem było nie – jak w przypadku bibliotek mniszych – gromadzenie i ochrona książek traktowanych niejednokrotnie jako dobra lokata kapitału, lecz ułatwienie pracy naukowej i duszpasterskiej braciom.

Szafa powinna być drewniana

Regulamin Humberta otwierają zalecenia dotyczące samego pomieszczenia biblioteki i organizacji zbiorów:

Do obowiązków bibliotekarza należy troska o to, żeby bibliotece zapewnić odpowiednie, bezpieczne miejsce, chroniące przed deszczem i niepogodą oraz przewiewne, jak tego wymagają przechowywane tam książki.

Szafa zaś, w której przechowywane są książki, powinna być drewniana, aby mogła je skuteczniej chronić przed pleśnią i nadmierną wilgocią. Powinna mieć ona liczne półki i przegródki, tak żeby można było w niej układać książki według działów odpowiadającym różnym dyscyplinom wiedzy; przy czym postylle, summy i inne tego typu dzieła powinny stać osobno, podzielone według dyscyplin i opatrzone sygnaturami tak, żeby każdy wiedział, gdzie może znaleźć to, czego szuka.

12356618994_bb41a509bb_o

fot. flickr.com / amanda tipton

Żołnierz ma broń, zakonnik – książkę

W późnym średniowieczu (XIII-XV wiek) książki, choć już łatwiej dostępne, nadal były bardzo kosztowne. Nie należy więc sobie wyobrażać średniowiecznej biblioteki klasztornej jako labiryntu sięgających pod sam sufit regałów. Na tak bogate zbiory żadnego średniowiecznego klasztoru zwyczajnie nie było stać. Dość powiedzieć, że jednym z powodów, dla których dominikanie odeszli od pierwotnego radykalizmu w podejściu do wspólnotowego ubóstwa, była konieczność zapewnienia braciom odpowiednich warunków do studiowania, w tym zakupu książek.

Szacuje się, że jeden z największych i najważniejszych klasztorów dominikańskich polskiej prowincji – konwent wrocławski – posiadał u schyłku XV wieku około 300 tomów. Gdy więc Humbert w swoim regulaminie pisze o klasztornej bibliotece, ma na myśli sporą, zamykaną na klucz szafę, lub najwyżej kilka takich szaf.

Co ciekawe, na jej określenie używa on łacińskiego słowa „armarium”, oznaczającego także miejsce przechowywania broni. Zbieżność ta nie jest przypadkowa. Dominikanin tłumaczy bowiem, że tym, czym dla żołnierzy jest broń, tym dla braci są książki.

Klucz do szafy z książkami lub biblioteki powinien przechowywać bibliotekarz tak, by otwierać ją i zamykać we właściwym czasie; powinien on też mieć swoją celę albo na terenie biblioteki (jeśli tylko miejsce na to pozwala), albo w jej pobliżu, tak by można go było szybko znaleźć, jeśli jest poszukiwany w związku z jego obowiązkami.

Nie należy sobie przy tym wyobrażać, że – jeśli tylko było to możliwe – bibliotekarz wstawiał do bibliotecznej sali łóżko. W XIII wieku dominikanie spali we wspólnym dormitorium. Jeśli jednak wymagały tego ich obowiązki, mogli dostać od przełożonych pozwolenie na posiadanie własnej celi na potrzeby studiów. O takim właśnie „pokoju do pracy” dla bibliotekarza wspomina Humbert.

Ofiarował dla zbawienia duszy

Do obowiązków bibliotekarza należy także prowadzenie listy, na którą powinny być wpisywane wszystkie książki i pisma należące do klasztoru. Jeśli zaś ich zbiór powiększałby się lub zmniejszał, to powinny być one odpowiednio dopisywane lub wykreślane z tego wykazu.

Taki wykaz powinien być przekazywany przez bibliotekarza następcy w chwili ustępowania z urzędu i przejmowany przez nowego bibliotekarza od poprzednika w chwili obejmowania stanowiska, aby dzięki temu mógł on zdać sprawę ze stanu księgozbioru swemu przełożonemu, ilekroć zostanie o to poproszony, a także, by nie dopuścić do sytuacji, w której przez zapomnienie jakieś książki zaginą.

Bibliotekarz lub osoba wyznaczona przez przeora powinien mieć pieczę nad tym, żeby książki były uzupełniane, naprawiane, oprawiane i dobrze zszyte. Na odwrocie każdej książki powinno być zapisane do kogo ona należy lub czyje dzieło czy też dzieła zawiera. Na początku zaś winien zostać zapisany tytuł wedle następującego wzoru: „to jest książka…” lub „ten tom zawiera to i to, i należy do takiego a takiego klasztoru braci kaznodziejów”. Wypadałoby także, aby nie popadł w zapomnienie ofiarodawca książki, stąd należy dodać: „…,którą ofiarował taki a taki, dla zbawienia swojej duszy”.

W XIII wieku rzecz jasna w bibliotekach przechowywano wyłącznie rękopisy, często były to kopie dziel sporządzane specjalnie dla klasztornej biblioteki. Takie rękopisy nie posiadały ani stron tytułowych, ani okładek z odnotowanym tytułem i autorem dzieła, które zawierały. Dostarczanie takich informacji, a także troska o dobry stan książek przechowywanych w klasztorze, należało do obowiązku bibliotekarza. Do dziś na okładkach średniowiecznych rękopisów widnieją notatki sporządzone ręką bibliotekarzy według schematu zaproponowanego przez Humberta.

Bibliotekarz winien także dokładać starań, by pod jego rządami księgozbiór stale się powiększał, pozyskując – jeśli może – jałmużnę na zakup książek lub starając się, by w klasztorze albo poza nim pracował skryba lub ktoś inny zdatny do przepisywania książek, a także dbając o to, by przynajmniej niektóre z książek po zmarłych braciach trafiały do biblioteki, służąc wspólnocie; a także na wszelkie inne dostępne sobie, zgodne z prawem sposoby powinien pozyskiwać książki.

Bibliotekarz powinien także starać się, aby wszelkimi sposobami zdobywać książki, których brakuje.

Jeśli zaś zdarzyłoby się, że w bibliotece byłyby po dwa lub trzy egzemplarze tej samej książki, która nadto nie cieszyłaby się nadmiernym zainteresowaniem braci, bibliotekarz może – za wiedzą przełożonych – je sprzedać, zatrzymując egzemplarze, które są w lepszym stanie, a za pozyskane w ten sposób pieniądze kupić inne książki, których brakuje. Podobnie można uczynić z książkami starymi, nieczytelnymi i innymi pozbawionymi wartości.

Książki w dominikańskiej bibliotece najwyraźniej były po to, żeby je czytać, a nie po to, żeby jej mieć. Jeśli więc tylko jakieś tomy bezczynnie zalegały na półkach należało się ich pozbyć, a zastąpić je bardziej poczytnymi dziełami.

14773631096_e61b422359_b

fot. flickr.com / amanda tipton

Złodzieje i robaki

Do obowiązków bibliotekarza należała również walka z bibliotecznymi „szkodnikami”, do których zaliczyć można złodziei, niedbałych czytelników oraz … robaki:

Raz bądź dwa razy do roku, z pomocą wyznaczonych do tego braci, wszystkie książki trzeba zgromadzić w bibliotece i odłożyć na ich miejsce po to, by sprawdzić i zobaczyć, czy żadna z nich nie zaginęła, czy nie zostały one zniszczone prze robaki czy też nie uległy jakiemukolwiek innemu uszkodzeniu.

Jeśli zaś zdarzyłoby się, że jakaś książka zaginęła, to należy dołożyć wszelkich starań, by ją odnaleźć. 

Gdyby zaś jakaś książka została uszkodzona należy ją z wielką starannością naprawić i na przyszłość chronić przed tymi czytelnikami, o których wiadomo, że niszczą książki.

Jeśli zaś ktoś znalazłby gdziekolwiek jakieś poniewierające się książki, należące do biblioteki, należy je do niej niezwłocznie odnieść. 

Łańcuchem do pulpitu

Dopiero po tej serii szczegółowych uwag dotyczących organizacji biblioteki, pozyskiwania i przechowywania zbiorów Humbert przechodzi do praktycznych uwag dotyczących korzystania z księgozbioru przez braci. Zaczyna od wskazówek dotyczących organizacji lektorium:

Do obowiązków bibliotekarza należy zapewnienie odpowiedniego cichego miejsca, z jednym lub kilkoma dużymi pulpitami, przy których można korzystać z czytelnie napisanych książek, po które bracia szczególnie często sięgają.

Tu następuje lista kilkunastu przykładowych tytułów szczególnie poczytnych dzieł. Skądinąd wiemy, że były one przymocowywane łańcuchami do pulpitów, co gwarantowało, że zawsze będą one dostępne, ilekroć ktoś będzie chciał z nich korzystać. Z zasady zresztą bracia mieli korzystać z książek na miejscu w bibliotece, a na zewnątrz mogli je wypożyczać wyłącznie na mocy specjalnego pozwolenia przełożonych.

Pisze o tym Humbert w dalszej części regulaminu:

Biblioteka powinna być otwarta w wyznaczonym czasie, a bibliotekarz powinien wówczas przebywać w niej lub w jej pobliżu tak, żeby każdy przychodzący mógł zobaczyć co znajduje się w bibliotecznych zbiorach, a także pożyczyć książki, by je czytać na miejscu.

Ponieważ niektórzy bracia nie chcą korzystać z książek na miejscu w godzinach otwarcia biblioteki, ale potrzebują wziąć je na zajęcia czy do swojej celi, ich przełożony może wskazać takich, którzy mają do tego prawo. W takich przypadkach należy sporządzić notatkę, którzy bracia i jakie książki zabierają. Taka notatka winna zostać zniszczona, gdy książki zostaną oddane.

Niech będzie atrament, łój i świece

Na to, by książki opuszczały bibliotekę godzono się niechętnie przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, o wiele bardziej były wtedy narażone na zniszczenie. Po drugie, stawały się – skąd to znamy?! – przedmiotem wewnątrzklasztornego obiegu, który wymykał się spod kontroli biblioteki i groził utratą cennych pozycji. O obu tych zjawiskach pisze Humbert.

Bracia, którzy by niszczyli książki, robili na nich notatki, czy kreślili po nich, lub w jakikolwiek inny sposób szkodzili książkom lub niedbale je traktowali, powinni być publicznie napiętnowani i upomniani przez bibliotekarza, a ich przełożony powinien nałożyć na nich stosowną karę.

Jeśli dwie osoby chcą jednocześnie korzystać z tej samej książki, należy to odnotować lub zostawić rewers, aby książka nie zaginęła.

 Jeśli książki przejmowane są od kogoś innego, a nie od bibliotekarza, powinny one trafić do rąk własnych kolejnego czytelnika, co powinno zostać zapisane, a nowy użytkownik powinien pilnie strzec książek i oddać je w wyznaczonym czasie. Wtedy też należy usunąć rewers, jeśli takowy został sporządzony.

Być może, by zachęcić braci do korzystania z książek na miejscu, starano się zapewnić w bibliotece jak najlepsze warunki do pracy, dostarczając wszelkich materiałów potrzebnych do sporządzania notatek, a nawet oświetlenie do pracy w nocy:

Bibliotekarz powinien zadbać o to, żeby w bibliotece były zawsze atrament, pióra, pumeks, kreda, ołówki, linijki, nożyki do ostrzenia piór, łój lub świece do pracy w nocy i wszelkie inne niezbędne przybory do pisania, studiowania i nocnej pracy, tak, by ilekroć bracia będą ich potrzebowali, mógł im bez trudu ich użyczyć.

Za stosownym pozwoleniem przełożonego braci, bibliotekarz powinien dawać pergamin wskazanym przez niego braciom, przede wszystkim na potrzeby robienia notatek podczas wykładów, dysput, kazań a także w innych sytuacjach dopuszczonych specjalnym pozwoleniem przełożonego.

Na koniec regulaminu Humbert raz jeszcze powraca do kwestii finansowych i stwierdza:

Wszelkie wydatki poczynione w związku z pełnionym urzędem bibliotekarz ma pokrywać z funduszy przekazanych mu przez prokuratora [urzędnik klasztorny odpowiedzialny za finanse – AZ] bądź pochodzących z kwesty, bądź zdobytych w inny, wskazany przez przeora sposób.

Rewersy i sygnatury są od średniowiecza

Jak widać dominikańska biblioteka w średniowieczu pod wieloma względami przypominała te, z których do dziś korzystają profesorowie i studenci. Lektoria z podręcznym księgozbiorem, system sygnatur i inwentarze pozwalające łatwo odnaleźć poszukiwaną pozycję, rewersy… wszystko to doskonale było znane już w średniowieczu.

Także bibliotekarze musieli borykać się z podobnymi, co teraz problemami: ginącymi i niszczonymi książkami, brakiem pieniędzy na zakup nowych. Całe biblioteczne życie zaś, tak jak i dziś, organizować miał regulamin, którego pewnie podobnie jak teraz nie znał nikt poza bibliotekarzem.