Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli. (J 8, 31-32)1
Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. (Ga 5, 1)
Prawda was wyzwoli! Ta obietnica Jezusa wywołuje we mnie obraz ludzi, którzy szli z Jezusem od miasta do miasta głosząc Królestwo. Każdy z Jego towarzyszy został wyzwolony w inny sposób. Ktoś został wyzwolony z ciężaru popełnionych błędów, ktoś inny z sytuacji bez wyjścia, w której znalazł się poprzez kłamstwa, jeszcze inny – od ciężaru historii czy od izolujących podziałów… Pociągnięci pragnieniem swojego Mistrza i Pana, który chciał iść także do innych miast, towarzyszyli Mu, aby wraz z Nim trwać w tym Tchnieniu, które każdego dnia czyniło ich coraz bardziej wolnymi i zdolnymi do bycia sobą, wolnymi do przyjęcia przyjaźni ofiarowanej im przez Boga w Jego Synu, wolnymi do bycia posłanymi. Stawali się wolnymi do bycia uczniami Chrystusa i do tego, by zachęcać także innych, by nimi się stali. To tchnienie Jezusowego przepowiadania czyniło ich wolnymi, chociaż zapewne nie zdawali sobie sprawy z tego, na co się decydowali, gdy odpowiedzieli na zaproszenie do naśladowania Go albo gdy sami przyłączali się do Niego, wdzięczni za miłosierdzie, które im okazał. Towarzysząc Mu w głoszeniu Królestwa, odkrywali, że stają się wolnymi w dużo większym stopniu, niż kiedykolwiek mogliby tego chcieć. Wolni z powodu Słowa ich Przyjaciela i Pana. „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, (…) poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Zostali wyzwoleni przez Słowo prawdy!
To do tej właśnie wolności głosiciela, jak wierzę, nawiązuje hasło tegorocznych przygotowań do świętowania Jubileuszu Zakonu: «Dominik: rządzenie, duchowość i wolność». Pamiętamy ważne teksty z ostatnich dziesięcioleci, poświęcone szczegółowym zagadnieniom (rządy w Zakonie, posłuszeństwo, wolność i odpowiedzialność…); warto do nich powrócić. Wydaje mi się, że wychodząc z perspektywy zakreślonej przez te dokumenty, tegoroczny temat zaprasza nas do skupienia uwagi na czymś, co jest chyba samym sercem duchowości naszego Zakonu: doświadczać śmiałej wolności kaznodziei poprzez stawanie się uczniem. To właśnie jest horyzont rządów w Zakonie.
Zawsze podkreślamy tę kluczową i niepowtarzalną rolę posłuszeństwa w profesji bycia głosicielem: „Przyrzekam posłuszeństwo Bogu…”. Jak przypominają historycy, Dominik poprosił pierwszych braci, by przyrzekli mu „posłuszeństwo i życie wspólne”. To dwie drogi do stawania się uczniem: słuchać Słowa i naśladować Jego przykład, żyjąc z innymi, naśladując Go jak pierwsza wspólnota Jego przyjaciół, którzy szli z Nim od miasta do miasta, ucząc się od Niego, jak być głosicielem. Słuchać i żyć razem, widząc w podążaniu za Słowem źródło jednomyślności.
Konsekrowani do głoszenia – posłani do przepowiadania Ewangelii
W trwającym Roku Życia Konsekrowanego jesteśmy zaproszeni, by stale na nowo czerpać ze źródła naszego życia: z oddania się głoszeniu Bożego Słowa, z konsekracji do przepowiadania Słowa, do „pozostawania w Jego nauce”. „Jeśli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami”. Dla Dominika rządzenie polega na wspieraniu tego pragnienia – pragnienia poszczególnych osób i całych wspólnot – by być „prawdziwie Jego uczniami”. W tym celu trzeba stać na straży owego „trwania w Jego nauce”. Jest to probierz misji, który sam się narzuca.
Czym jednak jest to „Jego Słowo”? Dowiadujemy się tego, zaczynając od rozmowy, jaką Syn prowadzi z Ojcem w tchnieniu Ducha: „aby ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem…” (J 17, 24). W tej synowskiej bliskości jest zakorzeniona nasza misja: „Jak Ty Mnie posłałeś, tak i Ja ich posyłam…” (J 17, 18). Trwanie w Jego Słowie nie oznacza kontemplacyjnego i skupionego na samym sobie bezruchu. Nie jest także „moralną obserwancją”, która miałaby doprowadzić (albo dążyć) do ostatecznego „stanu doskonałości”.
Trwanie w Jego Słowie – według pomysłu Dominika – oznacza raczej wejście w dynamikę, w której Słowo przychodzi do ludzkości, by z nią zamieszkać i uczynić ją wolną dzięki mocy Ducha Świętego. Chodzi o pozostawanie w tchnieniu misji, którą podejmuje Syn. Mamy stać się uczniami i wspólnotą uczniów, w przyjacielskiej i braterskiej bliskości z Synem. Tomasz z Akwinu mówiąc o verbum spirans amorem pokazuje, że trwać w Jego nauce to trwać w tym Słowie, które „przekazuje” miłość, które buduje przyjaźń, braterstwo i jedność – w nas i pomiędzy nami. Duch, Słowo prawdy i wolności.
Jedna z pierwszych decyzji, jaką podjął Dominik, uważana w historii Zakonu za jedną z najważniejszych, polegała na rozesłaniu braci z Saint—Romain, tak aby ziarno nie zgniło. W ten sposób Dominik pokazał, że rządy w Zakonie muszą być powiązane przede wszystkim z kaznodziejstwem. Rządzenie pociąga za sobą pewną dynamikę życia duchowego, która pragnie wspierać i służyć wolności każdej osoby i która ma swoje źródło w Słowie Boga. Podobnie jak Jezus rozesłał swoich uczniów, tak i Dominik wysyła braci po dwóch na drogi przepowiadania. Tak naprawdę wysyła ich jednocześnie na studiowanie i głoszenie – i to dzięki tej właśnie odwadze rozesłania braci Zakon mógł się rozwijać, rozrastać i przyjmować nowe powołania. To rozesłanie uczyniło z wędrowania metodę „stawania się uczniami”.
Jako kaznodzieje mamy się zgodzić na to, że nasze życie będzie naznaczone spotkaniami, przed którymi staniemy wychodząc do świata jako „bracia”. Rozesłanie braci sprawiło także, że trafili oni na uniwersytety i zakorzenili swoje poszukiwanie prawdy w dialogu z wiedzą tamtych czasów, a szacunek dla ludzkiej zdolności do zdobywania wiedzy – w studiowaniu misterium objawienia się Boga, Stwórcy i Zbawiciela. Trwać w Jego nauce to znaczy przybliżyć się do rozmowy Boga z ludzkością, rozmowy, którą Jezus – pierwszy i jedyny Mistrz głoszenia Królestwa – uczynił dostrzegalną dla nas wszystkich.
„Bóg, który sprawił, że w Jego słudze, świętym Dominiku, zajaśniały dobroć i łaskawość naszego Zbawiciela, niech was upodobni do obrazu swojego Syna”. W tych słowach błogosławieństwa na uroczystość świętego Dominika odbija się echem wybór, jaki uczynił papież święty Jan Paweł II, opierając refleksję zawartą w adhortacji Vita consecrata na tajemnicy Przemienienia (VC 14). Dominikańskie rządzenie, jako że ma za zadanie wzywanie, prowadzenie i towarzyszenie w „stawaniu się uczniem”, które prowadzi do stawania się głosicielem, ma zapewniać warunki dla tej „ekonomii przemienienia”. Głoszenie Królestwa to sposób, jaki Zakon proponuje swoim braciom i siostrom, aby zostali przez Ducha Świętego upodobnieni do Chrystusa.
Kontemplacja ikony Przemienienia odsłania najistotniejsze wymiary tej przygody. W samym środku głoszenia Królestwa Jezus wziął ze sobą trzech uczniów, by uczynić ich uczestnikami swego przemienienia. Kontemplacja tajemnicy Syna jest w centrum misji kaznodziei. To tu otrzymuje on to, co ma przekazywać: rzeczywistość Syna Bożego wraz z objawieniem ekonomii tajemnicy zbawienia. Przypomnijmy sobie opis Przemienienia: „Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza…” (Mk 9, 5). Jezus bardzo szybko odpowiada: namiot zostanie postawiony, ale stanie się to na Golgocie w Jerozolimie. Tam również będzie Mu towarzyszyło dwoje ludzi, ale będą nimi złoczyńcy wyrzuceni ze społeczeństwa i skazani na śmierć. Miejsce blasku światła z góry Przemienienia zajmie błyskawica, która przetnie niebo, tak jakby chciała już wtedy potwierdzić wypełnienie się zstąpienia do krainy zmarłych, z której Syn zostanie wskrzeszony, żyjący, pokonując raz na zawsze ciemność śmierci i prowadząc ze sobą do pełnej obecności Ojca tych, którzy odtąd będą żyli z Nim na wieki. Na górze Przemienienia uczniowie otrzymują misję, która będzie ich radością: iść z Jezusem aż do Jerozolimy, gdzie Słowo prawdy zostanie objawione w całej pełni, gdzie oddanie życia przez Chrystusa stanie się źródłem naszej wolności.
Być świadkiem Przemienienia to iść drogą, na której nasze pragnienie stawania się uczniami może wzrastać, trwając w Jego nauce, pozwalając Jego Słowu, by uczyło nas posłuszeństwa i miłości Syna objawionej na Golgocie i w poranek wielkanocny, przyjmując z Jego Tchnienia misję – jak w dniu Pięćdziesiątnicy.
Trwajcie w nauce mojej
W liście apostolskim do osób konsekrowanych papież Franciszek zachęca nas, abyśmy „przebudzili świat” i tworzyli miejsca, „w których żyje się ewangeliczną logiką daru, braterstwa, przyjęcia różnorodności, wzajemnej miłości”. Te miejsca „powinny być coraz bardziej zaczynem dla społeczeństwa zainspirowanego Ewangelią, «miastem na górze», które mówi prawdę i wyraża moc słów Jezusa”. Tymi miejscami są nasze wspólnoty, w których możemy uczyć się, jak być „mistrzami komunii”, o których w tym samym liście wspomina papież.
To bardzo znaczące, że w naszym Zakonie funkcja przełożonego znajduje się dokładnie na przecięciu się dwóch horyzontów naszych ślubów: posłuszeństwa i życia wspólnego. Dominik pragnął, aby „apostolskie posłuszeństwo” prowadziło kaznodziejów do stawania się braćmi: zarówno wobec tych, do których byli posłani – dzięki żebraczemu wędrowaniu, jak i wzajemnie wobec siebie – dzięki życiu wspólnotowemu. Apostolskie braterstwo, któremu ślubujemy posłuszeństwo, to zaproponowany przez Dominika sposób na osiągnięcie pełnej wolności. Posłuszeństwo i życie wspólne: dwa sposoby zwrócenia uwagi na eschatologiczną komunię, która została obiecana światu, stworzonemu jako „otwarty” na Boga. To dwie drogi, by zaangażować usque ad mortem naszą wolność w całej jej pełni.
Zadaniem przełożonego jest więc zachęcać nas do podjęcia drogi, na której jesteśmy poddani pod „autorytet” Słowa, drogi bycia sługą dialogu między Bogiem i ludzkością, dialogu, który wypełnił się wraz z przyjściem Słowa i Jego zamieszkaniem wśród ludzi. Posłuszeństwo i wspólne życie – aby nasze głoszenie było zakorzenione zarówno we wspólnocie uczniów, którzy słuchają Słowa życia, jak i we wspólnocie oczekującej eschatologicznej komunii, zapowiadanej przez proroków i przypieczętowanej ofiarą własnego życia złożoną przez Syna Bożego.
To, co moglibyśmy nazwać „drzewem kaznodziejstwa”, owoc obietnicy życia ewangelicznego i apostolskiego, jest zakorzenione w trzech elementach, jakie Zakon daje nam jako sposób na „trwanie w Słowie”: braterska jedność, celebracja Słowa i modlitwy oraz studium. Do specyficznych zadań stawianych rządzącym w naszym Zakonie – być może nawet do zadań pierwszorzędnych – należy ugruntowywanie wśród braci, a także wśród naszych sióstr i świeckich, tego potrójnego fundamentu, który gwarantuje i sprzyja apostolskiej wolności.
Jedność braterska to przestrzeń, w której bracia i siostry mogą weryfikować zdolność ludzkich słów do służenia poszukiwaniu prawdy, która wyzwala. To właśnie przez życie wspólnotowe i wspólne budowanie jedności mamy dojść do wolności. Dlatego też tak ważne dla naszej duchowości jest życie zorganizowane wokół kapituł: każdy członek wspólnoty, mając osobny głos i włączając się we wspólne szukanie dobra wszystkich, którzy stają się sługami Słowa, w pełni uczestniczy w rządzeniu Zakonem. Ma ono charakter demokratyczny – nie dlatego, że opiera się na decyzjach zgodnych z wolą większości, ale dlatego, że ma raczej polegać na demokratycznym szukaniu jednomyślności.
Wiemy, jak bardzo wymagająca jest ta praktyka życia wspólnotowego, bo zaprasza ona każdego, by nigdy nie uciekał przed uczestnictwem w dialogu służącym szukaniu jednomyślności. Jest to wyzwanie także dlatego, że wymaga wyrażenia – w sposób jak najbardziej prawdziwy – swojego stanowiska i argumentów, nawet jeśli wywoła to różnicę zdań wśród braci. Powinno temu jednak zawsze towarzyszyć zaufanie, że nikt nie zostanie zredukowany do przedstawionej przez siebie opinii czy stanowiska, ale zawsze będzie przede wszystkim przyjęty i kochany jako współbrat. Jest to wreszcie trudne także dlatego, że wymaga od wszystkich członków wspólnoty, po cierpliwym poszukiwaniu rozwiązania możliwie najbardziej zbliżonego do jednomyślności, aby z determinacją wzięli udział w realizowaniu decyzji podjętej przez wszystkich. Dzięki temu wysiłkowi każdy członek wspólnoty może zostać przyjęty, zrozumiany i wspierany przez pozostałych w chwili jego własnej hojności i apostolskiej kreatywności. Być może właśnie z powodu trudności płynących z takiej praktyki zdecydowanie zbyt często porzucamy ten właśnie wymiar naszego „trwania w Jego Słowie” w życiu wspólnotowym.
Drugim sposobem zakorzenienia „drzewa kaznodziejstwa” w Słowie jest modlitwa. Zarówno modlitwa indywidualna, jak i wspólnotowa, nie może być traktowana jedynie jako ćwiczenie, które należy wypełnić, aby być w zgodzie z zasadami regularnego życia konsekrowanego. Stanowi ona bowiem zawsze wybór, osobisty i wspólnotowy, aby naznaczać historię ludzkości rozważaniem tajemnicy historii Boga i świata. Dzięki temu czynimy historię Objawienia „własną” historią, odpowiadając tym samym na decyzję Boga, który w swoim Synu czyni wszystkich nas „własnymi” synami. Przez modlitwę mamy pozwalać Duchowi Świętemu, aby „wiał kędy chce” (por. J 3, 8). Modlitwa wypływa zatem ze słuchania Bożego Słowa i z powrotem do niego prowadzi, wskazując na środek ciężkości naszego życia osobistego i wspólnotowego: jest nim kontemplacja misterium Objawienia, zapisanego w Piśmie Świętym.
Celebrowanie Słowa Bożego w liturgii, kontemplowanie go w medytacji tajemnic różańcowych, wytrwała cicha modlitwa – to wszystko pomaga umieścić nasze oddanie się głoszeniu w przestrzeni pomiędzy kontemplacją i studium, dwiema drogami szukania prawdy Jego Słowa, którego smak chcemy przekazywać tym, do których jesteśmy posłani. „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami”. To trwanie w nauce Jezusa staje się dla nas okazją – podobnie jak było to dla pierwszych przyjaciół Jezusa – aby odkrywać swoją wolność, która płynie z powołania nas przez Niego, umocnienia nas Jego miłością i miłosierdziem oraz z Jego zachęty i posłania nas w świat ze Słowem prawdy.
Trwanie w Jego nauce prowadzi do tego, że zaczynamy nieść ze sobą – w milczeniu słuchania i czekania – tych, do których jesteśmy posłani, którzy opierają się na naszej modlitwie, którzy są nam dani przez Boga. Zgadzamy się w jakiś tajemniczy sposób na to, by On związał ich losy z naszymi losami tą samą łaską zbawienia. Rządy w Zakonie mają w tym zakresie stać na straży tego, aby wolność poszczególnych osób i całych wspólnot była rzeczywiście zakorzeniona w kontemplacji misterium Syna, który uniżając się obdarzył świat zbawieniem, dostosowując swoją wolność do wolności swego Ojca.
Modlitwa czyni nas uczniami w szkole Maryi, Matki Kaznodziejów. Możemy wraz z Nią ciągle na nowo odkrywać i zachwycać się zdolnością ludzkiego życia do stawania się „życiem dla Boga”. Dzięki śpiewaniu wraz z Nią psalmów pełnych kontemplacji, zapisanej w historii Objawienia, nasze ludzkie słowa zakorzeniają się w przyjacielskim rozumieniu rozmowy, w której Bóg proponuje ludziom, że uczyni z nich swoich synów. I to z Nią nasz Zakon może w centrum swego przepowiadania stawiać prorocki znak przemiany w braterską wspólnotę, który jest ogłoszeniem wypełnienia się obietnicy przymierza z Bogiem, który jest Prawdą. W szkole Maryi, Matki Kaznodziejów, duchowość posłuszeństwa we wspólnym życiu jednoczy Zakon w bliskości z misterium Kościoła poprzez wspólną miłość Chrystusa, usynowienie w Tchnieniu Jego życia i dar dla świata.
Studium to trzecia droga zakorzenienia naszego przepowiadania w „trwaniu w Jego nauce”. To przestrzeń badania i kontemplacji prawdy – i dlatego właśnie w naszej tradycji stanowi ono szczególną obserwancję. Pozostając mocno osadzonym w słuchaniu słów Pisma Świętego i będąc wiernym doktrynie i nauczaniu Kościoła, studium jest w naszym Zakonie pierwszorzędną metodą prowadzenia rozmowy z Bogiem, kierującą nas także do przyjacielskiego i braterskiego dialogu z wieloma systemami myślowymi, które kształtują świat i które we właściwy sobie sposób szukają prawdy. Poprzez studium Zakon zaprasza nas do nieustannego wzrastania w wolności, jednak nie tyle poprzez osiąganie – w sposób praktykowany przez świat – coraz wyższego poziomu wiedzy, co raczej przez postępowanie krok po kroku na drodze „pokory prawdy”.
Oddanie się ludzkiej inteligencji tej przygodzie, która ma śmiałość podejmować próby uczynienia misterium zrozumiałym – pomimo ograniczoności słów i skończoności ludzkiej myśli – oznacza zarówno dziękczynienie Bogu-Stwórcy, który zechciał, aby ludzki rozum, jakkolwiek skończony i ograniczony, był jednak „otwarty na Boga”, jak i przekroczenie rozumu poprzez nadzieję na pełnię, której żadna ludzka koncepcja nie może prawdziwie pojąć. To właśnie ta nadzieja pokazuje prawdziwy zakres naszej wolności. Rządzenie w naszym Zakonie bierze na siebie odpowiedzialność, aby powstrzymywać nas przed porzucaniem studium, a wręcz przeciwnie – motywować naszą kreatywność do nieustannego poszukiwania jak najbardziej dogodnych sposobów proponowania innym przygody, jaką jest rozumne głoszenie.
Rządzenie i duchowość?
W tej perspektywie, jaką niesie ze sobą duchowość Zakonu – trwać w Jego nauce, aby znać prawdę, która wyzwala – możemy wskazać pewne kluczowe zasady, jakimi powinny kierować się rządy w naszym Zakonie. Jak już zobaczyliśmy, rządzenie jest skierowane przede wszystkim na misję głoszenia i ma dążyć do wspierania sposobu życia specyficznego dla dominikańskiej tradycji, która zapewnia braciom okazję do zakorzenienia ich przepowiadania w Słowie Bożym.
Pierwszą zasadą musi być stała zachęta do praktykowania kapituł, poprzez które na braciach spoczywa wspólna odpowiedzialność apostolska. W swoim ostatnim liście papież Franciszek wyraził życzenie, aby osoby konsekrowane zapytały siebie, czego oczekuje od nich Bóg i ludzkość. W naszej tradycji oznacza to konieczność nowego podkreślenia znaczenia naszych kapituł. Oczywiście kapituły – konwentualne, prowincjalne czy generalne – mają za zadanie podejmować precyzyjne decyzje na temat organizacji i ustaw dotyczących naszego życia i misji. Jak już podkreśliliśmy, są one uprzywilejowanymi momentami, w których stajemy się pokornymi uczniami w szkole prawdy, poszukiwanej wspólnie w braterstwie. Cenne refleksje moich poprzedników pomogły nam już zrozumieć, że demokracja w naszym Zakonie nie polega na władzy większości, ale jest raczej szukaniem największej możliwej jednomyślności. Jeśli dialog i rozmowa między braćmi są tak ważne w naszej tradycji, to jest tak po to, aby każdy mógł w sposób wolny i z zaufaniem uczestniczyć w szukaniu dobra wszystkich, w które to dobro każdy ma się zaangażować. Taka braterska rozmowa jest możliwa przynajmniej w takim stopniu, aby nie brakowało między nami szacunku, a każdy mógł w sposób otwarty i wolny wyrażać swoje poglądy.
Jednym z ważniejszych tematów tych rozmów powinno być przyglądanie się znakom naszych czasów i próba zrozumienia potrzeb i wyzwań, przed jakimi staje dzisiaj charyzmat właściwy naszemu Zakonowi – zachowanie w sercu Kościoła pamięci o ewangelicznym przepowiadaniu. W liście, który niebawem przygotuję w odpowiedzi na zarządzenie Kapituły Generalnej w Trogirze, podejmę temat projektu wspólnotowego, którego przygotowanie wydaje mi się najważniejszym zadaniem w rządzeniu Zakonem. Tylko w takim stopniu, w jakim uczestniczyliśmy w opracowaniu tego projektu, możemy rzeczywiście ocenić i podjąć posługę naszego głoszenia wobec Kościoła i świata. Tworzenie braterskiej wspólnoty rozpoczyna się od wspólnej troski o naszą misję, troski, która polega nie tylko na określeniu tego, co chcemy „robić”, ale także na współdzieleniu naszego „współczucia wobec świata”, które sprawia, że chcemy dzielić się tym bezcennym darem bycia wyzwolonymi przez Słowo prawdy.
W oparciu o tę wspólnotową odpowiedzialność apostolską, a także dlatego, że rządzenie w Zakonie ma służyć zakorzenieniu nas w prawdzie Bożego Słowa, można wskazać drugą zasadę rządzenia: posyłać na głoszenie. Dominik pragnął, aby głoszenie było wędrowne i żebracze i aby tym samym rozszerzało ono ekonomię Słowa, które w Jezusie przyszło na świat jako jego przyjaciel i brat, szukający gościny u tych, których chciało zaprosić do udziału w rozmowie z Ojcem. Asygnaty dawane przez przełożonych powinny zawsze zmierzać do tego horyzontu żebraczego wędrowania dla misji głoszenia. Dominik mówił konkretnie właśnie o apostolskim wędrowaniu, o tym „nieosiadaniu” w jednym miejscu jako o sposobie stawania się uczniem. „Pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz” – powiedział jeden z uczniów, na co Jezus odpowiedział: „Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda. Lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (por. Mt 8, 1920). To zdanie Dominik chciał potraktować bardzo poważnie, dając w ten sposób braciom szansę do powtórzenia pytania uczniów Jana Chrzciciela: „Panie, gdzie mieszkasz?” „Chodźcie, a zobaczycie…” (por. J 1, 38—39). To właśnie powinno nam pomóc zrozumieć sprawowanie rządów w Zakonie. Trzeba zrozumieć i wsłuchać się w centrum naszego życia w posługi i odpowiedzialności właściwe każdemu.
W samym środku najwspanialszych działań, być może pośród sukcesów czy błyskotliwych „karier” i najważniejszych nawet funkcji, może rozlec się wezwanie do ich porzucenia, aby na nowo rozradować się – mocniej i w sposób jeszcze bardziej wolny – innym wymiarem wspólnotowej misji Zakonu wobec Kościoła. Takie przenosiny – czasami bolesne, ale przecież często tak bardzo owocne – nawiązują do życia Dominika: współczucie, granica między życiem i śmiercią, między tym, co ludzkie, i tym, co nieludzkie, wyzwania sprawiedliwości i pokoju, potrzeba dialogu między religiami i kulturami – tak wiele rzeczywistości, które papież Franciszek w swym liście określa mianem „peryferii egzystencjalnych”. Raczej miłosierdzie dla grzeszników niż przywiązanie do naszych własnych grzechów, skupiające nas na samych sobie. Raczej służba jedności Kościoła i jego rozszerzaniu się niż zbyt wielka waga przykładana do naszej tożsamości, która dodaje nam otuchy, ale która może nas ograniczać. Trwać w Jego Słowie to trwać w pełnym powiewie Tchnienia płynącego z misji samego Słowa, Słowa, którego uczniami chcemy się stawać. Wędrowne kaznodziejstwo jest zatem drogą wiodącą do naszej wolności, służącej byciu wolnymi.
Skoro sprawowanie rządów w Zakonie ma być nakierowane na posłanie braci, należy ze szczególną troską podchodzić do każdej osoby, jej talentów i kreatywności, tak aby wolność każdego była jak najlepiej wykorzystywana w służbie wspólnemu dobru i misji. W centrum tej troski i w imię wspólnego poszukiwania prawdy Słowa, przełożeni muszą pamiętać o podwójnym wymaganiu: miłosierdzia i sprawiedliwości. Miłosierdzie, tak ważne w naszej tradycji, musi być pierwszym czynnikiem kształtującym naszą troskę o ludzi. Dzięki niemu w naszych relacjach międzyludzkich, na przykład w obrębie wspólnoty, będziemy pamiętać, że nikt nie może być redukowany jedynie do jego wad i porażek. Braterstwo rodzi się wtedy, gdy każdy odkryje swoją pełną godność bycia podniesionym i ocalonym przez miłosierdzie Chrystusa. Ta godność musi być zawsze jednocześnie uznawana za zdolną do podjęcia odpowiedzialności.
W perspektywie Słowa prawdy, która wyzwala, nie ma takiej indywidualnej wolności, która usprawiedliwia bycie osobną wyspą czy środkiem ciężkości, wokół którego musi się kręcić życie wszystkich innych. Braterstwo, które praktykował Chrystus, uczy nas bardzo dokładnie, jak przyjmować naszą prawdziwą wolność z otwartością na wzajemność – aby zawsze ten drugi liczył się bardziej niż ja sam. To właśnie dlatego rządzący w Zakonie niosą na sobie wymagającą odpowiedzialność jednoczesnej troski o miłosierdzie i obowiązku sprawiedliwości. Precyzyjne i rzetelne odwołanie się do naszych Konstytucji, do wspólnego dobra, do decyzji naszych kapituł – to wszystko chroni wspólne dobro wszystkich przed arbitralnymi żądaniami indywidualnej wolności. Zadanie to często wydaje się nam jałowe i niewdzięczne, ale za cenę wspomnianej wcześniej równowagi możemy uniknąć łatwego odwołania się do miłosierdzia, które staje się niekiedy niczym więcej niż tylko tchórzostwem, nieodpowiedzialnością czy obojętnością. Tylko wówczas każdy będzie mógł przyjąć łaskę, której szukał, przychodząc do Zakonu: łaskę bycia zaproszonym do tego, by dać się wyzwolić Słowu prawdy.
Kończąc ten komentarz do tegorocznego tematu jubileuszowego, chciałbym wspomnieć o jeszcze jednej duchowej zasadzie rządzenia w naszym Zakonie: o zasadzie jedności i komunii. I tutaj możemy zrobić krok naprzód jedynie patrząc przez pryzmat naszej misji. Musimy z cierpliwością polegać na wspólnotowej dyskusji, która ukierunkowuje posługę przepowiadania poszczególnych osób, wspólnot, prowincji i wszystkich jednostek Rodziny Dominikańskiej. Każda z nich jest oczywiście zaproszona i wezwana do włączenia we wspólne dobro swojej tożsamości: osobistej, kulturowej czy eklezjalnej. Jednakże z powodu częstego odwoływania się do tego początkowego entuzjazmu, który doprowadził nas wszystkich do poświęcenia się głoszeniu, naszym pragnieniem musi stać się także wspólnotowa odpowiedź na to posłanie. A nawet więcej – co jest jeszcze bardziej wymagające: mamy prosić Ducha Świętego, by uczynił z nas wspólnotę głoszenia. Prosimy także nieprzerwanie Ducha jedności o to, by otworzył w tym świecie perspektywę zbawienia, a w naszych sercach zrodził nadzieję nowego stworzenia.
Mozaika, która znajduje się nad drzwiami bazyliki świętej Sabiny, podarowanej świętemu Dominikowi przez papieża Honoriusza III, przedstawia Kościół obrzezanych i Kościół pogan. Ten obraz przywołuje początkową perspektywę głoszenia Zakonu: Słowo prawdy zobowiązuje nas, abyśmy poprzez głoszenie i świadectwo służyli obiecanej komunii. To na to jesteśmy posłani. Jak wiemy, na drzwiach tej bazyliki widnieje także przedstawienie Ukrzyżowania. Przypomina nam ono, że głoszenie będzie nas prowadzić do stawania się uczniami Tego, który w sposób wolny oddaje swe życie, abyśmy wszyscy mogli być zgromadzeni w jedności.
Prawda was wyzwoli!
br. Bruno Cadoré OP
generał Zakonu Kaznodziejskiego