Rozmowa, zatytułowana „Wstąp do nas… umrzeć”, ukazała się w związku z obchodzonym 2 lutego Dniem Życia Konsekrowanego.
Pytany, czy trudno jest rozeznać powołanie, o. Pałys odpowiada: „Myślę, że trudniejszą rzeczą jest podjęcie decyzji, która miałaby charakter nieodwracalny. Coś otrzymuję, z czegoś muszę zrezygnować. Wbrew temu, co nam się wmawia, w życiu nie da się mieć wszystkiego. Odrzucenie rzeczy zbędnych jest najboleśniejsze. Przynajmniej na początku”.
Ojciec Krzysztof mówi, że do wyboru jego drogi życiowej zmusił go… Pan Bóg. „Mnie akurat zmusił, a do zakonu dosłownie »wypchał«. Tak widzę to po latach. Dopadła mnie wówczas ogromna pustka, której nie potrafiłem niczym zapełnić. Ból tak trudny do zniesienia, że nie mógł go ukoić żaden człowiek. Choć otaczali mnie wspaniali ludzie, nosiłem w sobie przeraźliwe poczucie osamotnienia, wyobcowania, straszliwe niedopasowanie do tego świata” – opowiada duszpasterz powołań.
Przyznaje zarazem, że kiedy kilkanaście lat temu wstępował do nowicjatu w poznańskim klasztorze, wcale nie był pewien, czy to jego właściwe miejsce.
„Było nas wówczas 37. Miałem wrażenie, że wszyscy tutaj pasują, tylko nie ja. I choć miałem przeświadczenie, że nareszcie zacząłem oddychać rześkim powietrzem, to jeszcze latami zmagałem się z wątpliwościami, że wszystko to sobie sam wymyśliłem. Po różnych perypetiach dopuszczono mnie do profesji wieczystej. I kiedy już leżałem twarzą na posadzce, a schola śpiewała Litanię do Wszystkich Świętych, rozpłakałem się ze szczęścia, wstydząc się, aby nikt tego nie zobaczył” – wyznaje ojciec Krzysztof.
Jest przekonany, że w tamtej „jednej chwili Bóg pokazał, że wcześniejsze zmaganie miało cel, ale jest niczym w obliczu Jego obecności. A potem wszystko błyskawicznie odeszło i przyszedł naturalny pokój. Żadnych zbędnych emocji, egzaltacji, wzruszeń. Wszystko stało się takie, jak być powinno”.
„Czy w dzisiejszym, utylitarnym, praktycznym do bólu świecie, pełnym wszystkomających telefonów, można przekonać młodych, by zostali mnichami” – pyta ojca Pałysa dziennikarz „Gościa Niedzielnego”.
„Ale po co przekonywać? Nasz e życie powinno pociągać, pokazywać, że istnieje odmienny świat, oparty na kompletnie innych zasadach. Reszty dokona Duch Święty”.