Znaleźliśmy Mesjasza, to znaczy Chrystusa, łaska i prawda przyszły przez Niego.
Wideo na niedzielę:
Ojciec Paweł Gużyński i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»
Wychowanie religijne dzieci opiera się na objawieniu, którego Bóg dokonuje w sercu każdego z nas – nikt z nas nie jest w stanie tego zrobić – zastąpić Pana Boga. Możemy tylko pomóc swojemu dziecku w tym, żeby ono nie przegapiło momentu, kiedy Bóg do niego mówi.
Skądkolwiek byś był, kimkolwiek jesteś, jakkolwiek źle myślisz o sobie – możesz być mistykiem. Chodzi o to, by nastawić ucho we właściwą stronę. Spróbujmy badać to, co słyszymy od wewnątrz. Tu trzeba subtelności, bo subtelnie mówi do nas Pan Bóg.
Nagrania kazań na niedzielę:
unplash.com / Dominik Martin
Za wielką cenę zostaliście nabyci, chwalcie więc Boga w waszym ciele!
Komentarze z miesięcznika “W drodze”:
Zamieszkanie
Łukasz Popko OP
1 Sm 3, 3b-10. 19 • Ps 40 • 1 Kor 6, 13c-15a • J 1, 35-42
Jezus przechodzi w milczeniu obok Jana Chrzciciela i jego uczniów. Są uważni na słowa swojego pierwszego mistrza, kiedy wskazuje na Jezusa, dwakroć mówiąc, że to jest „Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. Jan nie każe im iść za Jezusem, Jezus też do tego nie namawia. Ale uczniowie Chrzciciela pytają Go: „Gdzie mieszkasz?”. Co więcej, Rabbi swoją odpowiedzią zaprasza, by poszli za Nim.
Niezwykłość tej sceny powinna przekonać, że jak zwykle u Jana chodzi o coś więcej niż o roboczą notatkę z pierwszego spotkania. Otóż w Księdze Przysłów czytamy o Mądrości, która była u Boga przed stworzeniem świata, a teraz mieszka wśród ludzi:
„Błogosławiony ten, kto mnie słucha, kto co dzień u drzwi moich czeka, by czuwać u progu mej bramy, bo kto mnie znajdzie, ten znajdzie życie i uzyska łaskę u Pana” (Prz 8, 34–35).
Dla uczniów formowanych już przez słowo Boże było jasne, że aby poznać Mądrość, trzeba z Nią zamieszkać, jeść z Nią posiłek, żyć z Nią, poślubić Ją. Nie wystarczy liczyć wykładowe godziny, przyswoić sobie pewne treści. Polskie „mieszkać” i „trwać w” greka oddaje tym samym słowem. Poznać, gdzie mieszka Jezus, to poznać, że mieszka w nim Duch Święty (J 1, 32). Potem zamieszka i w uczniach (J 14, 17), wreszcie sam Jezus wraz z Ojcem ma mieć w nich mieszkanie (J 14, 23).
Przyprowadzenie Piotra nie pozostawia złudzeń, do kogo należy inicjatywa. Choć Andrzej mówi bratu „Znaleźliśmy Mesjasza” (J 1, 41), to raczej oni zostali znalezieni. Zanim Piotr otworzy usta, Jezus udowodni, że nie tylko zna jego obecne imię, ale i to przyszłe, związane z misją, o której ten nie ma jeszcze pojęcia. Mądrość sama dobiera sobie uczniów. O dziesiątej godzinie, kiedy dzień już się nachyla, Mądrość zaprasza do siebie. Uczniowie pójdą i zobaczą. Zobaczą i znaki, i Nauczyciela, który obmyje im stopy, i Baranka Bożego w dzień Paschy.
Jesteśmy uczniami Jezusa, kiedy uczymy się Jezusa. Tylko wtedy wiemy, kim jest nasz Nauczyciel, kiedy pragniemy tego, czego On pragnie, kiedy kochamy, tak jak On kocha. Wtedy Nauczyciel w nas mieszka, a my w Nim.
unplash.com / Sylwia Bartyzel
„Czego szukacie?” Oni powiedzieli: „Rabbi, to znaczy: Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”
Odpowiedział im: „Chodźcie, a zobaczycie”
Przyjść, zobaczyć i zamieszkać
Michał Pac OP
1 Sm 3, 3b-10. 19 • Ps 40 • 1 Kor 6, 13c-15a • J 1, 35-42
Warto wsłuchać się w dialog z dzisiejszej Ewangelii. Pan Jezus widzi, że dwaj uczniowie idą za Nim, i pyta ich: „Czego szukacie?”. Tym pytaniem dotyka jakiejś tęsknoty, jakiegoś pragnienia, które noszą oni w swoich sercach i które sprawia, że zostawiają swojego mistrza Jana Chrzciciela, a idą za Jezusem. Na pytanie odpowiadają pytaniem: „Nauczycielu, gdzie mieszkasz?”. Pytanie o to, gdzie i jak mieszkamy, jest w gruncie rzeczy pytaniem o to, kim naprawdę jesteśmy. Pan Jezus nie odpowiada tak, jakby się należało spodziewać: nie mówi, w jakiej miejscowości i pod jakim adresem jest zameldowany, nie mówi, jak wygląda i ile pokoi ma Jego dom. Jezus mówi: „Chodźcie, a zobaczycie”. Jan Ewangelista, który prawdopodobnie sam był jednym z owych uczniów, pisze: „Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego”.
Ta rozmowa pokazuje, że przyjmowanie wiary nie wiąże się ze zdobywaniem wiedzy na temat Pana Boga i tego, czego On nas naucza. Nie jest teoretyczną informacją, ale zaproszeniem do tego, aby przyjść, zobaczyć i z Nim zamieszkać. Bo wiara nie jest światopoglądem czy zbiorem zasad moralnych, ale przede wszystkim relacją miłości między Bogiem a człowiekiem, którą możemy zbudować tylko wtedy, kiedy odważymy się pójść za Panem.
Wiara, jakkolwiek jest łaską, najczęściej nie spada na nas bezpośrednio z nieba – drogę do niej wskazują nam konkretni ludzie. Dla Samuela, o którym czytamy, że „jeszcze nie znał Pana, a słowo Pana nie było mu jeszcze objawione”, człowiekiem takim był arcykapłan Heli. Podobnie Jan Chrzciciel, mówiąc „Oto Baranek Boży”, wskazał dwóm swoim uczniom Jezusa Chrystusa. Warto zauważyć, że Andrzej, sam ledwie spotkawszy Jezusa, od razu zaprasza do spotkania z Nim swego brata Szymona Piotra.
Pan Bóg postawił na drodze każdego z nas ludzi, którzy przyczynili się do tego, że uwierzyliśmy, że spotkaliśmy w swoim życiu Jezusa. Każdy z nas, jeśli nie od razu, to po chwili zastanowienia, może ich sobie przypomnieć. Jednocześnie sami prowadzimy innych do spotkania z Panem Jezusem (czasem nawet nie zdając sobie z tego sprawy). Słowo Boże zaprasza nas do tego, abyśmy dzisiaj pomodlili się za jednych i drugich.
pexels.com
Oto jestem: przecież mnie wołałeś
Bóg woła po imieniu
Marcin Barański OP
1 Sm 3, 3b-10. 19 • Ps 40 • 1 Kor 6, 13c-15a • J 1, 35-42
Liturgia słowa przypomina mi dwa rodzaje kłopotliwych sytuacji, które dość często przytrafiają mi się w życiu. Jako duszpasterz szkół średnich i katecheta spotykam się z wieloma młodymi ludźmi. Bardzo często pamiętam ich twarze, kojarzę, w jaki sposób się ubierają, w jaki sposób się poruszają lub jak mówią, ale niestety mam tę wadę, że z trudem przychodzi mi zapamiętywanie ich imion. W takiej sytuacji nie wiem, co mam powiedzieć. Próbuję tak prowadzić rozmowę, żebym nie musiał wypowiedzieć imienia danej osoby. Niekiedy jest jeszcze gorzej: zamiast „Kasiu” mówię „Aniu” albo zamiast „Krzysiek” mówię „Grzesiek”… Wtedy zdarza mi się widzieć na twarzy tego człowieka zdziwienie, lęk i smutek. Tego smutku w oczach drugiej osoby najbardziej się boję.
Imię w Biblii ma ogromne znaczenie. Dla Izraelitów imię nie było tylko prostym określeniem osoby bądź rzeczy, lecz przede wszystkim opisywało rolę, jaką ta osoba bądź rzecz odgrywały w świecie. Bóg dokonuje stworzenia, nadając nazwy wszystkim stworzeniom: określa, co jest dniem, co nocą, co niebem, a co ziemią. Przepiękne jest biblijne opowiadanie, w którym Bóg poleca, aby Adam nadawał imiona otaczającym go stworzeniom, i dopiero wtedy nabierają one sensu i znajdują swoje miejsce w świecie. Każde imię nadawane dzieciom w Izraelu wyrażało przyszłą działalność nowo narodzonego bądź było zapowiedzią jego powołania. Na tym nie kończy się biblijna przygoda z imieniem. Pan Bóg, gdy mówi do człowieka, gdy pragnie go posłać, gdy chce go wybrać, zawsze zwraca się do niego po imieniu. Bóg woła Samuela i woła go po imieniu. Chce go wybrać do wielkich i wspaniałych rzeczy, chce zmienić jego życie i zapewne nie chce go przestraszyć i wzbudzić w nim lęku, więc woła go po imieniu.
Nie inaczej czyni Jezus. Jezus to mistrz mówienia do człowieka po imieniu. Bardzo często w kontaktach z ludźmi, którzy pragną z Nim rozmawiać, którzy chcą prosić Go o coś, zwraca się do nich po imieniu. Jezus idzie też dalej: nadaje nowe imię. „A Jezus, wejrzawszy na niego, powiedział: »Ty jesteś Szymon, syn Jana; ty będziesz nazywał się Kefas« – to znaczy: Piotr” (J 1,42). Spotkanie z Jezusem jest więc spotkaniem, które przemienia. Stanowi zachętę do tego, abyśmy mieli uszy, oczy i serca otwarte na wołanie Pana Boga, bo On chce zamieszkać w naszych sercach. Zachętę, abyśmy do siebie zwracali się po imieniu, bo tak do nas zwraca się sam Bóg. Zachętę też do tego, abyśmy przez cały rok pamiętali o cieple, dobru i serdeczności, które przyniosło Boże Narodzenie.