Kto zbliża się do Boga musi umrzeć, bo nie można Go zobaczyć i zostać przy życiu. Żeby nie spłonąć, trzeba samemu stać się ogniem.
Trudno chyba znaleźć bardziej obrazowe przedstawienie YHWH, Boga Izraela, niż ten z Psalmu 18:
Uniósł się dym z Jego nozdrzy, a z Jego ust – pochłaniający ogień:
od niego zapaliły się węgle.
Nagiął On niebiosa i zstąpił, a czarna chmura była pod Jego stopami.
Lecąc cwałował na cherubie, a skrzydła wiatru Go niosły.
Ognisty jeździec, którego przyzywa modlący się w potrzebie Dawid (2 Sam 21), samą swoją obecnością rozpala skały. I nie trzeba wiele szukać, żeby wskazać więcej podobnych tekstów. Jeżeli z jakimkolwiek elementem można by Pana z nieba skojarzyć to pewnie z ogniem: kolumna ognia pojawia się przy przymierzu z Abrahamem (Rdz 12), do Mojżesza Pan mówi z płonącego krzewu (Wj 3).
Możesz życiem przypłacić
Kiedy Pan zstępuje na górę Synaj w ogniu, mamy opis jakby powstania wulkanu: góra jest spowita dymem i trzęsie się (Wj 19). Mojżesz wspomina później to wydarzenie przed swoją śmiercią na górach Moabu, kiedy Izraelici nazwali YHWH „ogniem pochłaniającym”, który ich „zje, jeśli podejdą bliżej” (Pwt 4-5).
Ten właśnie Ogień spoczął w świątyni. Nie jest to oczywiście ogień zwyczajny, jak okazuje się w śmierci dwu synów Aarona. Kiedy zbliżyli się nieopatrznie z „obcym ogniem”, wtedy „wyszedł ogień od YHWH i pochłonął ich” (Kpł 10). Niebezpiecznie jest zbliżać się do Boga żywego, kiedy jest się nieprzygotowanym, można przypłacić to życiem.
Ogień YHWH zamieszkuje nie tylko w Przybytku, ale i w słowie YHWH. Kiedy Izajasz zobaczył YHWH siedzącego na tronie, świątynia była pełna dymu i uskrzydlonych Płonących (hbr. serafim). Zanim otrzymał słowo od Pana, jeden z Płonących żarem z ołtarza dotknął ust proroka. Jakby spożyć miał ogień. To samo ogniste słowo otrzymuje Jeremiasz:
Oto uczynię słowa moje ogniem w twoich ustach,
a lud ten drewnem, które ogień pochłonie. (Jer 5:14)
I powiedziałem sobie: Nie będę Go już wspominał ani mówił w Jego imię! Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień, nurtujący w moim ciele. Czyniłem wysiłki, by go stłumić, lecz nie potrafiłem. (Jer 20:9)
Czy moje słowo nie jest jak ogień – wyrocznia Pana – czy nie jest jak młot kruszący skałę? (Jer 23:29)
Ogniem posolony
Jezus również mówił, że każdy ma być „ogniem posolony” (Mk 9:49), że ma zanurzać w „Duchu i ogniu”. Wyrażał się jak podpalacz świata: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął” (Łk 12:49). Po zmartwychwstaniu uczniowie w Emaus rozpoznali go, kiedy „płonęły im serca, kiedy im otwierał Pisma” (Łk 24:32). Jak inaczej miałby zstąpić Duch jeśli nie w postaci ognia?
Jak bardzo się można mylić myśląc, że ogień Jezusa jest mniej niebezpieczny niż ten z nieba, z Synaju i z Przybytku! List do Hebrajczyków mówi o pośrednictwie Jezusa jako czymś poważniejszym niż ogień płonącego Synaju: „Strzeżcie się, abyście nie stawiali oporu Temu, który do was przemawia” (Hbr 12:25). Bóg chrześcijan to ten sam „ogień pochłaniający” (Hbr 12:29). Następne zdanie sugeruje, o jaki ogień może chodzić: „Niech trwa braterska miłość” (13:1).
Noś na sobie jak płaszcz
Kto zbliża się do Boga musi umrzeć, bo nie można Go zobaczyć i zostać przy życiu, nie można przyjąć Jego Słowa beztrosko. Żeby nie spłonąć, trzeba samemu stać się ogniem. Jan od Krzyża wyjaśnia to klarownie w Żywym płomieniu miłości:
19. Zanim ten boski ogień miłości wejdzie i złączy się z samą substancją duszy przez jej całkowite i doskonałe oczyszczenie i udoskonalenie, płomień, czyli Duch Święty rani wciąż duszę wyniszczając i pochłaniając niedoskonałości jej złych nawyków. Przez to swe działanie przygotowuje ją Duch Święty do boskiego zjednoczenia i przemiany w Boga przez miłość.
Ten ogień bowiem, który później łączy się z duszą napełniając ją chwałą, jest tym samym, który ją przedtem ogarnia i oczyszcza, podobnie jak ogień przenikając do wewnątrz drewna jest tym samym, który z początku ogarnia je i rani swymi płomieniami, osuszając je i oczyszczając ze wszystkich brudów, aż żarem swoim tak je przygotuje, iż będzie mógł wejść w nie i przeobrazić w siebie.
Nie da się tego doświadczenia po prostu zamienić w językową metaforę. Dopiero po śmierci Blaise Pascala znaleziono kartkę, którą sam filozof zaszył w swój płaszcz: „Ogień Bóg Abrahama, Bóg Izaaka, Bóg Jakuba, a nie filozofów i uczonych. Pewność. Pewność. Uczucie. Radość. Pokój.” Jakby chciał ten Ogień na sobie nosić, jak płaszcz, który spadł z płonącego rydwanu Eliasza.
fot. unsplash / kelley bozarth