Niniejszy tekst jest (przystosowaną do mentalności współczesnego czytelnika) rekonstrukcją fragmentu zaginionej średniowiecznej summy, którą odnalazłem w trakcie mych wirtualnych pielgrzymek po europejskich klasztorach.

Jest oczywiste, że podróżowanie stanowi składnik ludzkiej natury. Składnik tak ważny, że obraz drogi stał się najpowszechniejszą i najwyrazistszą metaforą doli człowieczej.

A czy podróżuje także… Bóg?

Wydaje się, że nie, czyli Nieruchomy Poruszyciel

Wydaje się, że nie. Wszak Arystoteles bezwzględnie i na trwałe odróżnił Pierwszego Nieruchomego Poruszyciela, którego uznał za Boga, od zmiennych bytów świata. Podróż to jedna z odmian ruchu lub zmiany, zatem nie przystoi ona doskonałemu Bogu. Zmienia się lub podróżuje tylko to, co niedoskonałe – czemu czegoś brakuje. Bogu zaś nie brakuje nic. Po co więc miałby wybierać się w drogę? Zresztą wszelka podróż, jak i wszelki ruch, ma swój zewnętrzny cel. Istota świadoma przemieszcza się w przestrzeni, bo chce być gdzie indziej, niż jest. Jej cel stanowi jakieś „tam”, a bycie „tu” jej nie wystarcza. To jednak nie może dotyczyć Boga, który – jako samowystarczalny – nie ma żadnych zewnętrznych celów, gdyż jest celem sam dla siebie i dla wszystkiego poza Nim. Co więcej, Bóg jako wszechobecny nie musi zmieniać miejsca. Przecież zawsze jest jednocześnie w każdym „tu” i w każdym „tam”.

Przeciw temu, czyli pod dębami Mamre

Przeciw temu (co wyżej) świadczy opowieść z Księgi Rodzaju (Rdz 18,1-16) o gościnie, jakiej Abraham udzielił Bogu. Wszystko w tej opowieści jest przeciwieństwem tego, jak być powinno. Abraham siedzi, a Bóg idzie. Abrahama chroni cień dębów, a Bóg jest zmęczony podróżowaniem w upale. Abraham odpoczywa, a Bóg potrzebuje spoczynku. Abraham jest gospodarzem, a Bóg wędrowcem. Abraham posiada, a Bóg odczuwa brak. Abraham obdarowuje, a Bóg przyjmuje. Abraham daje wodę, by Bóg obmył nią swe nogi. Abraham przyrządza jedzenie, by Bóg mógł się posilić. Abraham zaprasza do stołu, a Bóg jest tylko gościem. Abraham pozostaje w swym domostwie, a Bóg znów wyrusza w drogę (ma wrócić za rok).

 

forest-high-large-2657

 

To odwrócenie ról w tekście biblijnym jest tak nieprawdopodobne, że wielu interpretatorów odmawia mu realności, traktując go jako alegorię lub wizję. Nawet wielki Mojżesz Majmonides uznał, że Abraham bezpośrednio służył tylko Bożym stworzeniom, a poprzez troskę, jaką im okazał, dowiódł gorliwości, z jaką służył Bogu. Abraham rozmawiał wprost co najwyżej z trzema aniołami, którzy pojawili się u niego pod postaciami trzech mężczyzn. Dał im strawę, a choć – jak pisał Rabi Szlomo Jicchaki – „aniołowie nie jedzą w ludzkim rozumieniu tego wyrażenia”, sprawiali wrażenie, że jedzą.

Wbrew temu (wbrew powyższym interpretacjom) należy stwierdzić, że w pierwszym zdaniu przywołanej tu opowieści z Księgi Rodzaju występuje Imię Boże. To więc Pan, czyli Bóg, „ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre” (Rdz 18,1), przychodząc do niego jako zmęczony wędrowiec. Jak to możliwe, skoro Arystoteles w dwunastej księdze Metafizyki przedstawia Boga jako Pierwszego Poruszyciela, który nieruchomo trwa we wsobnej szczęśliwości?

Wyjaśniam, czyli niezmiennie hojny gospodarz

Wyjaśniam, że jest rzeczą stosowną, by nieruchomy Bóg objawił się Abrahamowi jako podróżnik. Przychodząc bowiem do niego w tej postaci, Bóg dał Abrahamowi sposobność zobaczenia, kim jest człowiek i kim jest Bóg. Jeśli chodzi o pierwsze (kim jest człowiek), to warto zauważyć, że ludzie są zbyt zajęci codziennymi sprawami, by uświadomić sobie własną kondycję. Aby dojść do jej zrozumienia, potrzebują spojrzenia na siebie z zewnątrz. Właśnie w ten sposób prorok Natan wypomniał Dawidowi jego grzech: nie wprost, lecz przez opowieść o złoczyńcy, w którym Dawid dostrzegł siebie. Tak samo uczynił Bóg: pokazał się Abrahamowi jako wędrowiec, by Abraham zrozumiał, że ludzkie życie jest wędrowaniem.

 

asia-bicycle-bike-2700

 

Co do drugiej sprawy (kim jest Bóg), to trzeba stwierdzić, że Bóg stanowi zbyt odległy cel ludzkiego pielgrzymowania, byśmy mogli Go pojąć o własnych siłach. Dlatego Bóg pozwolił Abrahamowi być przez chwilę jak Bóg, by Abraham mógł wtedy od wewnątrz odczuć, na czym polega odpoczynek w Bogu, do którego zmierzamy. Abraham mógł wtedy odczuć od wewnątrz także wielkość i dobroć Boga, który jest dla nas – pielgrzymów – jak niezmiennie hojny gospodarz.

Odpowiedzi na zarzuty, czyli Boskie wędrowanie

Na zarzut, że nieruchomy Bóg nie może wędrować po ziemi, odpowiadam, że w Credo wyznajemy, iż Bóg stał się człowiekiem, który – jak relacjonuje Ewangelista – obchodzi Galileę i nie miał „miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (Mt 8,20). To zaś, co stało się faktem, nie może być niemożliwe. W ten sposób wypełniło się to, czego tylko niewyraźnie i zaczątkowo doznał Abraham: Bóg przyjął naturę ludzkich wędrowców, byśmy mogli ostatecznie dostąpić szczęścia jego niezmienności.

Na zarzut, że nie wiadomo, jak jest możliwe wędrowanie niezmiennego Boga, odpowiadam, że – jak uczy fizyka – ruch jest względny. Z naszego punktu widzenia Słońce wschodzi i zachodzi, a Ziemia stoi, choć z innego punktu widzenia Ziemia kręci się wokół nieruchomego Słońca. Podobnie z naszego punktu widzenia Bóg się zmienia, choć z jego perspektywy pozostaje On niezmienny względem zmiennych stworzeń. A Boska perspektywa wydaje się najwłaściwsza, gdyż Bóg jest pierwszą przyczyną wszystkich rzeczy. Przypomnę przy tym, że Bóg jest osobą, a każda osoba ma naturę duchową. Przyjść do kogoś to tyle, co darować komuś część swego wnętrza i otworzyć się na jego lub jej duchowy dar. Może się to odbywać na różne sposoby i – zwłaszcza w wypadku takiej osoby jak Bóg – nie musi zakładać zmiany miejsc w przestrzeni.

 

tlC8KhNJR0CA2xdomLfx_DSC_0358-2

 

Tak więc wykazano wyżej, że niezmienny Bóg może podróżować oraz że jego faktyczne podróżowanie jest czymś jak najbardziej stosownym. Dzięki niemu nasze życiowe wędrówki zakończą się kiedyś odpoczynkiem w nieruchomym Bogu. Będziemy się wtedy delektowali niezmiennością Boskiej szczęśliwości, jak pielgrzymi lub turyści cieszą się pięknem wspaniałej świątyni, do której dotarli po długich trudach.

Fragment książki prof. Jacka Wojtysiaka „Wprowadzenie do teologii naturalnej”, wydanej przez Fundację „Dominikańskie Studium Filozofii i Teologii”. Książkę można kupić w sklepiku Fundacji DSFT.