Ziarnem jest słowo Boże, a siewcą jest Chrystus. Każdy, kto Go znajdzie, będzie żył na wieki.

Wideo na niedzielę:

O. Paweł Krupa i Boska.tv przedstawiają «Boskie Słowa»

Dlaczego trzeba czekać, dlaczego nie można wyłuskać z tych młodych pędów pszenicy wzrastającego kąkolu? Dlaczego musimy tolerować, że obok dobrych są również źli, że obok dobra jest zło?
Chodzi o to, żeby wszystko dojrzało i wszystko się wypełniło. Potrzebne jest to mnie, żebym ja – stworzony do wolności, do odpowiedzialności – umiał spojrzeć na to swoje pole i stwierdził, co jest dobre, a co złe.
Dla nas najważniejsze jest, żebyśmy skupiali się na rozwijaniu tego, co dobre.
Wystrzegajmy się wpuszczania na nasze pole złego człowieka ze złym ziarnem. Pielęgnujmy dobre ziarno, żeby wyrosły z niego piękne kłosy.

Nagrania kazań na niedzielę:

 

Komentarze z miesięcznika “W drodze”:
Z chwastu w pszenicę

Jakub Bluj OP

Mdr 12, 13. 16-19 • Ps 86 • Rz 8, 26-27 • Mt 13, 24-43

Jezus opowiada trzy przypowieści o królestwie niebieskim, ale uczniowie dopytują tylko o znaczenie pierwszej. Rzeczywiście, ani niesamowity kontrast między ziarnkiem gorczycy i drzewem, ani skuteczność działania zaczynu nie wzbudza takich emocji, jak skandaliczna wizja siewcy, który pozwala rosnąć pszenicy razem z chwastem. Czyż nie byłoby lepiej – myślą słudzy siewcy, a my wraz z nimi – wykorzenić to, co nie pozwala rozwijać się plonom? Przecież to, co dobre, mogłoby się rozwijać lepiej! Te same pytania można postawić po przeniesieniu opowieści na poziom naszego życia: Czyż nie byłoby dużo lepiej, gdyby nie działo się wokół nas tyle zła, cierpienia, bólu, podłości? Przecież Bóg jest wszechmocny, mógłby wreszcie zainterweniować!

Jednak Chrystus mówi: „pozwólcie obojgu rosnąć aż do żniwa”. Nie po to, aby kształtować charakter czy wyrabiać odporność na zło. Absolutnie nie chodzi też o to, żeby udawać, że tego zła nie ma albo że w gruncie rzeczy zło nie jest takie złe. Motywacja Jezusa jest zupełnie inna: „byście zbierając chwast, nie wyrwali razem z nim i pszenicy” (Mt 13, 29), czyli żeby nie skrzywdzić tego, kogo można brać za chwast, a w rzeczywistości jest pszenicą. Bo zło, chwast, niekoniecznie jest poza mną, w innych, to ja jestem wezwany do nawrócenia.

Autor Księgi Mądrości w zadumie, a może nawet zachwycie nad łagodnością Boga Wszechmogącego mówi: „Wlałeś synom swym wielką nadzieję, że po występkach dajesz nawrócenie” (Mdr 12,19). Nawrócenie nie jest tylko powierzchowne, ale sięga głęboko, jest (zgodnie z etymologią greckiego słowa metanoia) odmianą myślenia, która skutkuje tym, że nie chcę dłużej być kimś, kto nie pozwala rozwijać się dobru, kto zabija innych, żeby żyć, a w rzeczywistości zabija i siebie.

Chrześcijaństwo to opowieść o wielkiej nadziei. O tym, że Bóg nas nie zostawia. Że możliwa jest przemiana z chwastu w pszenicę. To opowieść, że jeszcze nie jest za późno. Dla nikogo.

 

Zło dobrem zwyciężaj

Mateusz Przanowski OP

Mdr 12, 13. 16-19 • Ps 86 • Rz 8, 26-27 • Mt 13, 24-43

Co by się stało, gdyby Pan pozwolił swoim sługom zbierać chwast z roli przed nadejściem żniwa? Z pewnością zniszczyliby wiele zboża. Jednak mogłoby się im przytrafić coś jeszcze. Tak bardzo zajęliby się chwastem, że zapomnieliby zupełnie o zbożu. Chwast, czyli zło, jest jak studnia bez dna, chce wciągnąć wszystkich w niekończącą się walkę. Co więcej, chce skupić na sobie uwagę, chce, by poświęcać mu cały czas. Chwastem nie można się nakarmić, nakarmić się można tylko zbożem. Zło jednak chce przedstawiać siebie jako pożywny pokarm. Ile to razy obmawiamy innych, zajmujemy się ich wadami – rosnącym w ich sercu chwastem? To bezpłodne działanie angażuje nas całkowicie, ale niczego nie zmienia, nikogo nie ulepsza.

Błędna byłaby jednak interpretacja słów Jezusa kierująca nas ku bierności. Jest zło i niech sobie będzie, Bóg się tym zajmie. Nie o to chodzi. Nie zapominajmy, że dobre jest nie tylko zboże, przede wszystkim dobrem jest sama rola, symbolizująca Boże dary i Boże działanie w nas, najbardziej fundamentalne dobro. Zboże jest symbolem tego, co ta rola może nam przynieść. Odnosząc to do człowieka, możemy powiedzieć tak: rolą jest moje serce, zbożem dobro, które czynię – miłość, którą moje serce kocha. Chwastem zaś są moje wady, głupoty i kłamstwa. I zboże, i chwast rosną na tym, co otrzymaliśmy od Boga. Zło wyrasta z dobra, żeruje na nim, wyjaławia ziemię naszego serca. Już św. Augustyn mówił o złu, które jest jakimś dobrem osłabionym, wybrakowanym. Nie może istnieć dziura bez mostu. Dziura bez mostu jest niegroźną pustką.

Myślenie o charakterze zła pokazuje nam, jaki powinien być nasz stosunek do niego. Walka chrześcijan ze złem polega na naprawianiu, a nie na niszczeniu. Powinniśmy zawsze powstrzymać przed czynieniem zła człowieka, który szkodzi innym, ale nigdy nie powinniśmy myśleć o nim jak o kimś, kto nie ma możliwości pokuty, komu nie można przebaczyć, kto nie może się zmienić.

Najlepszym sposobem walki ze złem jest umacnianie dobra, które się pod tym złem kryje. Zło żeruje na dobru, jeśli jednak autentycznego dobra będzie jak najwięcej, zło nie będzie miało możliwości, by zaistnieć. Jeśli spotykamy się ze złem, nawet strasznie rażącym, pamiętajmy, by walczyć z nim przez budowanie dobra w sobie i w tym, który zło czyni, nawet wtedy, gdy nam się to wydaje niesłychanie trudne. „Zło dobrem zwyciężaj”.

 

Zaczyn, kąkol, ziarnko gorczycy

Grzegorz Chrzanowski OP

Mdr 12, 13. 16-19 • Ps 86 • Rz 8, 26-27 • Mt 13, 24-43

Postawiono przede mną zadanie i nie mogę przed nim uciec, jeśli moje życie jako człowieka i chrześcijanina ma mieć sens. Jest nim przemiana mojej osoby w taki sposób, aby Chrystus ogarniał moje człowieczeństwo i całe życie. Niektórzy Ojcowie Kościoła nazywali to przebóstwieniem, uważali, że człowiek stworzony na obraz Boży może stawać się coraz bardziej podobny do Boga lub to podobieństwo zagubić. Powiadali, że przebóstwienie, upodobnienie się do Boga jest celem życia człowieka. Nie muszę używać aż tak wzniosłych słów. Nie istnieje jednak dla mnie inna droga bycia naprawdę człowiekiem, jak tylko przez podążanie całym sobą za Chrystusem. Nie chodzi tylko o przekraczanie rzeczy złych w moim życiu, ale o kierunek i dynamikę całego istnienia.

Został mi podarowany czas. Jest to czas mojego życia, okres dojrzewania do momentu, kiedy czas dla mnie się wypełni. Nie wiem, kiedy umrę, ale wierzę, że w moich oczach i w oczach Bożych ten moment będzie najlepszy. Może będzie to w łóżku, może na drodze. Może kiedy się to stanie, ludzie powiedzą: „Umarł zbyt młodo”, albo gdy nastąpi to w starości, powiedzą: „Miał długie życie”. Wierzę jednak, że będzie to w chwili, kiedy odróżnię w moim życiu pszenicę od chwastu, dobro od zła. To będzie czas dojrzałości, czas żniw. Gdy spojrzę na moje życie, sam zobaczę dobro i zło. Będzie to sąd – chwila wielkiej jasności i zrozumienia.

Zalążek Królestwa jest we mnie bardzo mały. Nie jestem silnym człowiekiem. W pewnym sensie wiara, nadzieja i miłość to rzeczy najbardziej kruche w człowieku. To życie na szczytach duchowości, do których trzeba sił, których mi brak. Prawdę mówiąc, nie bardzo też tego pragnę. Wyobrażam sobie, pewnie błędnie, że oznacza to zbyt dużą dawkę patosu i sentymentalizmu. Chodzenie z głową w chmurach, z wykrzywioną słodko gębą, udawanie. Liczenie na poklask ludzi: „Patrzcie! On tak czysto wierzy, nigdy nie wpada w rozpacz, nigdy nie ma ochoty się zemścić…”. Tego nie chcę. Z drugiej strony, wbrew tej karykaturze wierzę, że nie można sensowniej przeżyć życia, niż wierząc, idąc za nadzieją i kochając. Zalążek Królestwa jest we mnie bardzo mały, ale Biblia mówi, że urośnie. To dobrze.