Przyjmuję z szacunkiem i wdzięcznością deklarację, w myśl której lekarze podpisują, że będą chronili życie od poczęcia aż po naturalną śmierć. I jednocześnie zadaję sobie pytanie: Po co?
Czy pani profesor Wanda Półtawska, która to zaproponowała, przemyślała konsekwencje takiego pomysłu? Czy przemyślała wszystkie zależności, jakie powstają społecznie, ekonomicznie w wyniku skutków, jakie taka deklaracja może wywołać, gdy się ją konsekwentnie wdroży? To jest próba wprowadzenia kuchennymi drzwiami rozwiązań, których nie da się wprowadzić frontem.
Ta akcja przypomina nasze słynne rejtanowskie zachowanie: z czymś się nie zgadzamy, przeciwko czemuś protestujemy, rzucamy się w drzwi z rozdartą koszulą na piersiach. I kończy się tak jak zawsze: przechodzą obok nas z szyderstwem na ustach, z pogardą, z niezrozumieniem tego, o co nam chodzi.
Musimy nauczyć się działać bardziej profesjonalnie. Mamy w obrębie tego układu prawnego i społecznego, jaki istnieje, oddziaływać na kształt życia społecznego, ale mądrze, z głębokim i dalekosiężnym przemyśleniem skutków swojej działalności i z uwzględnieniem, że w tym kraju nie żyją tylko katolicy
Więcej będzie pożytku z takiej refleksji i takiej działalności, niż z akcji, które są pospolitym ruszeniem – w dobrej sprawie, w dobre imię, ale nieporadnie. Skutki tego wszystkiego są jak najbardziej opłakane, bo bardziej ośmieszamy się, niż osiągamy zamierzony przez siebie cel.