Sam mam szczery zamiar w tej zabawie uczestniczyć z dziecięcym entuzjazmem.
Będę odgrywał szczery teatr radości i rozpaczy, zwycięstwa i upadku. Po raz kolejny poddam ciężkiej próbie moją miłość do włoskiej piłki.
Choć będę się bawił, zrobię to wszystko zupełnie na poważnie. Naprawdę będą mnie boleśnie dotykały docinki o nudnym włoskim catenaccio (wł. zasuwka), o makiawelicznym stylu gry Squadra Azzurra i brzydkiej włoskiej robocie. Pozwolę niemal bez reszty ogarnąć się euforii, gdy mój ulubiony piłkarz, Claudio Marchisio, zdobędzie wspaniałego gola lub uratuje przed jego utratą moją ukochaną drużynę.
Zbadam w ten sposób swoje serce, jak się ono zachowuje w tym teatrze. Ile w nim pokory, nadziei, cierpliwości, złości… To jedna z dostępnych i ważnych okazji, aby poznać jego wnętrze. Spodziewam się, że jeśli pozwolę mu uczestniczyć w kibicowskich bojach i potyczkach, ujawni mi coś ważnego o sobie, co rozpoznać można jedynie na froncie.
Autentyczna zabawa jest niezastąpioną szkołą życia przede wszystkim poza jej teatrem. Żeby dobrze się bawić, trzeba zachowywać reguły gry. Kto tego nie potrafi – ani bawić się, ani żyć nie umie. Kto łamie reguły, sam się wyklucza z zabawy i innym ją psuje.
Swoją drużynę kocha się bezwarunkowo, raz czule a raz surowo. Forza Italia!
fot. flickr.com/shelmac