Cnota – owoc, jaki wydaje dusza napełniana Bożą łaską – ma w sobie coś ze złodzieja. Mianowicie zyskuje przy bliższym poznaniu.
Pomyślałam, że opowiem wam o tym, co możemy zyskać, stając się cnotliwi. Ostatnie sformułowanie brzmi pewnie zniechęcająco, a przecież w galerii postaci cnotliwych znajdziemy np. biblijną Rut, królową Jadwigę, Joannę Berettę Mollę, zaś spośród panów: biblijnego Dawida, tolkienowskiego Aragorna (ale tego książkowego, filmowy w imię „zwiększenia złożoności postaci” niepokojąco upodobnił się do młodego Wertera) czy Pier Giorgio Frassatiego z jego Towarzystwem Ciemnych Typów.
Gorset potrzebny
Mało przystają do pierwszych skojarzeń nasuwających się współcześnie przy kontakcie ze słowem: „cnotliwy”, za to niewątpliwie są inspirującymi postaciami. Łączy je przynajmniej jedna cecha – posiadanie mocnego duchowego kręgosłupa, a jak to z kręgosłupem bywa – bez porządnego „gorsetu” mięśni (czyt. cnót) nie byłby stabilny.
Ćwiczenia sponsorują: Ewagriusz z Pontu i Tomasz z Akwinu, współudział innych świętych także przewidziany.
Raczej Dawid niż Goliat
Czym jest cnota? Według katechizmu (idącego tutaj za św. Tomaszem OP) jest to stała zdolność do postępowania zgodnie z przyjętymi zasadami moralnymi. Zdolność ta jest również pewna, co oznacza, że postępujemy zgodnie z nią niejako odruchowo; jest rozwiązaniem przychodzącym nam na myśl i jest realizowana w działaniu jako pierwsza.
Wreszcie – i tu was pewnie zaskoczę – cnota oznacza, że dobre postępowanie przychodzi nam łatwo. Nie mierzymy się z wyzwaniami jak Goliat w ciężkiej zbroi – człowiek cnotliwy przypomina raczej Dawida z jego procą. Czynienie dobra jakoś tak samo mu wychodzi, lewa ręka nie wie, co czyni prawa i tego typu efekty uboczne…
Figury białe i czarne
Wyróżniamy cnoty teologalne (wiarę, nadzieję i miłość) oraz kardynalne (umiarkowanie, sprawiedliwość, roztropność i męstwo). Jednak to nie o nich będę pisać, a o cnotach „powszednich”.
fot. flickr.com/Cindy Sims Parr
Jeśli obrazem naszego życia wewnętrznego miałaby być partia szachów, to wady są pionkami czarnymi, którym odpowiadają figury białe – cnoty. Jak więc mamy siedem grzechów głównych, czy też siedem wad, tak też jak łatwo policzyć, cnót będzie także siedem i każda z nich będzie przeciwieństwem konkretnej wady:
- Wstrzemięźliwość, choć wolę ją nazywać umiarkowaniem (przeciwieństwo obżarstwa)
- Powściągliwość (przeciwieństwo nieczystości)
- Hojność (przeciwieństwo chciwości)
- Opanowanie (przeciwieństwo gniewu)
- Wdzięczność (przeciwieństwo zazdrości)
- Radość (przeciwieństwo lenistwa zwanego acedią)
- Pokora (przeciwieństwo pychy)
Dać mata królowi
Różne możemy przyjąć strategie w tej rozgrywce, zasadniczo jednak celem jest nie tyle zbicie wszystkich czarnych figur, co usunięcie niektórych i takie zablokowanie pozostałych białymi, by ostatecznie je unieszkodliwić i dać mata królowi czarnych – pysze. I jak w szachach figury ze sobą współpracują, podobnie jest z cnotami: żadna z nich nie istnieje w postaci czystej – zawsze łączy się z innymi, współpracuje z nimi i razem się wzmacniają.
Wad, niestety, to też dotyczy, ale ich temat nas tutaj nie interesuje.
Pisząc inaczej – mamy taki ładny okres wielkanocny, skupmy się więc na programie pozytywnym. Zamiast się czegoś pozbywać – zyskajmy coś. Zamiast z czymś walczyć – coś w sobie wypielęgnujmy. A ponieważ zyskiwanie i pielęgnacja wymagają wysiłku a ten motywacji, to przyjrzyjmy się, czemu warto.
Zacznę od wstrzemięźliwości – temat jak znalazł po świątecznym szaleństwie kulinarnym.
fot. flickr.com/Rawle C. Jackman