Na dziedzińcu klasztoru dominikanów w Charlottesville w stanie Wirginia stoi niezwykła figura świętego Józefa, autorstwa Thomasa Marsha.

Autor przedstawił św. Józefa w momencie, gdy ten wchodzi do swojego domu w Nazarecie, wyczerpany całodzienną pracą. Jest ubrany w krótką roboczą tunikę, przez ramię ma przerzucony pas z narzędziami. Tuż obok – pies, który wita go, z radością podskakując. Pies, jeden z symboli Zakonu Dominikańskiego, trzyma w pysku pochodnię Ewangelii. Zmęczony Józef z czułością drapie go po głowie.

 
 
Św. Józef, opiekun kaznodziejów
 

Sama kompozycja tej rzeźby jest dość intrygująca ze względu na jej delikatną ekspresywność. Jeszcze bardziej uderza jednak jej tytuł: Święty Józef, Opiekun Kaznodziejów. Na pierwszy rzut oka może się to wydać niestosowne. Józef to przecież milczący święty, a kanoniczne Ewangelie nie przekazują nam ani jednego jego słowa. Czyż nie jest to więc jedynie akt pobożnej autopromocji ze strony członków naszego Zakonu, by św. Józefa nazywać swoim opiekunem?

Na szczęście nie. Sama figura wskazuje na głęboką rzeczywistość zaznaczoną przez ten tytuł. Józef ma opuszczoną głowę, skierowaną lekko w kierunku psa, ale jego wzrok jest utkwiony gdzieś indziej, jak gdyby jego uwagę przykuł Ktoś sprawiający mu jeszcze większą radość – być może mały Jezus, biegnący powitać swego ojca i opiekuna domu. Cała kompozycja rzeźby czerpie siłę z wyrażonej nie wprost obecności Chrystusa: Syna Człowieczego, dla którego Józef podejmuje trud codziennej pracy; Syna Bożego, którego światło niesie w pysku pies biegnący do swojego pana. Proste spotkanie mężczyzny i jego psa staje się obrazem życia kaznodziei – dzięki ukrytej obecności Jezusa.

Papież Franciszek mówił o tej rzeczywistości w homilii w dniu inauguracji swojego pontyfikatu, zwracając uwagę na powołanie Józefa do bycia opiekunem:

 

Jak Józef przeżywa swoje powołanie opiekuna Maryi, Jezusa i Kościoła? Nieustannie nasłuchując Boga, będąc otwartym na Jego znaki, gotowym wypełniać nie tyle swój, ile Jego plan. (…) Józef jest „opiekunem”, bo umie słuchać Boga, pozwala się prowadzić Jego wolą i właśnie z tego względu jest jeszcze bardziej troskliwy o powierzone mu osoby (…).

 

Ta wspaniała charakterystyka św. Józefa ukazuje, na różne sposoby, wewnętrzny sens całego chrześcijańskiego życia, ale jest szczególnie ważna dla członków Zakonu Kaznodziejskiego, którzy poświęcili swe życie świadczeniu o Jezusie Chrystusie. Choćby kaznodzieja przemawiał nie wiadomo jak elokwentnie, jego wołanie pozostaje ukryte. Kaznodziejstwo bowiem owocuje Bożą łaską, spotkaniem z Chrystusem w sercach słuchaczy. Dość rzadko kaznodzieja ma szansę dostrzec przebłysk cudów, jakie Bóg czyni w sercach swoich sług. Kaznodzieja musi się spalać na rzecz ludzi, których spotyka na co dzień, odpowiadając w ten sposób na ich najgłębsze potrzeby i pragnienia, kierowany delikatnymi natchnieniami Ducha Świętego przemawiającego „w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8, 26).

To intymne wezwanie zmusza kaznodzieję do wyruszenia w świat i mówienia o Chrystusie: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!” (1 Kor 9, 16). Prowadzi ono go jednak także z powrotem do ciszy ukrytego życia z Chrystusem, źródła i końca każdej posługi duszpasterskiej. Wewnętrzna dynamika życia dominikańskiego została tak pięknie oddana przez rzeźbę Thomasa Marsha: spędziwszy dzień w pracy na rzecz Chrystusa, św. Józef wraca do swojego domu, pełnego pokoju, by na nowo napełnić się obecnością tego właśnie Chrystusa.

Jak św. Józef swoim życiem starał się być opiekunem, tak dominikanie mają być kaznodziejami. Figura w sercu naszego amerykańskiego klasztoru to fizyczne przypomnienie o misji, dla której ten klasztor istnieje.

 

W Polsce opiece św. Józefa jest poświęcony klasztor nowicjatu na warszawskim Służewie oraz dom w Małym Cichym. Świętemu Józefowi swoją posługę zawierzają co roku także bracia mieszkający w Poznaniu.

Święty Józefie, Opiekunie Kaznodziejów,
módl się za nami!