Po swoim zmartwychwstaniu wczesnym rankiem, w pierwszy dzień tygodnia, Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której wyrzucił siedem złych duchów.

Po śmierci Pana wchodzi w serce tej kobiety duch ósmy. Ma on na imię: smutek, że kończy się miłość, że nie warto kochać, że nie istnieje miłość, która trwa, pogłębia się i rozwija.

Przerwana podróż poślubna

Maria Magdalena pochwycona przez falę miłości Jezusa, zostaje wyrzucona na brzeg samotności. Coś, co zapowiadało się jako najwspanialsza podróż do obiecanej krainy życia, kończy się klęską. Podróż poślubna przerwana wypadkiem, w którym ginie współmałżonek. Jest jak kwiat, który zaczął się rozwijać, ponieważ miał światło i nagle to światło gaśnie i kwiat więdnie. Jezus przychodzi do niej jako zmartwychwstała miłość, jako nowy początek. Podnosi ze śmierci jej nadzieję, jej miłość. Powraca światło, ale już nie z tego świata. Nieuchwytne, ale prawdziwe. Odradzające. Jest wieczna miłość, silniejsza od śmierci, od wszelkich rozczarowań i klęsk, upadków.

Nie chcę jeszcze raz zaczynać

Nasze doświadczenie życiowe: Ósmy duch pojawia się w ruinach zaangażowania i miłości, które nagle się nie powiodły, nie przyniosły oczekiwanej pełni: tam gdzie doświadczyłeś niewierności i niewdzięczności. Tam, gdzie dałeś z siebie wiele dla bliskich ci ludzi, a oni tego nie chcieli podjąć. Włożyłeś swoje serce w jakieś dzieło, i nie znalazłeś pomocy, zrozumienia. W ruinach miłości, która wydaje się przegraną, kiepską inwestycją – pojawia się ósmy duch, który w tobie mówi: nie ma miłości, nie warto kochać, wierność jest bez wartości. Nie ma sensu się angażować. Nie chcę jeszcze raz zaczynać. Z nim, z nimi nie da się niczego stworzyć –  niewdzięczni, niezdolni odwzajemniać moją miłość, staranie, troskę. Nie chcę ponownie przeżyć rozczarowania. Nie chcę wychodzić raz jeszcze w świat  moich relacji z kolejną próbą stwarzania przez wierną miłość mojej rodziny, mojego domu – gasnącej miłości w małżeństwie. Nie chcę podejmować następnej próby rozumienia, jedności z moim dzieckiem, z moimi rodzicami, z ludźmi w pracy. Nie warto, bez sensu to i tak spełznie na niczym. Nie wierzę w przyjaźń, w bezinteresowność, nie wierzę w miłość, która się nie kończy, która rozwija się, wydaje owoce. Nie chcę jeszcze raz szukać Boga, który mnie opuścił i zostawił na pastwę moich słabości i grzechów. Tak Go prosiłem i pozostał głuchy i obojętny na moje pragnienia i miłość.

Za mną pójdź

Miłość silniejsza od śmierci przychodzi, powraca aby cię na nowo zagarnąć. Uwolnić cię od złego ducha. Jest to wieczna miłość, której możesz się uchwycić. Nie znajdziesz jednak pewności – chyba że pewność wiary. Nie dotykaj mnie, nie zatrzymuj. Pójdź za mną. Możesz kochać na zawsze, ponieważ ja żyję i kocham na zawsze. Gdy zgasną wszystkie światła ludzkiego zapału, nadziei, gorliwości, potwierdzeń, że warto – ja na zawsze jaśnieję, aby cię ożywiać. Możesz kochać ponieważ jest miłość, która się podniosła z upadku krzyża i znów jest żywa.

fot. flickr.com/Moyan Brenn