Kieszonkową Biblię nazwali Nieśmiertelnikiem, żeby określała ich chrześcijańską tożsamość – jak blaszany identyfikator przy poległym żołnierzu.

Studenci z Duszpasterstwa Akademickiego Ojców Dominikanów w Lublinie tak udoskonalili kieszonkową wersję Pisma Świętego, żeby mieć je zawsze ze sobą: w kieszeni albo w torebce. I czytać, gdzie się da.

 

twtpope

 

Słowo w samolocie

Ania Wójcik w pociągu z Lublina do Krakowa usiadła w przedziale z małżeństwem w średnim wieku. Zaczęli rozmawiać we troje, aż temat zszedł na religię. Ania zorientowała się, że jej towarzysze podróży to świadkowie Jehowy. Z plecaka wyjęła swój Nieśmiertelnik.

– Ci ludzie byli ogromnie zdziwieni, ponieważ nie spotykają się zwykle z tym, aby młody człowiek czytał w ogóle Pismo Święte, a już tym bardziej, żeby go zawsze ze sobą woził – wspomina Ania. Do końca podróży rozmówcy darzyli ją wielkim szacunkiem.

Małgorzata Fąfara często lata samolotami. W podróży zawsze towarzyszy jej Nieśmiertelnik. Kiedy czytała go wracając ze Szkocji, siedząca obok niej kobieta co rusz na nią zerkała.

– Czyta pani Pismo Święte?… Myśli pani, że tu zaraz umrzemy? – zapytała w końcu z uśmiechem na ustach.

– Mamo! No przecież pani czyta, żeby żyć! – odezwał się dziesięcioletni syn kobiety.

W ciągu ostatnich trzech lat Szymon Burek miał Nieśmiertelnik zawsze przy sobie. Mówi, że stał się on dla niego w pewnym sensie dziennikiem. – Pamiętam różne sytuacje. Szczególnie jak byłem gdzieś bardzo daleko w wyjątkowo trudnej sytuacji. Wtedy zawsze pomagał mi czas spędzony z moim Nieśmiertelnikiem – zwierza się Szymon.

 

gal3

 

– Nie wiem dlaczego, ale mój Nieśmiertelnik dziwi i zaskakuje głównie księży. Z niedowierzaniem pytają: „Naprawdę nosicie Pismo Święte zawsze przy sobie?!” – mówi Marta Fila.

Dzięki magistrom

Ojciec Stanisław Nowak (pomysłodawca Nieśmiertelników) mówi, że wszystko zaczęło się na początku jego drogi zakonnej. W nowicjacie przełożony nowicjuszy ojciec Maciej Biskup uczył ich metod czytania Pisma Świętego. I pilnował, żeby codziennie znaleźli godzinę czasu na lekturę Biblii.

– Pokazał nam wtedy jaki kontakt ze Słowem mają Żydzi, jak traktują Torę, jak przywiązują się dosłownie i w przenośni do Bożego Słowa – wspomina nowicjackie czasy o. Nowak.

W kolejnych latach ojciec Aleksander Koza, który opiekował się dominikańskimi studentami, powtarzał młodym dominikanom na każdym kroku: – Nie ma prawdziwego dominikańskiego głoszenia, jeśli stracisz kontakt z Pismem Świętym. Będziesz mówił swoje słowa, a nie Boże.

Zachęcał, żeby bracia studenci nosili ze sobą kieszonkowy Nowy Testament. Mało tego: najlepiej, żeby go sobie oprawili, żeby był czymś specjalnym, żeby nie zastąpił go w kieszeni habitu kalendarz czy komórka.

No i przede wszystkim – sam nie rozstawał się z Pismem Świętym.

 

gal2

 

W ramach nawrócenia

Trzy lata temu studenci z lubelskiego duszpasterstwa postanowili ze swoim duszpasterzem, że w ramach wielkopostnego nawrócenia zaprojektują kieszonkowe wydanie Pisma Świętego.

Co prawda wersji kieszonkowej Biblii wychodzi mnóstwo, ale oni chcieli mieć naprawdę kieszonkową: taką, żeby nie stała na półce, ale żeby można ją było stale nosić w kieszeni.

Bodaj najwięcej dyskutowali o okładce. Jaki ma mieć kolor? Jaki znak na niej wymalować? Co zrobić, żeby Pismo Święte samo nie otwierało się w torebce?

 

 

Powstało sporo pomysłów. W końcu stanęło, że:
  • okładka będzie czarna („żeby podobała się też mężczyznom”) z wymalowanym białym drzewem;
  • będzie zamykana czarną gumką, jak niektóre notesy („żeby Pismo Święte nie otwierało się samo”);
  • na okładce będzie specjalna kieszonka na kredki i ołówek („żeby zawsze były pod ręką, gdyby ktoś chciał coś zapisać albo zakreślić w swoim Piśmie Świętym”);
  • wewnątrz będzie kieszonka na karteczki różnej wielkości i zakładki;
  • na początku Pisma Świętego będzie wklejona „ściąga” z metodami czytania Biblii.

 

Pozostało jeszcze wymyślić nazwę. Był pomysł, żeby projekt nazwać „Testament Najnowszy”. – Ale to by sugerowało, że chcemy coś zmieniać w Słowie Bożym – mówi o. Stanisław.

W końcu ktoś się odezwał, że egzemplarz Pisma Świętego, z którym nie będzie się nigdy rozstawał, to jak żołnierski nieśmiertelnik – blaszany identyfikator z imieniem i nazwiskiem, po którym można rozpoznać tożsamość żołnierza w razie jego śmierci na wojnie.

 

 

– Pismo Święte, które ktoś nosi stale przy sobie, to znak chrześcijańskiej tożsamości – dopowiedzieli studenci.

Tajemnicza i intrygująca nazwa została.

 

plakat_01_niesmiertelnik

Noc szycia i klejenia

Opracowali projekt, wymyślili nazwę. Przyszedł czas na „produkcję”.

W lubelskim klasztorze zgromadzili maszyny do szycia, żelazka, pędzle, belę czarnego płótna, klej introligatorski i białą farbę do tkanin. Z księgarni przynieśli 150 egzemplarzy kieszonkowej edycji Pisma Świętego. Szyli, kleili, oprawiali i malowali całą noc.

 

gal1

 

W czasie żmudnej pracy wiele osób widziało już swoje wymarzone i dopieszczone Pismo Święte, gdy ich duszpasterz wyszedł z kolejnym pomysłem. Zapowiedział, że trzeba wielkopostnie spokornieć i dlatego niech nikt nie robi Nieśmiertelnika dla siebie. Niech poprosi inną osobę, żeby mu go przygotowała.

– Niech wasz Nieśmiertelnik będzie nosił zaangażowanie drugiej osoby, żeby poczuć, że Pismo Święte dostajecie od wspólnoty Kościoła – tłumaczył ojciec Stanisław.

Pamięta, jak na twarzach wielu malowały się zawód i konsternacja. W końcu duszpasterz poszedł trochę pod prąd.

W Niedzielę Palmową ojciec Stanisław poświęcił owoce wspólnej pracy na mszy akademickiej. Każdy mógł otrzymać Nieśmiertelnik po kosztach produkcji. Edycja była limitowana, więc trzeba było uprzednio wpisać się na listę.

 

 

– Poproszę pięć na prezenty – podszedł po mszy do stolika z Nieśmiertelnikami młody mężczyzna. Odszedł tylko z jednym.

Postanowili bowiem, że każdy może zakupić Nieśmiertelnik tylko dla siebie. Jeśli chciał dla kogoś – musiał namówić tę osobę, żeby przyszła osobiście.

W ciągu dwóch lat w lubelskim duszpasterstwie przygotowano trzysta Nieśmiertelników. Wszystkie się rozeszły.

Jak Dominik

Natasza Lisowska kończy studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Przez rok studiowała na KUL-u i chodziła do duszpasterstwa dominikanów. Pamięta jak jej koleżanki i koledzy przygotowywali Nieśmiertelniki. Sama też się w niego zaopatrzyła. – Żeby być z ludźmi z duszpasterstwa w duchowej jedności – mówi.

Nieśmiertelnik Nataszy jest w wielu miejscach popodkreślany. Na kartkach ma mnóstwo samoprzylepnych zakładek. – Zaznaczyłam te fragmenty, które są dla mnie drogowskazami w życiu – mówi.

Natasza prawie nigdy nie rozstaje się ze swoim Nieśmiertelnikiem. Czyta go w tramwaju, otwiera w kaplicy wydziałowej, a czasem przysiądzie z nim na ławce w parku. – To jest taka wyjątkowa chwila, kiedy słucham, co Bóg chce mi dzisiaj powiedzieć – wyznaje.

Ojciec Stanisław też nie rozstaje się ze swoim Nieśmiertelnikiem. Zabiera go ze sobą, gdy idzie do duszpasterstwa albo siada w konfesjonale. Mówi, że to dla niego wezwanie i rachunek sumienia, czy sam daje przykład wierności Pismu Świętemu. – Nie tylko w noszeniu go przy sobie, ale i wierności jego Słowu na co dzień – mówi.

Zresztą, jak tłumaczy ojciec Stanisław, to stara dominikańska tradycja, wywodząca się od św. Dominika. Zachował się przekaz, że założyciel Zakonu Kaznodziejskiego nie rozstawał się nigdy z Ewangelią św. Mateusza i Listami św. Pawła.

 

Przejdź do strony Nieśmiertelników
Pobierz materiały do wydrukowania i wklejenia do Twojego Pisma Świętego
zrzut