Na każdą krzywdę może przyjść przebaczenie, na każdą zagładę – nowe życie, na każde utrapienie – nowa nadzieja.

Kiedy oświadczyłem się mojej przyszłej żonie, to usłyszałem od niej słowa:

 

Gdzie ty pójdziesz, tam ja pójdę, gdzie ty zamieszkasz, tam ja zamieszkam, twój naród będzie moim narodem, a twój Bóg będzie moim Bogiem (Rt 1,16).

 

W rzeczywistości stało się inaczej – Pan, Bóg niebios, mnie wywiódł z domu mego ojca i z mego kraju rodzinnego – i to ja zamieszkałem w kraju mojej żony.

Codziennie budzę się w kraju, którego wojaków rąbał mój dziadek pod wodzą Chmielnickiego, codziennie mówię w języku ludzi, których matki były gwałcone przez mego ojca w czasie „wyzwolenia” Polski przez wojska radzieckie, żyję wśród obywateli, których mordowałem na Wołyniu, bo przecież jestem Ukraińcem ze wszystkimi wypływającymi z tego konsekwencjami. Właśnie tak się czuje, kiedy czytam wypowiedzi i komentarze osób, którzy żyją tylko historią, historią nienawiści i niezagojonych ran.

Urodziłem się na Syberii, dorastałem na Ukrainie, teraz żyję w Polsce. Historia jednego życia łączy w sobie historię tych krajów, która przepełniona jest krwią, przemocą i pragnieniem ludzi, by być wolnymi. Czy mam żywić nienawiść do Polaków, którzy ujarzmiali przez długie lata mój lud? Czy może mam wzbudzać nienawiść do Ukraińców, którzy mordowali rodaków mojej żony? A może najlepiej przeklinać Rosję za wszystkie lata cierpień zarówno Ukraińców, jak i Polaków?

Musimy odróżniać rzeczywistość od historii. Owszem, rzeczywistość opiera się na wydarzeniach z historii, ale to właśnie teraz również tworzymy naszą historię. Być hejterem jest najłatwiej: wszystko źle, wszyscy są winni, trzeba żyć krwawą pamięcią o ofiarach z przeszłości! Ale przy takiej postawie życie przeminie z goryczą i żalem.

Podając rękę pomocy i wsparcia Sąsiadowi, okazując wyrozumiałość i ufność, pamiętając o tych, którzy leżą teraz w ziemi, abyśmy my mogli po niej chodzić, my tworzymy nową historię. Na każdą krzywdę może przyjść przebaczenie, na każdą zagładę – nowe życie, na każde utrapienie – nowa nadzieja.