Mój ojciec, kiedy umierał na raka, nie chciał wiedzieć, co się z nim dzieje.

Unikał jednoznacznej diagnozy (na szczęście nie stosował takiego triku wobec własnej kondycji duchowej – tu był wzorem) Może się tak zdarzyć, że unikamy spotkania z wielkopostnym Słowem z obawy przed tym, co ono odsłoni. Zbędny to lęk.

Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają.

Im wnikliwiej zbadani przez Słowo Boże położymy się na stole operacyjnym krzyża w Wielki Piątek, tym głębszego uzdrowienia możemy doświadczyć w jego ranach jaśniejących chwałą Wielkiej Nocy.

Masz termin operacji

Wielki Post jest jak pobyt w szpitalu. Tu ma dokonać się diagnoza, a następnie przygotowanie do śmiertelnie – jak się okaże – poważnej operacji. Jej termin został wyznaczony na piątek za kilka tygodni. Lekarze mają nadzieję, że stan pacjenta już po trzech dniach od zakończonej operacji ulegnie gruntownej poprawie.

Najważniejsza jest dobra diagnoza

Nie da się przecenić znaczenia dobrze postawionej diagnozy. Nieważne czy jej brzmienie zaboli – musi być prawdziwa, żeby podjąć właściwe leczenie.

Słowo nazywa, odsłania. Mistrzowie spotkania ze Słowem Boga mówili: to ono czyta nasze życie! Robi to bardzo wnikliwie, głęboko, prawdziwie i precyzyjnie. Zarówno jeśli chodzi o pojedynczą osobę, jak też konkretną wspólnotę (jedna trzecia Apokalipsy stanowi właśnie bolesną często diagnozę duchowego stanu poszczególnych kościołów).

Biblijne teksty, jakie czytamy podczas Wielkiego Postu przeprowadzają nas przez dziesiątki diagnostycznych gabinetów. Bogactwo Słowa pozwala zobaczyć stan naszego zdrowia, nazwać najpoważniejsze choroby.

 

fot. flickr.com/Marlonius