Post ma prowadzić nas do Wigilii Paschalnej. Tej nocy Kościół zapyta nas o nasz chrzest.

Post nie ma sensu sam w sobie. Post ma sens, gdy narasta w nas głód odnowienia przymierza chrzcielnego. Jeśli tego w nas nie ma, nie przeżywamy postu sensownie, niezależnie od tego, ile sobie odmówimy cukierków, kiełbasy czy papierosów.

Dla chrześcijanina chrzest jest spotkaniem z Jezusem, które nas na nowo stwarza. Tu chodzi o spotkaniem absolutnie fundamentalne, które wszystko w życiu zmienia, podczas gdy nam wystarcza trochę kosmetyki religijnej i poczucia, że trochę się zmieniam. Nie o to idzie. Ważne jest, żeby się Jezusowi poddać.

Jezus sam wyszedł z inicjatywą. Czy chcecie się temu poddać? Czy pozwolicie się Jezusowi prowadzić? Czy wystarczy wam tylko trochę kosmetyki religijnej?

Chodzi o to, byśmy na nowo zaczęli żyć swoim własnym chrztem, żeby nasz chrzest był źródłem, żywą wodą, a nie czymś przeszłym, co było 50 lat temu. Tylko wtedy poznamy właściwy obraz Boga. Dlaczego to jest ważne? Bo tu nie chodzi o teorię, ale o rzeczywistą relację z Jezusem, w której Mu się podporządkuję.

A jaki mamy obraz Boga? Często są to własne projekcje, których się potem boimy. Jeśli w Jezusie zobaczymy Boga takim, jakim On jest, to dajemy Mu się prowadzić w zaufaniu. Bo wszyscy inni nas okłamali i okradli, a tylko On dał się za nas zabić.

 

 

 

fot. unsplash / Jay Wennington