Przeczytałem wczoraj (3.02.) w „Gazecie Wyborczej” tekst o tym, że zostałem nowym prowincjałem dominikanów. Stwierdziłem, że zamieścił go nierzetelny dziennikarz, który ma kłopoty w kontakcie z rzeczywistością.

Większa część tekstu to artykuł Katarzyny Kolskiej z 1998 roku, zrobiony przez nią na 25-lecie miesięcznika „W drodze”, którego wtedy byłem redaktorem naczelnym. Tekst sprzed 15 lat uzupełniono bez wiedzy i zgody Kasi kilkoma „aktualnościami”, który ona nigdy by nie napisała, bo by wiedziała, że są nieprawdziwe.

Mogę pominąć kilka szczegółów, ale muszę się odnieść do dwóch dziwnych informacji:

Ostatnio o. Kozacki skrytykował kard. Stanisława Dziwisza za publikację notatek Jana Pawła II. „Notatki nie zostały zgodnie z wolą zmarłego spalone, lecz »przyjaciel« książkę z nich drukuje! Nadziwić się nie mogę” – napisał na swoim blogu, ale po wyborze na prowincjała wpis zniknął.

Wpis zniknął, ale nie po wyborze, a trzy dni przed wyborem, a stało się tak dlatego, że wystartowała nowa strona dominikanie.pl, na której nie ma blogów. Decyzja, by zrezygnować z blogów, nie zapadła doraźnie, ale sporo wcześniej. Złośliwe określanie „Gazety Wyborczej” jako „Wybiórczej” w tym wypadku jest zatem jak najbardziej uzasadnione.

Następny fragment też ma się nijak do rzeczywistości:

O ojcu Kozackim mówi się, że jest krytyczny wobec upolitycznionych wypowiedzi niektórych hierarchów. To znacząca zmiana w zakonie, bo ustępujący prowincjał o. Popławski odcinał się np. od artykułów ojca Ludwika Wiśniewskiego, krytykującego ojca Tadeusza Rydzyka i Radio Maryja.

A co ma jedno do drugiego? Jaka znacząca zmiana? Redaktorowi „Wyborczej” wydaje się, że jeśli ktoś odciął się od artykułów Ludwika Wiśniewskiego, to musi być fanem upolitycznionych wypowiedzi hierarchów. Nie przyjdzie mu na myśl, że komuś mogą się jednocześnie nie podobać teksty ojca Ludwika i wypowiedzi niektórych hierarchów. To by za bardzo skomplikowało biało-czarny obraz rzeczywistości. A prawda jest taka, że z moim Poprzednikiem – Krzysztofem Popławskim mamy dosyć podobne spojrzenie na rzeczywistość. Bywało, że bardzo krytycznie pisałem czy mówiłem o postępowaniu takiego czy innego hierarchy. Mogłem to robić, wiedząc, że mój ówczesny przełożony – przywoływany przez „Wyborczą” o. Popławski – utożsamia się z ich treścią.

Dziękuję zatem zapóźnionej i nierzetelnej „Wyborczej”, że zechciała napisać o moim wyborze na prowincjała, ale mam na przyszłość prośbę: jak będziecie pisać o dominikanach – postarajcie się o większą aktualność i zgodność z faktami.

A skoro uściślam fakty, to napiszę jeszcze jedno sprostowanie: przywoływany tekst Katarzyny Kolskiej sprzed 15 lat był w jednym fragmencie nieścisły. W wyniku jakiegoś nieprozumienia na łączach można po jego przeczytaniu odnieść wrażenie, że osobiście ściągnąłem czerwoną flagę z Domu Partii, by na jego szczycie zawiesić flagę „Solidarności”. Tak nie było. Założyłem i kierowałem organizacją, która dokonała tej efektownej podmianki. Tylko że na dachu Domu Partii mnie nie było. Dokonał tego mój kolega z klasy, Marek Gapiński, z przyjaciółmi.